Na Prusów z Żabnicy
Prusów - szczyt w Grupie Lipowskiego Wierchu i Romanki w Beskidzie Żywieckim, a wznoszący się na wysokości 1010 m n.p.m. Niezalesiony odcinek szczytowego spłaszczenia grzbietu Prusowa stanowi dobre miejsce widokowe. Panorama obejmuje wschodnie stoki Beskidu Śląskiego, znaczną część Kotliny Żywieckiej, zachodnią część Beskidu Małego oraz szereg szczytów Beskidu Żywieckiego. Stosunkowo wyrównany i płaski grzbiet Prusowa ma długość około 1 km. Dawniej pola orne zajmowały cały ten grzbiet oraz znaczną część stoków Prusowa. Obecnie już od dawna nie są uprawiane. Pozostałością po nich są łąki, miedze, zagony i liczne kupy zbieranych z pól kamieni na granicach działek.
Opis tej wycieczki zacznę od tego skąd się wziął pomysł by się tam wybrać. Byliśmy wtedy na wczasach w Węgierskiej Górce, a nocowaliśmy w cudnym miejscu w przysiółku Babicki. Dla mnie jest to miejsce gdzie czas się zatrzymał, ale do tego jeszcze wrócę bo to temat na osobny wpis. Obok przebiega czerwony szlak na Baranią Górę, a wychodząc na krótki spacerek pod kapliczkę mogliśmy podziwiać piękną panoramę Lipowskiego Wierchu, Rysianki i właśnie Prusowa. Odkąd pierwszy raz zobaczyłam ten widok, a w szczególności dobrze widoczny szlak na szczyt Prusowa, który stamtąd wyglądał jak wstążka, postanowiłam że musimy tam dotrzeć.
I tak udało się to w ostatni dzień. Namówiłam męża byśmy sobie zrobili ostatni spacerek po okolicy. "Zapomniałam tylko wspomnieć że może być to trochę stromy spacerek" Podjechaliśmy do Żabnicy, pod starą, drewnianą dzwonnicę i stamtąd ruszyliśmy. Początkowo mieliśmy dojść do przysiółka Boruć i tam zejść spowrotem w dół do Żabnicy.
Szlak na ten szczyt w większości prowadzi pod górę, jest tylko kilka prostych od Opis tej wycieczki zacznę od tego skąd się wziął pomysł by się tam wybrać. Byliśmy wtedy na wczasach w Węgierskiej Górce, a nocowaliśmy w cudnym miejscu w przysiółku Babicki. Dla mnie jest to miejsce gdzie czas się zatrzymał, ale do tego jeszcze wrócę bo to temat na osobny wpis. Obok przebiega czerwony szlak na Baranią Górę, a wychodząc na krótki spacerek pod kapliczkę mogliśmy podziwiać piękną panoramę Lipowskiego Wierchu, Rysianki i właśnie Prusowa. Odkąd pierwszy raz zobaczyłam ten widok, a w szczególności dobrze widoczny szlak na szczyt Prusowa, który stamtąd wyglądał jak wstążka, postanowiłam że musimy tam dotrzeć.
I tak udało się to w ostatni dzień. Namówiłam męża byśmy sobie zrobili ostatni spacerek po okolicy. "Zapomniałam tylko wspomnieć że może być to trochę stromy spacerek" Podjechaliśmy do Żabnicy, pod starą, drewnianą dzwonnicę i stamtąd ruszyliśmy. Początkowo mieliśmy dojść do przysiółk cinków. I tak już sam początek jest pod górkę, ale za to leżąca na łące krowa bardzo ucieszyła naszą córcię, która w nosidle może spokojnie sobie wszystko oglądać. Po trudnym początku szlak się wyprostował prowadząc przez las, choć nie trwało to zbyt długo bo po chwili zobaczyliśmy następne strome podejście. Tam też zrobiliśmy sobie przerwę, a Izunia podjadła sobie ostrężyn.
No ale czas ruszać dalej. Rekompensatą były wspaniałe widoki, które zaczęły się od tego momentu, a które wraz z pokonywaniem następnym metrów robiły się coraz bardziej rozległe. Chyba pamięć mnie nie myli ale chodząc po Beskidach była to najbardziej ciakawa panorama góskich szczytów jakie do tej pory oglądałam. Beskid Śląski, Mały, Żywiecki, Kotlina Żywiecka w zasięgu wzroku - czego można chcieć więcej.
Najciekawszy fragment szlaku był przed nami. Jest to polana Boruć, przez którą jak wstęga wije się szlak. Szlak, który jest widoczny nawet z daleka, szlak który widziałam z miejsca gdzie nocowaliśmy. Przez jakiś czas prowadzi łagodnie między pastwiskami, które są ogrodzone drewnianymi płotami. Mnie bardzo to miejsce zauroczyło, podobnie jak widoki stamtąd. Mogliśmy nawet dostrzec polanę, gdzie stoi kapliczka w naszych Babickach.
Jak pisałam mieliśmy w tym miejscu zejść w dół, ale stwierdziliśmy że jak już jesteśmy tak blisko to szkoda nie dotrzeć na szczyt, do którego kilka dni temu brakło nam kilku metrów. Niestety tu zaczyna się najgorszy odcinek szlaku, gdzie widoczne strome podejście wchodzące w las wydaje się nie mieć końca. Z dołu wyglądało to na krótki odcinek a w rzeczywistości za kolejnym zakrętem nadal było pod górę. Medal dla męża za wejście na ten szczyt z córcią na plecach, bo jest co nieść.
Na szczęście stromizna się w końcu skończyła i doszliśmydo celu, choć sam szczyt jest trudny do określenia, bo ciągnie się gdzieś przez kilometr. Ale dotarliśmy do miejsca, gdzie poprzednio zeszliśmy ze szlaku. Tak więc przez dwie wyprawy przeszliśmy od Milówki, przez Halę Boraczą i Prusów do Żabnicy. Schodząc spowrotem już spokojnie mogłam nacieszyć oczy widokiem Beskidów w całej okazałości bez oglądania się do tyłu.
I tu Pan Tadeusz mi do głowy przychodzi...
"... A wszystko przepasane, jakby wstęgą, miedzą
Zieloną, na niej z rzadka ciche grusze siedzą...."
O Prusowie wcześniej nie słyszałam, a jest to miejsce warte zdobycia, warte tych widoków i ciszy. Bo w odróżnieniu od pełnej ludzi Hali Boraczej, gdzie też jest urokliwie, tam spotkaliśmy cztery osoby na całym szlaku. A panorama Beskidów ma tu znacznie większy zasięg. Cisza i spokój to dobro deficytowe w tych czasach, czasem nawet w górach.