Moje spotkanie z Pragą
Dzień 1
Wyjechaliśmy rano. Pogoda zapowiadała się bardzo ładna i tak też było przez cały czas naszego pobytu w Pradze, co myślę dodało uroku całej wycieczce .
Do Pragi wjechaliśmy po południu, ok. godz., 17.00 . Wizytę zaczęliśmy od zwiedzania prywatnego czeskiego browaru 😁 , gdzie bardzo miły właściciel ( swoją drogą z pochodzenia Polak) oprowadził nas po browarze i zdradził niektóre tajniki warzenia tego złocistego trunku. Po takim wykładzie nie można byłoby go nie spróbować🙂 Zaproszono nas więc wtedy na czeską obiadokolację. Na przystawkę zaserwowano czeski ser pleśniowy z marynowaną papryką i pieczywem ( nawet smaczne). I dla mnie na tym „dobre czeskie jadło” właściwie się skończyło podczas tej wycieczki 😁 . Jako następne podano česneková polevké czyli zupę z dużą ilością czosnku, ziemniakami i grzankami ( nie do przełknięcia, chyba ,ze ktoś bardzo lubi czosnek 😁) , natomiast jako drugie danie ziemniaki pieczone z czosnkiem . Jak dla mnie , czosnku jak na jeden dzień było stanowczo za dużo. I gdyby nie solidny kufel domowego piwa na deser chyba bym nie przeżyła pierwszego dnia 😁 . Po tak obfitym posiłku , wszyscy nieźle ziejący czosnkiem :/ udaliśmy się na miejsce noclegu.
Dzień 2
Pobudka o 7.00 , śniadanie w hotelu i wyruszamy na zwiedzanie Pragi 🙂
Zaczęliśmy zwiedzanie od Starego Miasta , od królewskiego wzgórza Hradczany . O tej porze dnia tłumy tam były już straszne , ale cóż , w tym miejscu chyba nie ma nigdy pusto i cicho. Na dziedzińcu przyglądnęliśmy się zmianie warty przed pałacem prezydenckim ( swoją drogą biedni Ci żołnierze 😁, wszyscy się na nich gapią i błyskają fleszami w oczy :/ ) . Mały spacerek po placu przed zamkiem , obserwujemy piękną panoramę Pragi z tego miejsca , grajków ulicznych i kłębiący się tłum :/ . Powoli udajemy się w kierunku gotyckiej Katedry Św. Wita . Tu troszkę stoimy w kolejce , ale czekanie nie poszło na marne – katedra robi bowiem zarówno na zewnątrz jak i wewnątrz niesamowite wrażenie . Jak wiadomo zabytek ten jest historycznym panteonem narodowym narodu czeskiego, tu spoczywają władcy Czech, przechowywane są tutaj insygnia koronacyjne królów czeskich w tym Korona Świętego Wacława. Po zwiedzeniu środka , obchodzimy katedrę ze wszystkich stron , znajdujemy miejsce na pamiątkowe zdjęcie i udajemy się dalej do letnich ogrodów królewskich z Belwederem , pałacem zbudowanym przez cesarza Ferdynanda I Habsburga dla Anny Jagiellonki , księżniczki , a później czeskiej i węgierskiej królowej z dynastii Jagiellonów. Niestety w ogrodzie przekwitły już o tej porze azalie i rododendrony i stracił trochę na wyglądzie , ale pałac okazał się całkiem ciekawą , dosyć dużą budowlą z dziwnym dachem, przypominającym odwrócony kadłub statku .
Wracamy parkową alejką i udajemy się na słynną Złotą Uliczkę . Uliczka zawdzięcza swą nazwę mieszkającym tu w średniowieczu złotnikom i alchemikom . Urocze miejsce . Bardzo niskie , kolorowe kamieniczki z latarenkami , które dzisiaj są miejscem głównie handlu , pięknie prezentują się po obu stronach tej wąskiej uliczki. Sprzedaje się tu głownie wszelkiego rodzaju pamiątki. Oczywiście w niektórych znajdują się małe urocze kafejki . Jest wśród nich mała niebieska kamieniczka z Nr 22 , to dom, gdzie mieszkał i pracował Franz Kafka. Można zwiedzić i zakupić np. jakieś jego słynne dzieło literackie. Naszą wizytę na Hradczanach zamyka praska Loreta. Oglądamy klasztor i Święty Domek ozdobiony płaskorzeźbami z marmuru, który stoi w środku dziedzińca i otoczony jest sześcioma kaplicami. Niestety nie można w nim robić zdjęć , więc ogladamy to ciekawe miejsce, wraz z przyklasztornym muzeum . Znajduje się w nim najbardziej znany klejnot w Pradze - Skarb Loretański lub Praskie Słońce „Pražské slunce” . Jest to ważąca 12 kilogramów monstrancja w kształcie słońca, wysadzana 6222 diamentami. Z Lorety udajemy się na Małą Stranę , dzielnicę położoną bezpośrednio przy wzgórzu zamkowym . Tu zatrzymujemy się na chwilkę w jednej z kafejek , pijemy pyszną kawę i udajemy się dalej. Po drodze wchodzimy do barokowego Kościoła Matki Boskiej Zwycięskiej, właściwie takiego czeskiego sanktuarium , gdzie znajduje się słynąca z cudów figurka Dzieciątka Jezus , znana również pod nazwą „Praskie Jezulatko” albo „Bambini di Praga” . Figurka znajduje się w bocznym ołtarzu , w srebrnej skrzynce, w której leżą również drogocenne płaszczyki, misternie wyszywane i zdobione w różnych kolorach. Najcenniejszy z nich został własnoręcznie wyszyty przez cesarzową austriacką Marię Teresę . W wielkie uroczystości kościelne bądź rocznice , zmienia się szatki na figurce . Jak wiadomo Czechy są krajem w większości ateistów, tak to miejsce w Czechach jest ciągle jeszcze ostoją religii chrześcijańskiej i zbierania się wiernych na modlitwach . Od miejscowego proboszcza otrzymujemy w kościele pamiątkowe obrazki i stąd mijając po drodze jeszcze duży barokowy Kościół Św. Michała , udajemy się już na słynny Most Karola , na którym już z dala widzimy jak kłębią się tłumy turystów . To rzeczywiście szczególnie osobliwe miejsce w Pradze . Most ozdabia 30 rzeźb barokowych oraz grupy rzeźb , które przedstawiają świętych, postacie historyczne oraz biblijne. Spacer po moście zajmuję nam trochę czasu. Trzeba przecież zobaczyć Wełtawę i pływające po niej promy i statki, poprzyglądać się z bliska wszystkim rzeźbom, pooglądać stragany z pamiątkami i prace malarskie , bądź ciekawe szkice praskich artystów. Koniecznie musieliśmy się wszyscy zatrzymać przy figurce Jana Nepomucena , duchownego , czeskiego męczennika , zrzuconego z mostu Karola do Wełtawy. Zginął , ponieważ odmówił ujawnienia tajemnicy spowiedzi małżonki króla czeskiego. Ponoć dotknięcie reliefu rzeźby św. Jana Nepomucena, przynosi szczęście . Oczywiście wszyscy chcieliśmy dotknąć ów figurki, no bo któż z nas nic chciałby być szczęśliwy 😉
Zbliża się południe . Słońce mocno grzeje , jest bardzo ciepło . Jesteśmy już porządnie wygłodniali i spragnieni. Udajemy się więc w kierunku Rynku na Starym Mieście. Wejście na Stare Miasto otwiera Brama Prochowa – jeden z symboli Pragi. Czas na przekąskę i jakieś dobre czeskie piwo. Zatrzymujemy się w jednej z knajpek na starówce , mila obsługa , ceny jednak już mniej . Pozostaje więc zjeść dużą pizzę . Za to złocisty Pilsner Urquel jest bardzo zimny i smakuje wyborowo. Szkoda było czasu na siedzenie , pokręciliśmy się więc jeszcze po rynku praskim . Co mnie ujęło to zero śmieci na rynku . Czyściutka , w niezwykłe mozaiki poukładana kostka brukowa robi niesamowite wrażenie. Praktycznie każda uliczka odchodząca od rynku ma inaczej położony bruk, inny wzór , inny układ. Wygląda to pięknie. Rynek praski przypomina wyglądem krakowski, jest jednak odrobinę mniejszy . Będąc tu trzeba koniecznie stanąć przed astronomicznym zegarem Orloj na wieży ratusza i o 12.00 w południe wysłuchać kuranta i obejrzeć kilkuminutowy pokaz ruchomych figurek apostołów i Śmierci , które wychodzą z okienek wieży ratuszowej. Najciekawsza moim zdaniem jest figurka Śmierci z klepsydrą w jednej ręce a w drugiej z dzwoneczkiem oddzwaniającym każdemu jego czas 😁. I o dziwo, na wszystkich jakoś robi bardzo miłe wrażenie 😁. Do obejrzenia tego pokazu zbierają się zawsze o tej porze tłumy turystów , którzy potem dziękują gromkimi brawami za ów występ. Tak jak i po krakowskim rynku , również po praskim jeżdżą dorożki zaprzęgnięte w pięknie wystrojone koniki. Można zatrzymać się i posłuchać miejscowych kapel , poprzyglądać się mimom, albo po prostu przysiąść na bruku i poobserwować to tętniące życiem miejsce. We wschodniej części Starego Miasta stoi jeszcze warta zobaczenia gotycka budowla – Kościół Marii Panny przed Tynem , albo Tyńskiej . Niestety nie mogliśmy wejść do środka z racji prowadzonych tam w tym czasie prac konserwatorskich , a szkoda, we wnętrzu przeważają podobno czarno – złote barwy , co robi podobno niesamowite wrażenie. My podziwiamy tylko złotą płaskorzeźbę Matki Boskiej Tyńskiej na wieży kościoła .
I tak wczesnym popołudniem , wzmocnieni jadłem i piciem 😉 udaliśmy się następnie do żydowskiej dzielnicy Józefov, podobno najsłynniejszej na świecie. Pospacerowaliśmy po tej dzielnicy , oglądając po drodze piękne kamienice , kirkut , kilka synagog i Ratusz Maisla, który na dachu ma zegar z hebrajskimi cyframi . Jego wskazówki ruszają się odwrotnie – z lewej strony na prawą.
Jesteśmy już trochę zmęczeni , jakby nie mówić jesteśmy cały dzień na nogach , przydałaby się porządna kolacja , zwłaszcza ,że na koniec dnia zaplanowano nam spektakl "światło, woda, dźwięk" - na Krizikovej Fontannie, a potem dopiero powrót do hotelu.
Jemy więc obiadokolację w restauracji w centrum Pragi. No i tu dostajemy kolejną czeską zupę cebulową – cebulačke :], która smakuje mi tak samo jak wcześniejsza česnečka 😁 , a jako danie główne podają nam potrawę zwaną - svičková , specjalność czeską . Jest to polędwica wołowa z dużą ilością buuuuuuuuuuu gęstego bardzo słodkiego sosu z selera , cebuli i marchwi i przypraw . Do tego bułczane knedliki , plaster cytryny , a na nim kleks bitej śmietany z żurawiną na środku. Koniec . Więcej już nic nie było na tym talerzu 😁 . Mimo usilnych starań i głodu nie udało mi się zjeść tej arcywymyślnej potrawy do końca , no ba , chyba nawet do połowy 😢 , chociaż niektórym jak widziałam bardzo smakowała . I znowu piwo musiało zaspokoić mój głód 😁 Podano nam go po równie słodkich lodach waniliowych i nie wiem czy ze zmęczenia , czy z pomieszania tylu różnych smaków , czułam w nim smak poziomek :> Najdziwniejsze , że ja tylko go czułam 😁 . Tak , że na Krizikove Fontanny można powiedzieć poszłam głodna 😁 . Hmm … wylosowaliśmy na szczęście spektakl do muzyki z „ Titanika”, a nie jakieś techno – łomoty 😁 . 40 min. grania i oglądania fontann . Niestety pod koniec spektaklu, kiedy trzeba było wychodzić zrobiło się dopiero porządnie ciemno. Wtedy efekt jest najlepszy , ale mimo to warto było po długim zwiedzaniu zrelaksować się przy szumie spadającej wody i dźwiękach muzyki. Po tak wyczerpującym aczkolwiek pełnym wrażeń dniu udaliśmy się na spoczynek do hotelu.
Dzień 3
To ostatni dzień naszego spotkania z Pragą . Dzisiaj idziemy na Nowe Miasto. W południe mamy wyjazd już do domu, więc wykorzystujemy jeszcze czas na zobaczenie Placu Wacława , który wygląda właściwie jak długa spacerowa aleja , na chwilkę przysiadamy na ławeczce i przyglądamy się jak to miejsce „żyje”. Plac ten należy do większych w Europie. Ma 750 metrów długości oraz 60 metrów szerokości. Tu miały miejsce wydarzenia związane z aksamitną rewolucją. Jeden z końców zamyka pomnik Świętego Wacława - patrona Czech i Pragi , za którym wznosi się monumentalny budynek Muzeum Narodowego . W tym dniu zobaczyliśmy jeszcze okazałe gmachy czeskiej Opery i Teatru Narodowego , a wyjeżdżając z Pragi piękny secesyjny główny dworzec kolejowy w Pradze.
***
Żal było wyjeżdżać z tego miasta , wiedząc , że nie zobaczyłam jeszcze wszystkich ciekawych miejsc 🙂 . Powiem krótko, Praga mnie urzekła i na pewno wrócę do niej przy nadarzającej się znowu okazji . Bo jest to miasto , którym nie można się znudzić . Nie na darmo zalicza się Pragę do najpiękniejszych stolic Europy . Zasługuje w 100 % na takie miano. I polecam Pragę wszystkim zakochanym . Moim zdaniem - świetne miejsce na spacery we dwoje 😉