Rejs po wodach morza Śródziemnego
Dzień 1
Około 6.00 jesteśmy w Genui, gdzie ma zacząć się nasz rejs. Nieziemski upał, ale widok Słońca wstającego nad błękity morza-bezcenny. Potem jeszcze trochę formalności, bla...blaa...bla... i weszliśmy na statek.
Z pamiętnika podróżniczi...
"Genua niezbyt mi się spodobała. Owszem, jej panorama widziana z górnego pokładu wygląda ładnie na tle szaro błękitnego nieba, ale miasto okazało się brudne i zaśmiecone. Asfaltowe drogi wiją się nawet między najbardziej urokliwymi uliczkami, co niszczy cały efekt tego miejsca.
Żar pali skórę, mimo, że Słońce skryło się gdzieś za chmurami. Jest duszno i wilgotno. Ufff.!"
Dzień 2
"Odwiedzić Neapol i umrzeć." Jakoś nie zgadzam się z tym stwierdzeniem. Wiele hałasu o nic. Jasne, może Pompeje i Wezuwiusz są genialne ( niestety, niestety, niestety nie starczyło czasu by się tam wybrać), ale miasto jest bródne, śmierdzi, dookoła mnóstwo podejrzanie wyglądających typów, turyści przepychający się łokciami.
Moja siostra już nie taka mała, ale córeczka znajomych ma 6 lat, i cały czas w wózku lub za rękę, bo strach takie dziecko na chwilę z oka stracić. W każdym razie Neapol to gra nie warta świeczki.
Ale z jednym przewodnikowym stwierdzeniem muszę się zgodzić.
Jak pizza, to w Neapolu! Pyyyycha.! 🙂
Dzień 3
Z pamiętnika podróżniczki...
"Palermo. Stolica Sycylii. Jest... po prostu fajnym miastem.
Dużo roślinności. Kolorowe kwiaty, wysokie drzewa. Małe oazy zieleni w środku miasta. Zabytki też są wspaniałe! Stare mury, katedra o wspaniałej architekturze, Kościół św. Rosali położony wysooko na skałach ( Kościół jest w grocie, patrz-foto). W Palermo każdy znajdzie coś dla siebie.
W głębi miasta można natrafić na urocze kamienice, wąskie uliczki i małe placyki tętniące życiem, a wszystko to skąpane w gorącym, sycylijskim słońcu."
Taak, Palermo jest po prostu GE-NIAL-NE ! O sto razy lepsze od Neapolu. Tubylcy uśmiechają się przyjaźnie i w całym mieście jest tak swojsko. 🙂. Nie ma też takiego przelewu turystów. Z własnego doświadczenia wiem, że zwłaszcza dużym grupom ( ok. 8 osób, nas było tyle) opłaca się zapłacić za taksówkę, która obwiezie Was po całym mieście, w każdym miejscu da tyle czasu, ile chcecie, a wszystko to wcale nie drogo, jak mówiłam, opłaca się, jak jest więcej ludzi.
Palermo ma ode mnie wielkiego plusa! 😉.
Dzień 4
Tunis, czyli dzień wielkiego lenistwa. Wyszliśmy tylko na moment do portu, bo żeby wyjść do miasta trzeba było wypełnić duużo papierów (Wizy), a myśmy nie mieli na to zbytnio ochoty. W każdym razie w porcie było małe centrum handlowe i całkiem ładne budyneczki w stylu arabskim, więc machnęliśmy kilka zdjęć i polecieliśmy z powrotem na statek, by ochłodzić się w basenie. JA oczywiście nie mogłam się oprzeć, i kupiłam sobie śliiczny różowy szal u pewnej miłej pani za "okazyjną" cenę 15 Euro. 😉
Dzień 5
Palma de Majorka
Z portu do miasta jest troszkę daleko, więc musieliśmy znów zainwestować w taxi. Najlepiej poprosić pod katedrę, z portu kosztuje to około 15 Euro. La seu, czyli właśnie katedra, zapiera dech w piersiach. Widać ją chyba z każdego punktu miasta, a stojąc pod nią ma się pełny obraz jej ogromu. To właśnie tam znajduję się największe okno rozetowe na świecie oraz cierniowa korona, czyli ozdoba wisząca nad ołtarzem, zrobiona przez A. Gaudiego. Miała być ona zapowiedzią jego największego dzieła, czyli kościoła Sagrada Familia w Barcelonie ( i wtedy już całkowicie nie mogłam się doczekać, bo w planie rejsu była też właśnie Barcelona 😉)). Po zobaczeniu katedry po prostu włóczyliśmy się po mieście, ale wyszły wspaniałe zdjęcia malowniczych uliczek i kamienic. Polecam też wieczorny spacer mariną, naprawdę warto! 🙂
Dzień 6
Barcelona
No więc taxi do Sagrady i wielkie "oooch!" i aaach!" i wytrzeszcz gałkowooczny. Gaudi był geniuszem, takie stwierdzenie samo nasuwało się po obejściu tego fantastycznego kościoła, oraz po zajrzeniu do środka. Te kolory, witraże, kolumny. Niestety ołtarz w rozbiórce i praca nad całą Sagradą w toku, ale i tak nie mogłam się napatrzeć 😉. Booosko! Mimo straaasznie dłuuuugiej kolejki do wejścia i wysokich cen ( około 35 Euro za trzy osoby dorosłe!), nikt nie narzekał, bo jak to tak powiedzieć po powrocie, że tam nie byłam! 🙂
Następnie, tradycyjnie, taxi, i jazda do Parku Gaudiego. Tam znowu odegrałam spektakl pt. "Wariatka z Aparatem" i fotografowałam dosłownie wszystko.! Wszędzie pięknie pachniało kwiatami, i pomyślałam sobie, że tak wyglądał raj na początku świata. Kolorowe kwiaty, wysokie drzewa plus dzieła architektury Gaudiego, no i można się zakochać. <3. Fantastico! W Parku można też zaopatrzyć się we wspaniałą biżuterię za dosłownie grosze, co też tradycyjnie zrobiłam 😉.
Potem znowu taxi 🙂 i jazda na Ramblę, czyli najsłynniejszą ulicę Barcy. Panowie i dzieciaki wymiękli, a mama,Ciocia i ja poszłyśmy na kawę do Starbucks'a i pochodziłyśmy po Rambli, podziwiając stare budyneczki. Pięęknie!
Taxi i na statek 🙂.
Dzień 7
Parle vous France ? czyli Marsylia 🙂
Nareszcie odwiedziłam swoją ukochaną Francję! Czekał mnie jeszcze Paryż w te wakacje, więc starałam się dogadać po francusku, i nawet nie było najgorzej jak na pierwszy raz :P. Katedra na wzgórzu oszałamiająca. Warto było się wspinać w 35 stopniowym upale. 😉.
Fajnie ozdobiona, odnowiona, stanowi super atrakcję turystyczną, Zwłaszcza, że nie płaci się za wstęp. 🙂. A że ten kościół to najwyższy punkt Marsylii, są tam nieziemskie widoki na wyspę i zamek If, gdzie toczyła się akcja powieści Alexandra Dumasa, na port i całą resztę zabudowań Marsylii. Mały postój i schodzimy na dół, do portu.
Po drodze troszkę zabłądziliśmy, i odkryliśmy, że Francuzi są bardzo miło nastawieni. Jakaś kobieta, widząc, że nie wiemy gdzie iść, podeszła do nas i powoli zaczęła tłumaczyć mi drogę, pokazała na mapie i pożyczyła miłego dnia 🙂. W końcu trafiliśmy do tego portu, gdzie było ślicznie, więc wypiliśmy po coli i wróciliśmy na statek, piękną taxówką marki BMW 😉
Dzień 8
Genua i do domu 😢.