Mała Rawka , Duza Rawka, Krzemieniec, Ustrzyki Górne
Drugi dzień pobytu w Bieszczadach. Postanawiam odwiedzić Małą i Dużą Rawkę z podejściem do styku trzech granic państwowych. Na przystanku busów byłem już o 7 rano i przeżyłem rozczarowanie , kierowcy oznajmili mi, że turyści wstają później i mogę liczyć na podwoze na Przełęcz Wyżną około 8 rano. Szybkie liczenie pieniędzy i krótka rozmowa z kierowcą za 30 zł. jadę w wybranym kierunku.
Początek szlaku. Budka z biletami jeszcze zamknięta. Zadowolony z tego obrotu sprawy idę w stronę schroniska Pod Małą Rawką. Pierwszy etap to spokojne podejście przez las. Kiedy następują ostrzejsze podejścia serce zaczyna mocniej mi bić lubię bardzo ten stan. To może śmieszne ale czuje wówczas ,że żyje. Chmury kłębiące się na niebie nie napalają optymizmem w temacie widoków. Pocieszając się, że nie mam wpływu na aurę ale na moja pogodę ducha idę dalej.
Bardzo szybko osiągam szczyt Małej Rawki. Wokół pusto, chmury o ołowianym kolorze przesuwają się nad moja głową. Widoczność jest dużo lepsza niż dzień wcześniej. Miejscami słońce próbuje się przebić przez skorupę chmur i oświetla niewielkie obszary w dolinach. Zasiadam i zjadam śniadanie. Wytrawni wędrowcy pewnie by mnie zrugali za moje postępowanie, tak już mam. Jadam śniadanie po pewnym czasie od pobudki. Na szczycie w samotności zwykła kanapka z pasztetem smakuje jak….. no nie wiem jak. Wyśmienicie. Robię kilka zdjęć i dalej w drogę.
Bardzo szybko docieram do Dużej Rawki z znakiem rozpoznawczym w postaci punktu wysokościowego. W zeszły roku nie miał mi kto zrobić zdjęcia i w tym nie uwiecznię się na szczycie Dużej Rawki. Czyli są plusy wspólnych wędrówek.
Teraz kieruję się do skrzyżowania dróg, gdzie zbocze z szlaku i udam się do miejsca zwanego Krzemieniec znanego z punktu łączenia się granic Polski, Ukrainy i Słowacji. Przed przyjazdem planowałem przejście szlakiem niebieskim od Wetliny do Ustrzyk Górnych .Trasa długa i uciążliwa z ostrym pierwszym podejście. Na miejscu stwierdziłem, ze do Wetliny nie dostane się wcześnie rano i z obawy, że braknie mi czasu zrezygnowałem. Może w przyszłym roku?
Na Krzemieńcu rozsiadłem się na konarze i rozmyślałem się nad umownością granic jak również nad ich bezsensem. W każdym z kierunków mieszkają ludzie. Podobni jesteśmy w każdym calu do siebie. Niestety przyszywamy sobie etykiety odróżniające, wyróżniające. Eksponujemy swoje odmienności. Och , jakby było pięknie kiedy ludzie szukali by swoich punktów wspólnych. Tu spotykam pierwszych turystów idących od Ustrzyk Górnych. Czas wrócić na szlak.
Schodzę w stronę Ustrzyk Górnych. Czeka mnie godzinne przejście drogą asfaltową a jest to najgorsza droga jaka może przydarzyć się piechurowi.
Jutro kolejny dzień i kolejna wędrówka.
Drugi dzień pobytu w Bieszczadach. Postanawiam odwiedzić Małą i Dużą Rawkę z podejściem do styku trzech granic państwowych. Na przystanku busów byłem już o 7 rano i przeżyłem rozczarowanie , kierowcy oznajmili mi, że turyści wstają później i mogę liczyć na podwoze na Przełęcz Wyżną około 8 rano. Szybkie liczenie pieniędzy i krótka rozmowa z kierowcą za 30 zł. jadę w wybranym kierunku.
Początek szlaku. Budka z biletami jeszcze zamknięta. Zadowolony z tego obrotu sprawy idę w stronę schroniska Pod Małą Rawką. Pierwszy etap to spokojne podejście przez las. Kiedy następują ostrzejsze podejścia serce zaczyna mocniej mi bić lubię bardzo ten stan. To może śmieszne ale czuje wówczas ,że żyje. Chmury kłębiące się na niebie nie napalają optymizmem w temacie widoków. Pocieszając się, że nie mam wpływu na aurę ale na moja pogodę ducha idę dalej.
Bardzo szybko osiągam szczyt Małej Rawki. Wokół pusto, chmury o ołowianym kolorze przesuwają się nad moja głową. Widoczność jest dużo lepsza niż dzień wcześniej. Miejscami słońce próbuje się przebić przez skorupę chmur i oświetla niewielkie obszary w dolinach. Zasiadam i zjadam śniadanie. Wytrawni wędrowcy pewnie by mnie zrugali za moje postępowanie, tak już mam. Jadam śniadanie po pewnym czasie od pobudki. Na szczycie w samotności zwykła kanapka z pasztetem smakuje jak….. no nie wiem jak. Wyśmienicie. Robię kilka zdjęć i dalej w drogę.
Bardzo szybko docieram do Dużej Rawki z znakiem rozpoznawczym w postaci punktu wysokościowego. W zeszły roku nie miał mi kto zrobić zdjęcia i w tym nie uwiecznię się na szczycie Dużej Rawki. Czyli są plusy wspólnych wędrówek.
Teraz kieruję się do skrzyżowania dróg, gdzie zbocze z szlaku i udam się do miejsca zwanego Krzemieniec znanego z punktu łączenia się granic Polski, Ukrainy i Słowacji. Przed przyjazdem planowałem przejście szlakiem niebieskim od Wetliny do Ustrzyk Górnych .Trasa długa i uciążliwa z ostrym pierwszym podejście. Na miejscu stwierdziłem, ze do Wetliny nie dostane się wcześnie rano i z obawy, że braknie mi czasu zrezygnowałem. Może w przyszłym roku?
Na Krzemieńcu rozsiadłem się na konarze i rozmyślałem się nad umownością granic jak również nad ich bezsensem. W każdym z kierunków mieszkają ludzie. Podobni jesteśmy w każdym calu do siebie. Niestety przyszywamy sobie etykiety odróżniające, wyróżniające. Eksponujemy swoje odmienności. Och , jakby było pięknie kiedy ludzie szukali by swoich punktów wspólnych. Tu spotykam pierwszych turystów idących od Ustrzyk Górnych. Czas wrócić na szlak.
Schodzę w stronę Ustrzyk Górnych. Czeka mnie godzinne przejście drogą asfaltową a jest to najgorsza droga jaka może przydarzyć się piechurowi.
Jutro kolejny dzień i kolejna wędrówka.
Zapraszam na mojego bloga www.roberttof.blog.onet.pl