Efez i Pamukkale
Wyruszyliśmy z Tarowskich Gór, w Knurowie samochód zapełnił się do granic możliwości no i w trasę, przez Słowację, Węgry, Serbię, Bułgarię aż do Turcji.
Do miasta Selcuk, gdzie znajdują się ruiny Efezu, zajechaliśmy drugiej nocy. Przespaliśmy się na polu namiotowym (komary chciały nas pożreć żywcem) i rano ruszyliśmy w teren. Naszym celem był oczywiście Efez - najlepiej zachowane antyczne miasto w basenie Morza Środziemnego.
Spacer po uliczkach Efezu wprowadza nas w starożytny świat. Odrobina wyobraźni wystarczy, by zobaczyć to miasto takim, jakim było przed wiekami, tętniące życiem, z pięknymi budowlami i marmurowymi drogami.
Najwspanialszą ulicą Efezu była Droga Arkadyjska zwieńczona szeregiem kolumn tryumfalnych. Prowadzi ona od portu do ogromnego teatru, mogącego pomieścić nawet 25 tys. widzów. Ten hellenistyczny obiekt wkomponowany w zbocze góry Pion odnowili Rzymianie.
Dalej podążamy Drogą Marmurową, mijamy agorę - główny plac targowy miasta, a zaraz za nią ukazują się okazałe ruiny wspaniałej Biblioteki Celsusa zbudowanej w II wieku. Inną piękną budowlą, której efektowne ruiny zachowały się do dnia dzisiejszego, jest Świątynia Hadriana, również pochodząca z II wieku. Marmurowe płaskorzeźby na fasadzie przedstawiająmitologiczne bóstwa.
Oglądając te cuda, trudno uwierzyć, że stoją one tutaj już tyle wieków. Piękna jest również droga pomiędzy olbrzymią Świątynią Domicjana i Łaźniami Variusa, wzdłuż której ustawione są jońskie i korynckie kolumny niczym kamienne szpalery. Tutaj też zachował się niewielki, marmurowy Odeon - miejsce wykładów czy koncertów.
Warto poświęcić trochę czasu na dokładne "spenetrowanie" Efezu, tak by poczuć tę atmosferę, przenieść się na chwilę do czasów starożytnych, które znamy jedynie z książek i filmów.
Opuszczając Efez ruszamy dalej na południowy -wschód Turcji. Po drodze zatrzymujemy się w jeszcze jednym osławionym miejscu - w Pamukkale !
Wcześniej, gdy Turcją mało co się interesowałam i znałam ją głównie z widokówek, Pamukkale wydawało mi się tam najważniejszym, najfajniejszym i najbardziej znanym miejscem. Moja wizyta nieco zweryfikowała te poglądy.
Owszem, jest to coś niecodziennego, ciekawego i warto nadrobić kawałek drogi, ale z odległej Alanyi wycieczki do samego tylko Pamukkale chyba bym nie polecała, ale to tak jak ze wszystkim, tylko i wyłącznie kwestia gustu.
Te lśniące w słońcu, białe tarasy wapienne, jakby przyklejone do zbocza góry, znajdują się około 20 km od miasta Denizli i z daleka wyglądają na całkiem malutkie, ale na miejscu okazuje się, że starczy tego na całkiem fajny spacer na bosaka (tylko tak można wejść) z przystankami na kąpiele w płytkich, naturalnyh basenach z lazurową wodą, no i oczywiście na fotki 🙂
Turystów tu sporo, słońce przypieka, ale widoki z góry naprawdę ładne. Ponad trawertynami widoczne są ruiny Hierapolis - miasta-uzdrowiska wzniesionego jeszcze przez Rzymian, a jeszcze wyżej rozpoczyna sie kraina luksusu - hotele i baseny z ciepłą wodą, pełne rozanielonych przybyszów z całego świata. My poprzestaliśmy na darmowej ławeczce. Chwila odpoczynku i dalej w drogę, tym razem już do celu - małej miejscowości niedaleko Alanyi.