Cinque Torri
Od lat staram się czas w okolicy moich urodzin spędzać w górach. W 18-stkę poszłam na Błatnią, na 20-ste byłam w schronisku w Chochołowskiej, na 21. sprezentowałam sobie Świnicę, a każde kolejne urodziny przez następne 7 lat spędzałam w Tatrach. Wymarzyłam sobie 30-stkę w jakimś wyjątkowym miejscu, lepszym niż Tatry, bardziej wyjątkowym. Jako że w 2010 roku pojechaliśmy na wakacje do Arco, a 30 sierpnia musieliśmy wracać, to postanowiłam, że wracając zahaczymy na 3 dni o Dolomity. W planach było wspinanie sportowe, bo na ferraty nie mieliśmy sprzętu, a robić lonżę z dwóch pętli i hms-ów to trochę słabo. W Arco zaliczyłam krótką ferratę zupełnie bez asekuracji, z plecakiem wypełnionym szpejem (brak równowagi) i na samą myśl, że miałabym przejść coś podobnego, tylko kilkaset metrów wyżej miałam mdłości. Dlatego też zwykły wspin był jedyną możliwą opcją.
W Dolomity przejechaliśmy niezwykle widokową trasą, która wspina się na wysokość ok. 2500 metrów. Zwiedziliśmy Cortinę d'Ampezzo, do której bardzo bogaci ludzie przyjeżdżają zimą na sanki 😉, a w której nie ma nic specjalnie ciekawego poza otaczającymi ją górami i hiper drogimi sklepami. Jest tam też camping (drogi) i sklep Eurospin (tani), w którym dokonaliśmy zakupu trzech butelek wina po euraczu za sztukę i uzupełniliśmy prowiant. Następnie zaparkowaliśmy samochód na leśnej drodze, której nie widać z drogi głównej i po zmroku rozbiliśmy nasze namiociki. A zrobiliśmy tak dlatego, że w Dolomitach nie można spać na dziko, wszystkie parkingi są patrolowane i nawet jeśli śpi się w camperze, to i tak można dostać mandat i to podobno nie mały.
W nocy temperatura spadła do -5 stopni, co było szokiem dla nas, jako że 300 km dalej na południe w nocy było 30 stopni. Koledze nawet osiadł szron na tropiku od wewnętrznej strony.
Obudziłam się o poranku w dniu moich urodzin. Wyszłam z namiotu i zobaczyłam majestatyczną, oświetloną promieniami słońca ścianę Tofany tuż nad lasem, po prostu na przeciwko mnie 🙂. To są takie chwile, w których nie dowierzam temu, co widzę, nie wierzę, że jestem tu, gdzie jestem, w tym górskim raju 🙂.
Przed 6-stą, zebraliśmy się i pojechaliśmy leśną, asfaltową drogą do góry, na parking pod schroniskiem "Rifugio 5 Torii". Droga dojazdowa jest czynna od 6 do 9 rano i od 17 do 20 wieczorem. W innych godzinach szlaban jest zamknięty. Mieliśmy więc cały dzień. Podeszliśmy do wież, do schroniska Scoiattoli (ok. 2300 m n.p.m.), potem pod skałki, ogarnęliśmy topo i zaczęliśmy się wspinać. Nie jestem pewna, ile dróżek wtedy padło, bo gdzieś mi się zgubił plik ze statystykami wspinaczkowymi, jednak dzień nie był stracony. Słońce przygrzewało, wiał wietrzyk, wokół wspinali się różni fajni ludzie, były też kursy wspinaczkowe, które wychodziły dwuwyciągową drogą na szczyt najwyższej z wież, Torre Grande (2361 m). Przyszedł też duży biały golden retriever i z uśmiechem na pysku przytulił się do mnie, kiedy siedziałam sobie na boczku 🙂. Piesek ów należał do pary ratowników, która sobie patrolowała okolice i za nic nie chciał dać się ode mnie odciągnąć 🙂.
Zrobiłam tam dwie fajne, średniej długości piąteczki. Odkryłam, że sportowe wspinanie w wysokich górach to super sprawa. Wszystko jest obite, choć nie tak gęsto jak w Arco, jest bezpiecznie, nie ma jakiejś wielkiej lufy, a widoki wprost bajeczne. Aż mi się tam chciało płakać ze szczęścia, jak doszłam do stanowiska i rozejrzałam się wokół 🙂.
Po południu poszliśmy do schroniska pod wieżami na espresso (jestem wielbicielką kawy i wszędzie, gdzie jestem muszę ją przetestować 🙂. Było naprawdę pyszne. Pospacerowaliśmy sobie trochę, a potem zjechaliśmy na dół, gdzie poimprezowaliśmy hucznie w samochodzie z włączonym ogrzewaniem. Namiot znów rozbijaliśmy po ciemku. Następnego poranka obudziliśmy się i nie było widać żadnych Tofan, wszędzie było mleko, a jak wjechaliśmy do Austrii to lało jak z cebra. W PL oczywiście jak zwykle powitał nas ziąb, 4 stopnie i deszcz ze śniegiem.
Zastanawiam się, gdzie spędzę moje 40. urodziny, w końcu to już niedługo 😉.
Trasa: http://www.planetagor.pl/places/application/TrialPage.php?ID=4368