Długi weekend sierpniowy 2016 w Poznaniu – dzień I

Nareszcie nadszedł długo wyczekiwany weekend sierpniowy. Z perspektywy czasu, planowaliśmy go nieco inaczej (Berlin), ale jak to często bywa, spaliło na panewce. Może innym razem ten Berlin, a zamiast niego stolica Wielkopolski nam się zamarzyła. Tym bardziej, że przez 5 lat studiów było to moje miasto, a córa nigdy w nim nie była. Okazja więc nadarzyła się świetna, by w końcu choć w jakimś procencie stolicę Pyrlandii dziecku pokazać.
Ale zanim dotarliśmy w piątek do Poznania, po drodze zajechaliśmy po kolei do: Strzelna, Gniezna i na Ostrów Lednicki.

Najpierw Strzelno. W tym mieście byliśmy niezliczoną ilość razy, jednak nigdy turystycznie, a zawsze przejazdem tylko. W związku z tym, tym razem zaplanowałem odwiedzenie miejsc najbardziej znanych w tym mieście, czyli rotundę św. Prokopa oraz stojący tuż przy niej Kościół Świętej Trójcy i Najświętszej Marii Panny.
Trochę słów o wrażeniach. Przywitał nas pan Damian Rybak, bardzo ciekawy człowiek, zresztą autor przewodnika po obu obiektach, które zwiedzaliśmy, i który to przewodnik można nabyć w kasie za symboliczne złotówki. A warto, bo w bardzo ciekawy sposób „oprowadza” nas po zabytkach.

Cóż można powiedzieć o rotundzie św. Prokopa? Jest to największa romańska rotunda w Polsce, z wyjątkowym, prostokątnym prezbiterium. Ja zapamiętałem przede wszystkim to, że w emporze (rodzaj balkonu z autentyczną XII-wieczną kolumną) znajdującej się tak jakby na piętrze, naprzeciw ołtarza, zasiadał niegdyś i to ponoć kilkakrotnie sam Władysław Jagiełło! W świątyni tej warto również zwrócić uwagę na XII-wieczną kropielnicę, wyciosaną z jednego kamienia – piaskowca, czy też na najstarsze w Polsce stacje drogi krzyżowej (z 1531 roku), wykonane w drewnie dębowym, bardzo zniszczone ponieważ niegdyś wisiały na pobliskim cmentarzu. Na zewnątrz, tuż po prawej stronie wejścia, znajduje się ciekawy granitowy kamień – z anagramem imienia Piotr. Znak ten może się kojarzyć ze swastyką, która przecież, nim Hitler użył jej do własnych celów, w starożytności oznaczała i symbolizowała szczęście, zaś w Indiach - ogień, czy słońce. Zresztą jej nazwa pochodzi z sanskrytu i oznacza „przynoszący szczęście”.
Co do drugiego, wspaniałego obiektu w Strzelnie, to może z zewnątrz nie robi takiego wrażenia, zwłaszcza ta barokowa fasada, za to wewnątrz skrywa już niesamowite perełki, jak choćby te dwie romańskie kolumny – z personifikacją cnót (na pierwszej - południowej) i przywar (na drugiej). Podobne kolumny można zobaczyć jedynie w dwóch miejscach – w Hiszpanii w Santiago de Compostela oraz we Włoszech, w Wenecji. Mają ponad 800 lat, a przez ponad 200 lat nikt o nich nie wiedział, gdyż były obmurowane cegłą i zatynkowane aż do 1946 roku! Coś niesamowitego po prostu!



Co jeszcze w tym kościele wartego zobaczenia – polichromie barokowe, chór muzyczny, zespół pięciu przepięknych konfesjonałów, piękny ołtarz główny, kaplica św. Restytuta z tymi aniołkami spoglądającymi przez lunety, zakrystia z malowidłami ściennymi i wiele, wiele innych. Jest tu też chrzcielnica, w której ochrzczono arcybiskupa Stanisława Gondeckiego, są relikwie (cząstka krwi) naszego świętego papieża, Jana Pawła II, jak i ołtarz Krzyża Świętego – jak dla mnie coś niesamowitego, bo cały ołtarz jest relikwiarzem, w którym znajduje się 658 (!) relikwii świętych, błogosławionych i męczenników (najwięcej w Polsce), zaś najcenniejszą z nich są umieszczone w monstrancji nad tabernakulum, drzazgi z krzyża na którym zmarł Jezus – ponoć potwierdzone papieskimi dokumentami.
Po wyjściu z kościoła wstąpiliśmy też oczywiście do Romańskiego Muzeum, które po prostu warto zobaczyć, jak to muzeum, a także obeszliśmy całość dookoła.

Ze Strzelna pojechaliśmy do Gniezna. Wiadomo, są takie miejsca w naszym kraju, w których choć raz trzeba być, zobaczyć je. No i do nich należą oczywiście słynne Drzwi Gnieźnieńskie w Archikatedrze Gnieźnieńskiej, które rzecz jasna widzieliśmy, mimo - jak na mój gust - zbyt wygórowanej ceny tej „przyjemności”. (Żeby nie wyjść jednak na jakiegoś zgreda, dodam tylko, że zdaję sobie sprawę z tego, że koszty utrzymania takiego zabytku są niewyobrażalnie wysokie). Na szczęście w tej cenie była pani przewodniczka, która w dość ciekawy sposób opowiedziała nam, co takiego na tych drzwiach jest ważnego. Czyli przedstawiono życie św. Wojciecha, jakby ktoś nie wiedział.
Wrażeń z pobytu w Katedrze przedstawiać zbytnio nie będę, bo i po co. Tu trzeba być po prostu, jak napisałem powyżej. A kto był, ten wie co to za uczucie.

Oczywiście oprócz Bazyliki Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny, zwiedziliśmy także Rynek i okolice, w tym dwa deptaki, czyli ulice Tumską i Bolesława Chrobrego. Piękne miasto, ładne uliczki, kamienice, no i ten pomysł z herbami miast należących do Związku Miast Polskich – coś fajnego, chyba nigdzie się z czymś takim nie spotkałem. Niestety, nie pomyśleliśmy o tym, by odszukać herb naszej Chełmży…
Z pierwszej stolicy Polski udaliśmy się już na Ostrów Lednicki, gdzie nikt z naszej trójki nigdy nie był. A naprawdę warto, koniecznie trzeba tam być. Może ktoś pomyśleć, że niby to kupa kamieni, i czym się tu zachwycać, ale jak człowiek użyje wyobraźni i pomyśli, co tam się działo te 1050, czy 1000 lat temu, to ciarki na plecach murowane.



Jak wiemy, wyspa ta (bo Ostrów Lednicki jest jedną z 5 wysp na jeziorze Lednica) jest jednym z najważniejszych miejsc historii naszego kraju. Za panowania Mieszka I i Bolesława Chrobrego była jednym z głównych ośrodków obronnych i administracyjnych Polski. Na wyspie, w centrum plemienia Polan, zachowały się pozostałości grodu oraz relikty najstarszego w Polsce zespołu preromańskiej architektury pałacowo-sakralnej (z basenami do chrztu) i wolno stojącego kościoła cmentarnego z grobami. Oba obiekty wzniesiono w czasach panowania Mieszka I – tuż przed 966 rokiem (!).
Powoli zwiedziliśmy całą wyspę. Co nam się na wyspie podobało najbardziej? Wszystko. Podobał nam się też skansen, który znajduje się na „stałym lądzie” przy przyczółku promowym, a także co oczywiste, sama przeprawa promowa na wyspę.

To był bardzo intensywny i fajny pierwszy dzień tego długiego weekendu.