Bieszczady nieplanowane III i IV dzień: Smerek, Połonina Wetlińska i Solina

Ostatni dzień postanowiliśmy poświęcić Połoninie Wetlińskiej. Wychodzimy we trzy o godzinie 6.30 ze Smereka wsi i kierujemy się na Smerek szczyt czerwonym szlakiem. Podejście pnie się dość stromo i prawie na całym odcinku z niewielkimi fragmentami bardziej płaski. Jednym z nich jest połoniną między strefą lasu, a szczytem. Jest bardzo wcześnie, ale już promienie słońca dają się odczuć. Zapowiada się piękny dzień. Idziemy ‘pod słońce’, które oślepia bardzo, ale jednocześnie kształtuje krajobraz przed nami. Pozostaje wdrapanie się na szczyt, na który prowadzą wysokie stopnie i skały, więc teren taje się mi bardziej znajomy. Nie trwa to jednak długo i już po chwili stajemy na Smereku (1222m.n.p.m.). Możemy go też spotkać pod nazwą Wysoka. Powinno nam to zająć 2h 30 minut. Poszło chyba troszkę szybciej. Na szczycie kilka ławeczek i krzyż (w miejscu, gdzie piorun zabił turystę) i piękna panorama ukształtowana porannym światłem. Ciężko dłużej siedzieć, bo mimo słońca temperatura niska, ale ja nie narzekam – dla mnie to idealne warunki do wędrowania. Przy tym wszystkim błogi spokój, cisza, bezruch… Ze Smereka docieramy w 10 minut do Przełęczy Mieczysława Orłowicza (1099m.n.p.m.), która stanowi granicę między nim, a Połoniną Wetlińską. Znów tradycyjnie jest to odcinek kawałek w dół. Przełęcz swą nazwę posiada od 1974 roku. Mieczysław Orłowicz z zamiłowania był krajoznawcą i popularyzatorem turystyki. Był autorem ponad tu przewodników turystycznych, propagatorem turystyki w Bieszczadach Wschodnich. Stąd na Połoninę Wetlińską, czy raczej należy powiedzieć do Chatki Puchatka mamy 2h 15min. Odcinek jest falisty bez znacznych wzniesień. Po chwili marszu, trafiamy na skałkę…. I tak oto również w Bieszczadach znalazłam swoją ulubioną 😉 skałka owa stała się miejscem chwilowego postoju, ponieważ rozciągają się z niej przepastne widoki… ruszamy dalej do znaczonego punktu połoniny. Na tym odcinku już ludzi więcej, ponieważ zbliżamy się jednocześnie do schroniska. A w oznaczonym punkcie mamy za sobą 1h 30 min. Marszu z przełęczy (według znaków). Stąd do schroniska 45 minut. Miejsca tutaj nie za wiele, ale udaje się na chwilę zatrzymać na jedzonko. Z Chatki Puchatka (1228m.np.m.) zostaje już tylko 1 godzina do Brzegów Górnych, czyli do końca naszej trasy. Droga krótka, ale intensywna, stromo z wysokimi stopniami. Cała trasa to czerwony szlak. przez całą trasę pogoda idealna i chętnie tutaj wrócę, bo naprawdę warto. Schodzimy o godzinie 12.30 i jeszcze cały dzień przed nami, ale myślimy już o pakowaniu. Następnego dnia opuszczamy to miejsce… 😢 na szczęście z zamiarem powrotu 🙂
Trasa ta to 14,6km na 5h 20min., w górę idziemy 860m, w dół 710m.

No i nadszedł niechciany dzień wyjazdu. Odjazd około godziny 11:00 z zamiarem odwiedzenia Soliny. Dojeżdżamy do Polańczyka. Zaglądamy nad jeziorko, ale pogoda ciężka do zniesienia – już nie tak pięknie. Bardzo zimno, a nad samą wodą wiatr głowy wykręca. Z tego powodu robimy tylko kilka pamiątkowych zdjęć i uciekamy między zabudowania, gdzie wiatr aż tak dokuczliwy nie jest. Solina jest zbiornikiem retencyjnym wybudowanym w roku 1961, a uruchomionym siedem lat później. Jej powierzchnia to 22km2, a pojemność 472 mln. m3. Polańczyk z kolei to wieś wczasowo-wypoczynkowa. W 1999 roku uznana za uzdrowisko. Na jej terenie znajduje się murowana cerkiew p.w. św. Paraskewy, cmentarz z kaplicą dworską z 1909 roku oraz kamienna kaplica z XIX wieku. (atrakcje wypisuję informacyjnie, my do nich nie dotarliśmy już niestety … ). Jeszcze chwilę spędzamy na miejscu w jednej z restauracji na obiadku i ruszamy w drogę do Krakowa już bez przystanków. Droga przebiega szybko ze wspomnieniami pięknych jesiennych szlaków w tle. W Krakowie czekamy we dwie na busa do Częstochowy, do której ostatecznie udaje nam się wrócić o 21:30 po długiej i wyczerpującej drodze. Po powrocie jedyne, o czym mogę myśleć to sen…