Słuźbowo I - Zamek Książ (Wałbrzych)

W tym roku zdecydowałam się wyruszyć na służbową wycieczkę, a skusiło mnie piękne, a zarazem dość odległe miejsce jakim jest Zamek Książ oraz Świdnica. Wszystko złożyło się idealnie, ponieważ jeszcze nie tak dawno po przeglądzie informacji, doszłam do wniosku, że koniecznie trzeba się tam kiedyś wybrać i proszę… mówisz i masz 🙂
Skąd zainteresowanie zamkiem poza samym faktem, że to zamek? Jest to trzeci co do wielkości zamek w Polsce po Malborku i Wawelu, położony na terenie Książańskiego Parku Krajobrazowego w pięknej scenerii na wzgórzu z zachowanymi częściowo pięknymi wnętrzami.

Nadchodzi 13 czerwiec (poniedziałek), czyli dzień wycieczki. Od początku wiadomo, że łatwo nie będzie, najpierw długa podróż autokarem, później napięty grafik zwiedzania zamku z przewodnikiem, palmiarni, kościółka w Świdnicy, potem obiad również na umówioną godzinę i chwila czasu wolnego i równie długa podróż powrotna, a następnego dnia do pracy od bladego świtu. Już na samym początku mogę napisać, że jak najbardziej było warto.
Już samo powstanie Książańskiego Zamku jest otoczone legendą. opowiada ona o giermku, który odnalazłszy przypadkiem w lesie worek węgla, nie zawahał się oddać go swemu władcy. Ten w podzięce nazwał go Tym, który Przynosi Kamienie Dające Ogień, polecił mu odnaleźć to cenne miejsce i wybudować tam gród obronny. Było to roku 933.

Z kolei pierwsza udokumentowana wzmianka o zamku pochodzi z 1288 roku, kiedy to Bolko I (książę świdnicko-jaworski) rozbudował zamek, przeprowadził tam swój gród. Odtąd miejsce to pełniło obok Świdnicy centralny ośrodek władzy monarszej.
Warto wspomnieć, że nazwa Książ nie funkcjonowała od samego początku, ale dopiero od roku 1947.



Z tego czasu (średniowiecza) zachowała się południowa część w zespole pałacowym, razem z długim domem, gdzie możemy obejrzeć sklepienia kolebkowe oraz z gotycką wieżą
Zamek przechodził kolejno przez ręce Husytów, władców czeskich, a nawet bandytów (np. braciszkowie Schellendorf).

Od 1503 roku należy on do jednego z najbogatszych i najbardziej wpływowych rodów śląskich i niemieckich - Haugwitz (później Hochberg). Krzysztofowi z rodu zawdzięczamy modernizację zamku w stylu renesansowym w 1548 roku. Wtedy zapoczątkowano tam tworzenie ogrodów w stylu francuskim.
Wojna 30-letnia dokonała wielu zniszczeń, których naprawa pozbawiła zamek budynków fortyfikacyjnych, zamieniając je w ogrody, a jeden z kolejnych władców Ernest Maximilian von Hochberg od 1705 roku urządzał tam swój barokowy pałac. W efekcie ich wysiłków powstało barokowe skrzydło z bogato zdobioną Salą Maksymiliana, dziedziniec honorowy i budynek bramny z dwiema stylowymi wieżami i ciągiem oficyn, które oglądamy do dziś.

Od 1891 roku zaczyna się słynna historia z Księżną Daisy (Maria Teresa), która po odejściu męża Henryka XV została jedyną piastunką zamku
Od 1907 roku zamek udoskonalono o elementy neorenesansowe, zmiany objęły również tarasy.



W latach drugiej wojny światowej, Daisy za pośrednictwem swych synów, zyskała nieprzychylność Adolfa Hitlera, któy uznał ich za zdrajców i eksmitował księżną z zamku. Od tego momentu dzieje zamku przybrały bardzo niekorzystny dla niego tor. Najpierw zagospodarowała się w Książu wrocławska Dyrekcja Kolei Państwowych, a następnie przechowywano tam zbiory Królewskiej Biblioteki Pruskiej z Berlina. W 1943 obiekt przejęła paramilitarna brygada specjalna organizacji Todt, która rozpoczęła działania adaptacyjne, niszcząc wszelkie elementy dekoracyjne i nadając pomieszczeniom surowy, koszarowy wygląd. Wywieziono wtedy wszystkie dobra, a skałę pod zamkiem poprzecinano licznymi tunelami, drążonymi przez więźniów przywiezionych tu z fili obozu koncentracyjnego Gross-Rosen, najpierw przez jeńców radzieckich i Żydów austriackich, a po upadku powstania warszawskiego przez byłych powstańców.
Po zakończeniu działań wojennych warownię przez półtora roku okupowała bratnia Armia Radziecka (nie muszę dodawać, jaki wpływ miało to na stan budowli). Potem przez lata całe zamkiem nie interesował się nikt; stał on opustoszały, bez należytej ochrony. W tym czasie ustalono jego powojenną nazwę - Książ. Pierwsze czynności zabezpieczające i remontowe prowadzono w roku 1956 z inicjatywy wojewódzkiego konserwatora zabytków. Od roku 1960 rozpoczęła się też intensywna renowacja zamkowych pomieszczeń i porządkowanie tarasów. Od 1991 zabytkiem kieruje podlegająca zarządowi gminy Wałbrzych Spółka z o.o. "Zamek Książ", wykorzystując go w celach muzealnych i hotelowych.

Dość długa historia, choć i tak mocno skrócona, jednak uważam, że jest warta zapoznania się.
Jest zamek, jest i legenda o myśliwym, która brzmi:

"Jak powiadali dawni mieszkańcy zamku i pobliskich okolic - w najstarszej, wzniesionej jeszcze przez księcia Bolka części warowni, a niekiedy i w parku nad brzegami rzeki, pojawia się, zwykle gdy księżyc zdąża do pełni - zjawa niskiego brodatego mężczyzny w zielonym myśliwskim stroju, noszonym w wiekach średnich. Odgłos jego kroków, a czasem jakby stłumiony dźwięk myśliwskiego rogu, słyszała niejednokrotnie zamkowa służba, a niektórzy książęcy goście, zażywający w parku wieczornej przechadzki, spotykali go w alejach schodzących ku rzece. Czasem widmowy myśliwy prowadził na smyczy jednego lub dwa psy niespotykanej już dziś rasy".
Z zamku udajemy się w głąb parku, tam mieści się mauzoleum Hochbergów – znajduje się ono na trasie ‘śladami księżnej Daisy’. Budowla powstała ok. 1700 roku jako pawilon letni na Topolowej Górce. 30 lat później był to już 5-boczny murowany renesansowy budynek, czyli taki, jaki zastajemy dzisiaj. Funkcję mauzoleum pełni od końca XIX wieku. Mauzoleum pełniło swoją funkcję do 1945 roku, wówczas wkraczająca Armia Czerwona zaczęła plądrować grobowiec oraz okolice. Jesienią tego samego roku dawna służba książęcych pracowników, przeniosła w tajemnicy trumnę z ciałem księżnej Daisy na cmentarz ewangelicki w obecnej dzielnicy Szczawienko, ukrywając ją w grobowcu któregoś z kupców.



W 2014 roku rozpoczęto prace rewitalizacyjne. Odnowiono dach, elewację oraz okna, drzwi i środkową część obiektu. Renowacja podziemnej krypty jest planowana w dalszym etapie (zachowała się m.in. platforma transportująca trumny oraz kilka sarkofagów). Wewnątrz możemy zobaczyć freski przedstawiające zamek z 4 stron świata autorstwa Feliksa Antoniego Schefflera.
Teraz biegniemy szybko do autobusu, by odwiedzić Palmiarnię. Opóźnienie już mamy i tak, to można mieć jeszcze większe. Kierując się tą myślą kilka osób odbija po drodze i ucieka na punkt widokowy, by móc rzucić okiem na bryłę zamku z dalszej perspektywy. Na pewno warto spojrzeć jak bryła wyłania się z zielonego gąszczu parku krajobrazowego., ale przede wszystkim warto zwrócić uwagę na stylistyczny podział zamku, który z góry jest idealnie widoczny.

Moje subiektywne odczucia są dość oczywiste – zdecydowanie bardziej urzeka mnie średniowieczna część zamku, która ze swymi dwiema bocznymi wieżami góruje na ogrodami w tylnej części kompleksu. Sprawia monumentalne wrażenie i jednocześnie bardzo klimatyczne, wręcz baśniowe, dzięki murom obrośniętym w dużej części bluszczem.
W końcu udajemy się do Palmiarni. Palmiarnia jak to palmiarnia: pełno palm, sukulentów, egzotycznych kwiatów, ewentualnie jakieś zwierzątko. Pod tym względem niczym się nie wyróżnia, choć oczywiście w każdym takim obiekcie widzimy inne gatunki roślin w innym układzie kompozycyjnym. Zaskakuje obecność białego pawia. Więc czemu jest taka wyjątkowa? Ano dlatego, że to ‘bukiet’ jaki otrzymała Daisy od Henryka XV, który w dodatku zachował się w swojej pierwotnej konstrukcji. A było to w latach 1908-1911. Daisy szczególne upodobała sobie róże, czego wyrazem jest również taras różany przy zamku. Również duża ilość rododendronów na terenie parku jest jej zasługą.

Tą atrakcją zakończył się nasz czas w Wałbrzychu, teraz udajemy się do Świdnicy, o czym w kolejnej relacji.