Wieś po lubelsku

Oto i ona. A dokładniej Muzeum Wsi Lubelskiej. Cudo w sercu miasta. Zielono, pachnąco "starociem:, sielsko i anielsko. Można przejść piechotką, można zamówić przejażdżkę bryczką. Co kto woli. Jest i kawiarenka z zimnym piwkiem, gdzie nie tylko wypijecie ale i pysznie zjecie. Ale przede wszystkim odpoczniecie od zgiełku miasta. Wystraszy Was kozioł, który zablokował mi drogę tak skutecznie, ze przeprawiałąm się przez pokrzywy. A jak skubany patrzył?? Jestem pewna, że chichotał i ubaw po rogi ze mnie miał. Na całym terenie ludzi jak na lekarstwo, więc pewność samotności gwarantowana. Tylko ptaki plotki sobie urządzają, konie skupione w stadzie coś tam dyskutują podszypując trawkę, no i w stawie od czasu do czasu coś pluśnie znienacka. Pewnie topielce z przyzwyczajenia czyhają na zbłąkanego pływaka.
Jak znam życie, pewnie z egzystencją na wsi wcale nie jest tak kolorowo, ale nie wyprowadzajcie z błędu takiego mieszczucha jak ja. Dajcie trochę pomarzyć.

* Wszelkie zaproszenia na sianokosy, wykopki i inne takie, mile widziane. Obiecuję nie narzekać, oczekuję tylko miejsca do spania - najlepiej na sianie 🙂.