Grześ - Rakoń - Wołowiec

I. Z Zakopanego dojechaliśmy autobusem do Siwej Polany, gdzie wypożyczlismy rowery. (10 zł/osoba) Rowerami nie dojechaliśmy do samego schroniska, ale jakieś 20 minut przed nim. Pamiętajcie, żeby sprawdzić czy rower ma hamulce i czy przerzutki się zmienieją.
II. Po oddaniu rowerów spacerkiem udaliśmy się do schroniska, na chwilkę odpoczynku, gdyż trasa pod górkę może zmęczyć.

III. Ze schroniska udaliśmy się na szlak żółty prowadzący na Grzesia. Szcerze nie jest łatwo przynajmiej dla nas. Mozlnie pod górę po kamieniach, przez las, później znów po kamiennych schodkach otwartą przestrzenią. Nie było łatwo,a słoneczko robiło dodatkowo swoje. Jednka widoki rekompensują zmęczenie.
IV. Po około 1h 40' byliśmy na Grzesiu, udało nam się dojść w piękną pogodę, więc widoki zapierały dech w piersiach. Na Grzesiu zrobiliśmy sobie przerwę, bo wspinaczka doła się nam weznaki.

V. Z Grzesia udaliśmy się na Rakoń. Powiem szczerze jak się już zdobedzie Grzesia to wejście na Rakoń to sama przyjemność.
VI. Z Rakonia postanowiliśmy wejść na Wołowiec, wydawało się to proste. Tak było przez chwilę. Pod koniec mozolna wspinaczka, nogi troszke juz zaczynały boleć, ale daliśmy radę.



VII. Z Wołowca cudowne widoki, słońce świeciło, mnóstwo ludzi.
VIII. Na Wołowcu spędziliśmy z 20 minut i pogoda zaczęła się zmieniać, więc postanowiliśmy schodzić.

IX. Zejście przez Wyżną Dolinę Chochołowską, było dość przyjemne, a odoczynek w schornisku i kawa 🙂 jeszcze lepsze.
X. Byliśmy już dość zmęczeni, więc w drodze powrotnej znów skorzystalismy z rowerów. Doga w dół 7 minut, sprawdzić trzeba hamulce i to koniecznie, bo rowery pędzą same.

Droga zajęła nam około 10 godzin z odpoczynkami i podziwaniem widoków. Zmeczeni i szczęśliwi wróciliśmy do Zakopanego.