Moje Biakło

Trochę wolnego czasu i okienko pogodowe. Tylko tyle i Aż tyle czasami wystarcza do pełni szczęścia. Ponieważ jurajskie włóczęgostwo odłożyłam na sezon jesienny, jestem bardzo niepocieszona aurą jaka obecnie panuje już od dłuższego czasu .... złota jesień właściwie tylko mrugnęła do nas przez ułamek jesieni, liście szybko opuściły swe miejsca no i ciągła szaruga... udało się w tak zwanym między czasie przywitać już Biakło – bardzo wietrzne Biakło... i aleję klonową w Złotym Potoku – akurat utrafioną w złotej szacie, no i jeszcze źródełko Elżbiety w odmiennym nastroju – jesieni owszem, ale tej rudej i to nie złociście rudej, lecz zgniło-rudej, ale cóż to jest.... Nastroje ostatniej soboty ciężko było wyczuć, ostatecznie Biakło stanęło na mojej drodze – bezwietrzne Biakło...! Deszcz ostatecznie nie spadł, a niebo wynagrodziło uraczając zachodem słońca. Choć szata wokół mocno już przerzedzona, widok na jesienne Sokole Góry i dookolne lasy jak zwykle cudny, jeszcze purpurowe, jeszcze żółcące się plamy w nisko stąpającym słońcu. Po szarym tygodniu – raj na ziemi.