Wrota Chałubińskiego + Szpiglasowy Wierch
Naszą wędrówkę z parkingu na Palenicy rozpoczęliśmy o 5 rano-czyli ostatni dzwonek na wyjście w góry 🙂 Z nóżki na nóżkę przemierzaliśmy pustą asfaltową drogę-pogoda się zrobiła i zapewne za kilka godzin będą tu już tłumy-a my już będziemy wysoko-na szczęście. Dochodzimy do Włosienicy i naszym oczom w końcu ukazuje się majestat Mięguszowickich Szczytów...widok bezcenny tym bardziej, że w około pustki..jaki tu spokój...Przemierzamy ostatnie metry katorgi i stajemy przy Morskim Oku...tutaj kilku turystów kręci się w okół schroniska, a w samym Morskim Oku pływa nurek...ciekawe czego ów pan szuka 🙂
Jest godzina 7-czas bardzo dobry jesteśmy zadowoleni, że tak szybko udało nam się dojść do schroniska. Przerwę jednak zarządzamy nieco wyżej-na Przełęczy, gdzie jest rozwidlenie dwóch szlaków-czerwonego na Wrota Chałubińskiego i żółtego na Szpiglasową Przełęcz-rozkoszujemy się widokami o poranku i powoli ruszamy żółtym szlakiem w stronę naszego celu.
Im wyżej tym widoki wspanialsze, a i pogoda robi się całkiem wspaniała 🙂 czasem warto zaryzykować i jechać sprawdzić samemu co i jak na niebie się ma, żeby później nie klnąć pod nosem przed komputerem, że cholera-pogoda igła, a ja siedzę w domu. Wolnym tempem mijamy strumyki przecinające żółty szlak i obserwujemy jak w oddali na Mnichu taternicy działają na ściance. Powoli zbliżamy się do Przełęczki, gdzie zarządzamy przerwę śniadaniową. Śniadanie w takim miejscu smakuje wybornie. Widoki są cudowne, a w oddali widzimy nasze Wrota na których wkrótce się znajdziemy. Cieszymy się, że zaryzykowaliśmy i tu jesteśmy...po 30 minutowym popasie ruszamy dalej czerwonym szlakiem do celu wycieczki. Para turystów, z którą mijaliśmy się co jakiś czas już daleko przed nami-postanawiamy nadgonić nieco, ale przed nami jakaś mała przeszkoda ... zalany szlak. Musimy przeprawić się po skałkach obok-nie chciałabym wpaść od takiej lodowatej wody mimo gorąca jakie zaczyna nam doskwierać 🙂
Idziemy dosyć szybkim tempem do czasu, aż nie zaczyna się z naszej fajnej ścieżki robić lekko nachylona trasa, zmieniająca się w nieco bardziej pionową. Tu już krok za krokiem, w pocie czoła wdrapujemy się wyżej i wyżej. Kminimy jak iść w zimie, bo oczywiście mamy już plan 🙂 Na szczycie siedzi mijana para turystów, co owocuje przyjemną pogawędką. Odgadujemy kolejno szczyty jakie znajdują się w zasięgu naszych oczu i kombinujemy jak wejść na Szpiglasowy Wierch granią nie schodząc przepisowo w dół na szlak 🙂 niestety porzucamy ten plan, bo od połowy grani nie wiemy czego się spodziewać. Para schodzi, a do nas dołącza starszy turysta z którym również zamieniamy parę słów. Po czym on schodzi i nas zostawia...szybkim tempem udało mu się zejść. Rozkoszujemy się widokami równe pół godziny i patrząc na czas, stwierdzamy, że szkoda czasu marnować- ruszamy na Szpiglasowy Wierch, na którym ja jeszcze nie byłam.
Schodząc rozmyślamy...no przecież nie będziemy robić kółka do krzyżówki...to spory kawał czasu-robimy małą przecinkę. Kończąc zejście z Wrót ścinamy szlak na pierwszy zakręt szlaku żółtego na Szpiglas-szkoda, że w lecie nie jest on tu jakoś wytyczony, a na zimę zamykany. Widać, że jest to miejsce, które lawiny sobie bardzo upodobały, temu pewnie nie przebiega tędy żaden szlak, ale wiecie jak to jest w górach, każda minuta ma znaczenie. Szybkim tempem znajdujemy się na szlaku żółtym i przepisowo ruszamy dalej. Chmury w między czasie zaczynają się gromadzić i niebo z błękitu zmienia się w granat. Dochodzi 11:30 jak zbliżamy się do Szpiglasowej Przełęczy i wtedy też słyszymy pierwszy pomruk burzy.
Po dojściu na Szpiglasową Przełęcz (2110) znowu rozlega się kolejny stłumiony odgłos burzy. Mgła i chmury nachodzą z każdej strony. Waham się czy iść na ten szczyt czy odpuścić-ale wiadomo jak w praktyce-15 minut nas nie zbawi ( a może zbawi??). Ruszamy na szczyt z którego już niestety mało co widzę 😢 robimy kilka fotek i ruszamy w dół do Doliny Pięciu Stawów Polskich.
Szlak od Doliny Pięciu Stawów wcale nie wyglądał tak źle jak przypuszczałam. Łańcuchy bardzo się przydają w miejscach w których je umieszczono-na wypadek mokrej skały nie jednemu pewnie tyłek uratowały. Dzisiaj jest sucho, więc schodzenie nie jest aż tak dramatyczne. Raz dwa mijamy 50 metrową ścianę ubezpieczoną biżuterią tatrzańską. Dalej już łagodnie szlak opada w dół do szlaku pomiędzy Zadnim a Wielkim Stawem Polskim. Pomimo pomruków burzy ludzie idą na szczyt. A ja chcę jak najszybciej znaleźć się na dole 🙂 Dopiero między stawami łapie nas mały deszczyk, który szybko przestaje nam towarzyszyć.
W schronisku robimy sobie godzinną przerwę do zregenerowania sił na zejście Doliną Roztoki do ceprostrady morskiego. W między czasie polewa troszkę bardziej, a ja sącząc piwko rozmyślam już o kolejnym szczycie do zrobienia. Turystów nie tak dużo,więc na zejściu zielonym koło Siklawy można w spokoju się zatrzymać i pobyć chwilę z szumem wody życia.
I wszystko było by ok, gdyby nie śmieci, które mnie bardzo drażnią. Postanowiliśmy zrobić dobry uczynek dla natury i ich trochę pozbierać. Do asfaltówy nazbieraliśmy dwa średnie worki, a w między czasie rodzice, którzy nas mijali, edukowali swoje pociechy, że wyrzucanie śmieci nie godne jest prawdziwego turysty-taka edukacja chyba bardziej dotrze do dzieci niż inny przekaz, a staremu jak głupi to już nic nie przemówi do rozsądku. I tak myślę, że jak każdy z nas jednorazowo przebywając w górach podniósł chociaż jeden śmieć, mielibyśmy naprawdę czyste góry. Warto się nad tym zastanowić i praktykować.
Link do trasy: http://www.planetagor.pl/places/application/TrialPage.php?ID=13789