Wycieczka na koniec Polski, czyli wypad na Hel

17.09.2016 – Hel
Przy okazji wizyty u kumpla, wybraliśmy się z rodzinką na Hel. Wstyd przyznać, ale na Helu ostatni raz byłem z 30 lat temu przy okazji jakichś kolonii. Tyle razy byliśmy w pobliżu (Władysławowo, Karwia), a jakoś nigdy nie było po drodze.

Na szczęście tego dnia dopisała pogoda, korków też nie było praktycznie wcale, więc wypad na koniec Polski był bardzo udany. Zaliczyliśmy oczywiście fokarium (bardzo ciekawe) i dobrą rybkę w restauracji, po czym udaliśmy się wzdłuż brzegu na koniec Polski (symbolizowała to sterta ogromnych głazów), ludzi mnóstwo, co odważniejsi łapali jeszcze jedne z ostatnich chyba promieni letniego słońca. Mój kumpel wykąpał się w morzu, a ja żałowałem, że nie zabrałem kąpielówek.
Wracając, zatrzymaliśmy się przy drewnianym kutrze, który jak mnie pamięć nie myli, zwie się WŁA 55, zapoznaliśmy się z jego fascynującą historią (zainteresowanych odsyłam do strony: http://www.naszbaltyk.com/wszystkie-kategorie/historia-artykuly/2944-historia-kutra-wla-55.html), po czym wróciliśmy nadbrzeżem do auta i do Redy, do mieszkania naszych znajomków.

To był bez wątpienia bardzo udany, jednodniowy wypad.