1999 Stopem do Budapesztu i Pragi

Równo trzy dni po opuszczeniu Częstochowy łapaliśmy już stopa do Budapesztu. Wierzcie mi lub nie, ale wtedy nikt tam nawet nie słyszał o takim języku jak angielski🙂.
Chodzimy troszkę po stolicy Węgier. Na nocleg idziemy na dworzec kolejowy. Tutaj ZONK! Zamykają go o 23.00. Tą i kolejną noc spędzamy na ławce przed dworcem Nyugati. Zdecydowanie nie polecam: jesteśmy non-stop zaczepiani, próbują nam sprzedać narkotyki, okraść i takie tam…
Po dwóch dniach cudem dostajemy się na wylotówkę na zachód. Wbijamy się w Austrie, a później docieramy do Pragi. Na Złotej Uliczce, spotykamy jakiegoś polaczka, umawiamy się na wspólne wyjście gdzieś do knajpy. Gdy spotykamy się wieczorem i nasi nowi kumple dowiadują się, że śpimy na dworcu, zapraszają nas do ich wynajmowanego (znaczy się niezupełnie, ale to długa historia) mieszkania. Szybko przerzucamy bagaże z dworcowej przechowalni i do czwartej nad ranem włóczymy się po mieście.
Następnego dnia wracamy z Jarkiem i Danielem do Wrocławia. Dalej do domu już pociągiem.