Rusinowa Polana i Gęsia Szyja
Tę trasę polecam w szczególności w dni restowe oraz emerytom i rencistom, matkom z dziećmi, osobom na wózkach i z wózkami (z wyjątkiem Gęsiej Szyi). Szlak pozwala rozkoszować się widokami na Tatry Wysokie i trochę sobie w nich pobyć. Można też wejść na Gęsią Szyję w zimie, jeśli ma się raczki. Kiedyś pisałam artykuł o tym szlaku na Planecie Gór. Linka nie wstawię, kto ma chęci, to znajdzie bez problem 🙂.
Dzień wcześniej weszliśmy z koleżanką na Ornak. Było bardzo wietrznie i trochę się zmęczyliśmy. Kolejnego dnia mieliśmy w planach Młynarza, na którego wybieram się już parę lat - szczyt poza szlakiem, nie należy do żadnej korony górskiej, ale mój partner wspinał się na nim wielokrotnie i uważa, że warto iść. Trudno spotkać tam człowieka, łatwiej dźwiedzia 🙂. No ale jakoś tak wyszło, że przed 6.00 nie wstaliśmy, tylko troszkę później. Na Młynarza było już za późno. Wybraliśmy Rusinową, żeby troszkę się na słoneczku wygrzać. No i Gęsia Szyja stanowiła przedostatni z moich niezdobytych dotąd szlakowych tatrzańskich polskich szczytów 😉.
Wyjechaliśmy na tyle wcześnie, by zająć miejsce na małym parkingu, a potem na luzie spacerkiem doszliśmy do polanki. Posiedzieliśmy dość długo na słońcu, po czym weszliśmy na Gęsią. Liczyłam na super widoczki, ale no niestety szczyty były pod białą pierzynką. Nasz Młynarz także. Dobrze, że nań nie poszliśmy, bo wchodzić tam w mgle to zupełnie bez sensu.