Sarnia Skała

Z moim chorym kolanem nie mogłam sobie pozwolić na długie trekkingi, a chciałam jeszcze gdzieś wejść. Wybór padł na Sarnią Skałkę - szczyt, na którym byłam kilkanaście lat wcześniej. Skoro nie mogłam wejść wyżej, to chciałam przynajmniej nacieszyć oczy widokami.
Przejście Doliną Strążyską jak zwykle było pełne ludzi, ale na czarnym szlaku ich ilość zmalała do stopnia prawie komfortowego. Na szczycie znów pojawiło się nie wiadomo skąd dużo ludzi, a pod szczytem przezyłam mały szoczek, kiedy zobaczyłam, jak ludzie z dziećmi starają się omijać łańcuch i w jak dziwny sposób wchodzą, tudzież schodzą, taranując się nawzajem. Już się nauczyłam nie zwracać uwagi i sposkojnie czekałam, aż ten tłumek się przewali.

A na Sarniej widoki jak zwykle piękne. Nad Giewontem przelatywały dwie paralotnie (nie mam zdjęcia), a Orla prezentowała się w pięknie, cała oświetlona słońcem 🙂. Dolina Białego z kolei jak zwykle urocza i turystów niewielu na szczęście. Tylko cisza, spokój i szum wody 🙂.