Spacerkiem po Olsztynie
Nasz olsztyński spacer oczywiście rozpoczęliśmy na Starym Mieście. Lubię takie klimatyczne miejsca w miastach. Połączenie dawnego z czasami współczesnymi. Rewitalizowane śródmieście ,odnowione historyczne miejsca i mury ,szmer rozmów odbijających się od brukowanej ulicy,uliczne kafejki i piękna pogoda. Tak można spacerować!
Wkraczając na Stary Rynek minęliśmy imponującą katedrę pw. św. Jakuba. Gotyckich budowli sakralnych na Mazurach,podobnie jak zamków krzyżackich,nie brakuje. Minęliśmy dawny Ratusz, w którym obecnie mieści się biblioteka. Zachowały się też fragmenty murów obronnych z Bramą Wysoką na czele. Wiedzie do niej sympatyczny deptak. Tuż przy bramie znajduje się odkrywka archeologiczna,a przy niej wystawa projektów dotyczących zabezpieczenia i ekspozycji pozostałości dawnego podgrodzia. Ciekawa sprawa.,oglądaliśmy te projekty z dużym zainteresowaniem. Zainteresowało mnie,jak ta sprawa kiedyś zostanie rozwiązana i który projekt zostanie wybrany. Przeszliśmy na Targ Rybny. W odrestaurowanym budynku mieści się tu Dom Gazety Olsztyńskiej i oddział Muzeum. Nieco dalej znaleźliśmy zamek kapituły warmińskiej , w którym obecnie mieści się Muzeum Warmii i Mazur. Budowla zachowała się w dobrym stanie, a znana jest głównie z tego,że przez jakiś czas mieszkał w nim i prowadził obserwacje nieba sam Mikołaj Kopernik. Zamek otoczony jest przepięknym parkiem Podzamcze , a tuż przy nim znajduje się zamkowy amfiteatr. Bardzo mnie to zaskoczyło, gdy patrząc w dół z zamkowego mostu zamiast rzeki zobaczyłam właśnie amfiteatr. Sprytne wykorzystanie rzeźby terenu w tym miejscu. Oczywiście następny most przerzucono już nad rzeczką Łyną , wyprowadził nas wprost ku willi Casablanca. Jest to kultowe miejsce w Olsztynie, o ciekawej historii, w której nie brak zbrodni i miłości. Dawniej mieściło się tu kasyno oraz biblioteka wojskowa,obecnie funkcjonuje tam elegancka restauracja. Miło zajrzeć tam na kawę. Ogólnie śródmieście Olsztyna zauroczyło mnie,o ławeczce Mikołaja Kopernika nie wspomnę. Nigdy wcześniej tu nie byłam,nie mam więc porównania,ale miasto robi wrażenie jak najbardziej pozytywne.
Przeglądając olsztyńskie fotki znalazłam swoje zdjęcie typu 'follow me”. To taki ostatni trend zdjęć z wakacji,polegający na tym,że kobieta fotografowana jest przez swego towarzysza na tle danego obiektu, tak jakby prowadziła go za rękę. Na takim zdjęciu widać tylko rękę fotografa i plecy kobiety. Zachęceni przez córkę popełniliśmy parę fotek tego typu. Wspominam o tym,przy okazji wycieczki, ponieważ mój mąż wykombinował własną wersję „follow me”,czyli photo behind me”. Oznacza to,że robił mi zdjęcia,w momencie gdy ja robiłam zdjęcia obiektom, krajobrazom itp.
W związku z tym na znakomitej większości moich wakacyjnych zdjęć w tym roku jestem odwrócona tyłem. Bardzo śmieszne. Zwłaszcza fotki obiektów nisko umieszczonych. ;-) Ot,taka przekorna mężowska wersja tegorocznej wycieczkowej kroniki.