II dzień: Kilka dni nad morzem - Gdańsk - Gdynia - Gdynia Orłowo

Drugi dzien pobytu w Gdańsku przeznaczyliśmy na Gdynię, okazało się, że na terenie Trójmiasta funkcjonuje SKM, czyli Szybka Kolei Miejska, którą można sprawnie dojechać w każdą dzielnicę, zwłaszcza, że w godzinach szczytu jeździ ona co 15 minut, a w pozostałych godzinach co pół godziny. Nie znając zwyczajów tamtejszej komunikacji można się zaplątać, ponieważ jak się okazuję zakupiony wcześniej bilet należy skasować w kasowniku przed wejściem do pociągu. Gdy już to ogarnęliśmy udało się nam wsiąść do pociągu i w szybkim czasie dotrzeć do Gdyni Głównej. Od razu udaliśmy się w kierunku deptaku i mola, ponieważ tam znajdował się jeden z naszych głównych celów wycieczki, czyli akwarium. Miałam troszkę wątpliwości, czy nie jest ono przereklamowane, bo wstęp nie najtańszy, ale zdecydowanie polecam. Tabliczka głosi, że zwiedzanie trwa 1-2h, nam zajęło 3,5 godziny 😉 ponieważ nie tylko obeszliśmy akwaria wokół jak większość, ale przyglądaliśmy się zachowaniom zwierząt i oczywiście robiliśmy zdjęcia – mnóstwo zdjęć, niestety również sporo ich nie udało się ze względu na oświetlenie, a wiadomo – flesza użyć nie można. W całą ekspozycję wkomponowane są pomieszczenia typowo edukacyjne, dlatego jest to dobre miejsce na wycieczkę z dzieckiem. Największe wrażenie robią oczywiście akwaria z rafą koralową, ukwiałami, czy rozgwiazdami. Niesamowite to stworzenia, a feeria barw im towarzysząca połączona z charakterystyczną poświatą od wody naprawdę robi wrażenie. w tej części najbardziej zwraca uwagę ustniczek cesarski ze swoją wielką ciekawością u niemożliwiająca zrobienie zdjęcia innym rybom, ponieważ ystematycznie podpływam pod obiektyw 😉 Przed wejściem tam przeraziła mnie jeszcze troszkę kolejka sięgająca poza wejście oraz wyświetlacz o możliwości wejścia do budynku jeszcze 430 osób – strach w oczach, ale na szczęście nie było tak źle … oczywiście poza rybami możemy tam spotkać również roślinki, płazy i gady oraz inne dziwa z różnych stron świata. Akwarium od 2005 roku posiada miano ogrodu zoologicznego, a prezentuje się w nim owe dziwa w 4 sektorach, które stanowią 4 biotypy występujące na świecie, czyli: rafa koralowa, toń oceaniczna, morze bałtyckie oraz gęste tropiki Amazonii. Dokładne opisy akwariów możemy przeczytać na stronie obiektu. Czytając teraz opis na stronie trójmiasta dowiaduje się, że prawdopodobnie przy zwiedzaniu zapodziała nam się gdzieś ośmiornica, a zastanawialiśmy się jak możliwe, że nie ma … jednak gdzieś była … no trudno … i tak warto tam wrócić, więc może kiedyś …
Między czasie pogoda rozeźliła się jeszcze bardziej – zaczęło dość gęsto mżyć, przy tym wichura wykręcała głowy w drugą stronę. Zmoczeni, przewiani i schodzeni, udaliśmy się na zasłużony obiad z prawdziwą morską flądrą na starym rybackim kutrze z porcjami dla Guliwera. To jest to … a zapas się przydał na dalsze zwiedzanie 😉

Udajemy się dalej i kolejno mijamy: dar młodzieży – wynajęty na ślub; dar Pomorza (oddział muzeum morskiego) – już zamknięty; orp błyskawica – właśnie kończyło się ostatnie wejście, dla nas już za późno … tutaj szczęście nie dopisało. Statków tych nie opisuję, ponieważ ich nie zwiedziliśmy, więc poczekam z tym do przyszłego roku 😉
Pora zrobiła się późnawa, a w planach jeszcze dotrzeć do Orłowa, decydujemy się na trolejbus, żeby zaoszczędzić trochę czasu i nie maszerować zbędnych kilometrów. Ktoś odradza, bo sztorm, a tam wąsko i molo. Mimo to brniemy do celu, wszak jesteśmy tu tylko 3 dni i … zdecydowanie dobrze się stało, że nie posłuchaliśmy. Przeszliśmy molo, przeszliśmy plaże, pobyliśmy przy klifie, a powietrze ani drgnęło, sztormu ani śladu, deszczu też …. Za to piękna plaża z falami malownicza rozbijającymi się o krawędzie kamieni, na których przysiadł kormoran, drobne kamyszki i żwir przy brzegu obmywany falami no i słynny klif, który był naszym punktem docelowym – dalej nie wędrowaliśmy, bo już zmierzchało. Naprawdę to miejsce nas zauroczyło …

Sam klif należy do Redłowa – jest tam rezerwat Kępa Redłowska, jednak widoczny najlepiej z dzielnicy obok, czyli Orłowa. W latach 1964-1971 było to ok. 1 m na rok, obecnie to tylko kilkanaście cm rocznie. Jest to zjawisko unikalne w skali Polski. Rozciąga się on na długości 650 m. a wycieczkę można przeprowadzić również górnym szlakiem spacerowym, z którego przy dobrej pogodize ponoć można ujrzeć nawet mierzeję helską ...
Prawdę mówiąc, każde z tych miejsc które widzieliśmy trzeba by zaplanować na oddzielny dzień, chcąc pozwiedzać dokładnie. Uznajmy, że to był wyjazd zapoznawczy, a w kolejnym roku weźmiemy się za ten rejon już konkretnie, planując tam o kilka dni więcej 😉



Ale trzeba wracać i wróciliśmy znów po ciemnicy, a przed nami już świtał w głowach kolejny dzień nie mniej przyrodniczy.