listopadowanie ... w drodze do Mstowa (rowerkiem)

Wolna sobota 14 listopada nie mogła pozostać niewykorzystana, zwłaszcza, że za oknem piękne słoneczko. Wybór padł na rowerową przejażdżkę do Mstowa. Wyjechaliśmy dość późno, bo koło południa. Rozpoczynamy przeprawę przez Częstochowę: kierujemy się na mostek na ulicy Dębowej i skręcamy na szutrową ścieżkę przy rzece. Ze ścieżki kawałek dalej, musimy zjechać między domkami na ulicę Hutników, która w dalszej części łączy się z ulicą Orlika- Ruckemanna w dzielnicy Zawodzie. Tędy dojeżdżamy do rozstaju w kierunku centrum lub Mirowa. My wybieramy drugą możliwość (ścieżką nad Wartą jechać nie możemy, ponieważ trwają tam roboty). Ulica Mirowska poprowadzi nas sporym odcinkiem aż do mostu na Mirowie, tam zmienia się w ulicę Mstowską, wiodącą do Przeprośnej Górki. Te dwie ulicę raczą nas miłym falowaniem terenu 😉 ale jedzie się bardzo przyjemnie… po drodze skręcamy na most, z którego chwilę obserwujemy dolinę Warty. Robię zdjęcia, bo słoneczko ładnie kształtuje krajobraz, choć jest on już znacznie przerzedzony w porównaniu do tego sprzed 5 dni, gdy wybraliśmy się na Biakło. Są tego pozytywne strony – można więcej zobaczyć, ponieważ między samymi pniami i konarami odsłaniają się dalsze widoki i tak przykładowo widzimy skalną Bramę Mirowską ze skałą Balika na czele. Po krótkiej sesji jedziemy dalej. Teraz już prosto pod Przeprośną Górkę. Mijamy stadninę Pegaz (niestety na wybiegu nie spotykamy żadnego konika) i skręcamy, zaczynając mozolny podjazd pod górę, bo zaczyna się zaraz za zakrętem, więc chwilkę to trwa. Jest to ulica św. Ojca Pio, nazwana tak ze względu na znajdujące się na górce sanktuarium pod tym właśnie wezwaniem. Prosto nie możemy jechać, ponieważ kamieniste bardziej strome podejście zmusiłoby nas do podejścia z rowerami, a potem zjazdu po długim odcinku bardzo kamienistym, z którego zdarzało mi się korzystać, co prawda, ale tym razem nie takie atrakcje były celem. Za górką jest kolejna górka 😉 a prosto z niej wjeżdżamy w Siedlec. Stąd już czeka nas bardzo łatwa droga do Mstowa, ponieważ właściwie cały czas mamy zjazd i tak ulicą Częstochowską o godzinie 14 wjeżdżamy do Mstowa. Jak zwykle mijamy cmentarz z zabytkową kapliczką cmentarną, tędy wyjeżdżamy na rynek. Musimy przedostać się na jego drugą stronę i ulicą kościelną dotrzeć pod klasztor i sanktuarium kanoników regularnych. Obok znajdziemy Urząd Gminy, obok którego jest ścieżka prowadząca nad Wartę, a jednocześnie do ‘mojej’ skałki miłosnej 😉 ale już taka moja nie jest, ponieważ po licznych przekształceniach można już tam spotkać ludzi – nie tak jak kiedyś … zmiany nie są w moim guście, ale moja niechęć w niczym nie pomoże więc pokornie taszczymy rowery przez niewygodną ścieżkę, niegdyś dziką wśród traw, a później pod górę pod skałkę po wbudowanych na zboczu schodach ciągnąc za sobą rower. Jesteśmy. Ludzi i tak brak, bo pogoda mało sprzyjająca. I już po chwili zasiadam jak to bywało już niejednokrotnie na półce skalnej. Ponieważ drzewa wyłysiały mamy widoczek na większy odcinek Warty oraz na klasztor. Zwykle te miejsca są przesłonięte zieloną pierzyną (co też wygląda bardzo ładnie). Stąd też możemy zobaczyć zespół zabytkowych stodół. W między czasie zebrały się chmury, więc my również zaczęliśmy się powoli zbierać. Zresztą trzeba mieć na uwadze, że dzień krótszy. Coś zaczęło kropić, ale i tak decydujemy się odnaleźć jeszcze dawny cmentarz choleryczny, znajdujący się przy ulicy Jaskrowskiej na terenie Dobrej Góry. Jego powstanie wiąże się z wybuchem epidemii cholery na tym terenie po powstaniu styczniowym w 1863 roku. niewiele za nim znajdziemy, bo zaledwie pozostałości obmurowania oraz drewniane krzyże. W tym czasie kropienie ustało. Udajemy się na poszukiwanie kolejnego cmentarza, tym razem żydowskiego, który miał znajdować się przy ulicy Słowackiego, jednak nie udaje nam się go odnaleźć. Za to łapie nas sypiąca z nieba kasza, by po chwili ustać. Ot taka chmurka akurat nadeszła …. Znów pokropiło i znów przestało. Drogę powrotną wybieramy tą samą, Bo tyle zmarudziliśmy, że i tak nas ciemność zastałaby, a wiadomo, że średnio przyjemnie wtedy no i zimniej niż jak słoneczko grzeje 😉
nie opsuję poszczególnych miejsc dokładnie, ponieważ szczegółowo kiedyś już opisywałam tą trasę

http://www.polskieszlaki.pl/wycieczki/relacja,4229,mstow-mirow--przeprosna-gorka--wancerzow--klobukowice--ossonskie-gorki.html