Kapadocja
My do Kapadocji udaliśmy się spędzając urlop na Riwierze Tureckiej. Pojechaliśmy z miejscowym biurem podróży (w Alanyi co krok można spotkać biuro oferujące wycieczki w różne części kraju). Tak jest najtaniej (opcja 2 lub 3 dni), śpi się w hoteliku, jak dla nas było całkiem w porządku, ale nasi kompani (mieliśmy okazję trafić akurat na 3 polskie rodziny z Warszawy) mieli odmienne zdanie 🙂 Po prostu słów Turków nie należy brać zbyt poważnie i we wszystko wierzyć. Wielkim plusem podróżowania z przewodnikiem w tym rejonie jest możliwość odwiedzenia wielu ciekawych miejsc, niedostępnych dla przeciętnych zjadaczy chleba.
Kapadocja nie jest zaznaczona na mapach drogowych, należy jej szukać pomiędzy miastami: Aksaray (zachód), Kayseri (wschód), Hacibektas (północ) i Nigde (południe). Zbudowana jest z miękkich skał wulkanicznych - tufów, w których przez wieki drążył wiatr, deszcz i człowiek. Efektem tego jest niesamowity, niespotykany gdzie indziej krajobraz, z dominującymi skalnymi formami w postaci grzybów, kolumn i stożków, zwanymi peribacasi ("baśniowe kominy"😉 oraz średniowiecznymi kościółkami wykutymi w górach czy podziemnymi miastami. Widok ten zapiera dech w piersi.
Najbardziej urozmaicony krajobraz z fantastycznymi ostańcami leży w trójkącie wyznaczonym przez miasta: Avanos, Urgup i Nevsehir. Zdecydowanie warto też wybrać się do wspaniałej, choć położonej nieco na uboczu Doliny Ihlary - oazy zieleni w przepięknym wąwozie. Zachowało się tu wiele skalnych kościołów z nadal widocznymi freskami (niestety naukowcy sądzą, że długo już nie przetrwają dlatego nie wolno robić zdjęć z fleszem).
Dla miłośników górskich zmagań proponuję pobliski wulkan Hasan Dag (3268 m npm) lub bardziej odległy, pokryty śniegiem Erciyes (3917 m npm) - główny "sprawca" Kapadocji, którego lawy niegdyś zalały ten rejon.
Pewno ze względu na moje speleologiczne wykształcenie, zaintrygowało mnie podziemne miasto w Kaymakli. Nie wiadomo kiedy i w jaki sposób ludzie wydrążyli ten skomplikowany system kanałów, izb i szybów wentylacyjnych, ale pewne jest, że miejscowa ludność chroniła się tu podczas wojen nieraz nawet na kilka miesięcy. Podziemne miasto składa się z 4 kondygnacji, znajdowały się tu stajnie, spichlerze, kuchnie, młyny itd - taki podziemny, skalny świat.
W Kapadocji odwiedziliśmy pewną kobiecinę, żyjącą w domy wykutym w skale i tkającą ręcznie dywany, chusty czy serwety (sprzedaje je turystom). Wizyta ta to jakby podróż w zupełnie inną czasoprzestrzeń, inną bajkę. Oczywiście poczęstowała nas herbatką jabłkową - to jest napój Turków, który serwują na każdym kroku w specjalnych szklaneczkach.
Byliśmy też w zakładzie, gdzie ręcznie wyrabia się naczynia gliniane. Gostek na naszych oczach zrobił piękny dzban na wino. Acha, Kapadocja słynie też właśnie z pysznych win. Kupiliśmy sobie na pamiątkę taki dzbanek. Teraz stoi na komodzie i przypomina nam o tej wspaniałej podróży. Niestety, tylko kilka miejsc udało mi się zapamiętać z nazwy i są zaznaczone jako punkty wycieczki, ale zatrzymaliśmy się w wielu naprawdę ciekawych miejscach i każdemu polecam serdecznie wyprawę do Kapadocji !