Kruszyniany i Krynki czyli z Tatarami na największym rondzie w Polsce

Kruszyniany i Krynki to uczta dla ducha i ciała. Położone blisko granicy z Białorusią, majaczyły w moich planach jako dzikie i wręcz niebezpieczne. Jadąc tam nie wiedziałam czego się spodziewać, najbardziej na wyobraźnię działała ta jurta tatarska, czy to będzie cywilizowane miejsce czy może nam dzieci porwą 😉 Wielka niespodzianka, nic takiego, bezpiecznie, acz bardzo ciekawie. Zaczęliśmy od Kruszynian, wjechaliśmy do wioski i lunęło, jedyny raz na wyjeździe chyba, no więc od razu decyzja - Jurta!
Już obejście mnie zdziwiło, bo aut pełno że niemały parking nie chciał nas zmieścić 🙂 W środku tez pełno, ale miejsce dla nas jest, wielka ława a na niej podkładki papierowe z informacjami o jurcie i Tatarach, ciekawy pomysł bardzo! Wystrój również w temacie, bardzo fajne miejsce, tym bardziej na deszczowy moment. Na ścianach prócz eksponatów, dyplomy dla właścicielki - Dżenetty Bogdanowicz za pyszne kołduny, pierekaczewniki itp. No i zamawiamy to tatarskie jadło bo jesteśmy ciekawi go bardzo. Chłodnik litewski - pyszny, kołduny tatarskie wziął Łukasz, dobre, ja miałam czeburek - wyborny, czosnkowy wielki pieróg z mięsem. Dzieci tylko od nas kosztowały i chłodnik jadły bo one nieufne jadłom nieznanym 🙂 Gdzie indziej na festynie jeszcze potem kosztowaliśmy tego pierekaczewnika, też smakowity, taki zawijaniec trochę w cieście, może być z mięsem na słodko i z czymkolwiek. Jurta nie jest bardzo droga ale do tanich też nie należy więc nadwyrężylismy nieco budżet na ten dzień. Polecam mimo wszystko odwiedzić to miejsce, popualrne jak było widać i gościnne, w obejściu jest prawdziwa jurta z wyposażeniem, konie i rózne tablice informacyjne. Naprawdę można tu dotknąć trochę tej kultury tatarskiej i jest to bardzo ciekawe. W Jurcie możliwe noclegi.

Niedaleko Jurty stoi meczet, rzadko spotykana świątynia w Polsce - piękny zielony, udostępniony do zwiedzania, akurat jak bylismy to w środku była duża grupa, a że trzeba w przedsionku buty zostawiać, to nieco nas odrzuciło od wejścia hehe. Za kościołem dróżka wiedzie na mizar - muzułmański cmentarz. To już w ogóle unikat - pomnik historii i kultury, widoczne stare groby, a wśród nich jeden z 2014 roku, może więcej. Zabudowa wioski też ciekawa, w kilku słowach mogę stwierdzić, że Kruszyniany to dla mnie jeden z ciekawszych hitów Podlasia!
Potem Krynki, już nie zrobiły na mnie takiego wrażenia, choć jest kilka ciekawostek, w centrum największe rondo w Polsce, drugie takie w Europie tylko w Paryżu się znajduje i na tym koniec w całym świecie. Ma 12 odchodzących ulic. I jak tu znaleźć tą właściwą ? 🙂 A w tych ulicach zabytki, wielka synagoga, która kupą kamieni została, synagoga chasydów ze Słonimia, kirkut, gdzie cięzko nam było macewy znaleźć, kościół Św. Anny i cerkiew.

Jeszcze dwa tatarskie miejsca odwiedziliśmy w tym zakątku - Bohoniki, gdzie znów meczet i mizar, ponoć najwiekszy w Polsce, na wzniesieniu. Meczetem opiekuje się pani o tatarskich korzeniach, mieszkająca naprzeciw, w jej ogródku też stoi jurta tatarska. Drugim miejscem są Malawicze Górne, gdzie stoi głaz tatarski, poświęcony przodkom tatarskim, którzy sobie tą ziemię za matecznik obrali. Niedaleko głazu w polu stoi wiatrak, w przewodnikach ładnie przedstawiony, jednak w rzeczywistości spalony. Ponoć ktoś ogień tu zaprószył i w listopadzie 2011 roku spłonął ten wiatrak sokólski, zabytek z początku XX wieku.