Babia Góra

Przejście dość może i banalne, ale co tam🙂 - podjeżdżamy samochodem na Przełęcz Krowiarki i startujemy czerwonym szlakiem w górę. Na Sokolicy robimy mnóstwo fotek, bo też i widoki są niezwykle malownicze - skałki i daleka panorama. A potem to już mozolnie wspinamy się ku szczytowi Babiej. Idziemy i idziemy, a końca nie widać🙂
Sam szczyt Babiej Góry to malownicze zwałowisko kamieni i skał. Akurat tym razem mocno wiało - nie dało się nie tylko rozmawiać, ale nawet oddychać - wiatr wciskał powietrze z powrotem do płuc. Długo więc na szczycie nie wytrzymaliśmy, po krótkim odpoczynku zaczęliśmy schodzić - ku schronisku na Markowych Szczawinach. Schronisko było akurat remontowane - dookoła jeździło pełno sprzętu budowlanego, a teren wokół przypominał plac budowy (bo tez i był nim🙂. Minęliśmy więc plac i poszliśmy dalej, niebieskim szlakiem do samochodu zostawionego na Krowiarkach. Zejście jest dość strome, przynajmniej na początku, no ale wysokość Diablaka zobowiązuje (1725 m n.p.m.)...
Choć to niższa - i możnaby sądzić - mniej niebezpieczna góra niż tatrzańskie szczyty, nie zdarzyło mi się widzieć turystów niewłaściwie ubranych, co w okolicach Morskiego i Czarnego Stawu jest normą. Tu nikt nie zasuwa w klapeczkach po śniegu ani w trampkach po śliskich kamieniach🙂
Czas przejścia: jakieś 5 godzin, bez postojów, i bez robienia zdjęć😉