Trzy Korony, Sokolica

Listopadowy długi weekend musieliśmy jakoś wykorzystać i mimo parszywej pogody zdecydowaliśmy, że chociaż jeden dzień spędzimy w górach. Chcieliśmy jechać gdzieś dalej, ale też żeby było chociaż trochę emocjonująco. Wybraliśmy Pieniny i dwa szczyciki, na które po prostu trzeba pojechać. Mieliśmy trochę szczęścia bo ze względu na warunki ludzi było mało, więc szło się fajnie, nikt nie zasłaniał widoków, ani nie hałasował 🙂.
Weszliśmy po metalowych podestach na 3Korony, a potem "zwiedzaliśmy" ruinki Zamku Pienińskiego, a następnie udaliśmy się "Sokolą Percią" na Sokolicę. O tej perci słyszałam wcześniej, że jest taka jak Orla, tylko że w Pieninach. Bardzo się zawiodłam, bo to były tylko metalowe barierki wkute w skalną grzedę, którą bardzo łatwo obejść dołem. W dodtku było hiper ślisko, wszędzie pełno pognitych liści, więc nie szło się komfortowo. Za Czertezikiem czekało nas strome zejście na przełęcz, a potem równie strome podejście na Sokolicę. Widok był stamtąd na Czerwony Klasztor, zakrętasy na rzeczce i okoliczne góreczki. Każdy z nas zrobił sobie fotę z sosenką. Ja oczywiście fotki nie mam, bo mimo że minęło półtorej roku, to jeszcze zdjęć nie dostałam 😢.

Schodziliśmy strasznie stromym szlakiem do Krościenka. Kilka razy się poślizgnęłam. Aż żałowałam, że nie mam dupolotu, przynajmniej byłabym szybciej na dole i może mniej bym się ubrudziła 🙂.