Exploseum i wystawa komiksów. Czyli Bydgoszcz refleksyjnie.

We wtorek, 7-go kwietnia, korzystając z wolnego dnia zaplanowaliśmy wyjazd do Bydgoszczy. Głównym naszym celem miało być obejrzenie wystawy w Muzeum Okręgowym pt. „Historie obrazkowe. Osiem dekad polskiego komiksu”, jako że córka i ja jesteśmy fanami tego typu twórczości. Przy okazji pobytu na stronie muzeum, zobaczyłem, że we wtorki są darmowe wejścia do jednego z oddziałów Muzeum Okręgowego, który nazywa się „Exploseum”. Na pytanie, czy chcą, dziewczyny odpowiedziały twierdząco, więc umówiłem się telefonicznie z panią na zwiedzanie, na godzinę 9:30.
O samym muzeum Exploseum nie chcę się zbytnio rozpisywać- jeśli ktoś zainteresowany, odsyłam do strony internetowej obiektu lub do opisu atrakcji na PSz. A najlepiej po prostu zwiedzić go samemu J.

Pokrótce opowiem tylko o tym, co mnie najbardziej zaciekawiło.
Pani przewodniczka (Agnieszka) bardzo ciekawie opowiadała o poszczególnych obiektach, trasa prowadziła przez poszczególne części linii produkcyjnej, częściowo w podziemnych korytarzach- tunelach i w budynkach, a częściowo na zewnątrz.

W poszczególnych budynkach można było pooglądać ich makiety, aby przekonać się, jak to wyglądało w rzeczywistości, zobaczyć, że na dachach posadzono roślinność, oczywiście w celach maskujących. Można było także poznać wiele ciekawostek, np. o Alfredzie Noblu, czy o tym, że zakład produkcyjny w Bydgoszczy był drugim co do wielkości (największy obszarowo był pod Zieloną Górą, w Krzystkowicach, ale z tamtych miejsc ponoć już nic nie ostało się), i że pracowało w nim w szczycie około 10 tysięcy osób(!). Nam bardzo spodobała się tablica z wszystkimi noblistami z Polski i pochodzenia polskiego- odkrywało się takie tabliczki, pod którymi ukrywały się zdjęcia i krótkie notki biograficzne, poukładane wszystko chronologicznie. Fajna sprawa.
Wracając do Nobla, to pewnie mało kto wie, że był wraz z ojcem założycielem i współwłaścicielem tej ówczesnej korporacji DAG (co oznacza Dynamit-Aktien Gesellschaft). W jednym z pomieszczeń można przeczytać wycinek jego testamentu.



Od pani Agnieszki dowiedzieliśmy się, że linie produkcyjne tego typu budowano najczęściej w układzie bliźniaczym. Po to, by zmniejszyć ewentualne straty wynikające z przestojów powodowanych przez awarie, czy gorszych w skutkach wybuchów. Zaś same budynki usytuowane były wobec siebie na różnych wysokościach , nie budowano ich w układzie szeregowym, a wejść/wyjść nigdy nie umieszczano naprzeciwko siebie.
Ja dowiedziałem się, że znana niegdyś firma IG Farben, a właściwie to kartel, do którego w 1926 roku przystąpił DAG, wspierał finansowo nazistów (takie czasy!), dzięki czemu członkowie kierownictwa IG Farben zajmowali wysokie stanowiska w państwowych instytucjach. W kartelu tym masowo zatrudniano więźniów obozów koncentracyjnych i pracowników przymusowych. Koncern ten posiadał też udziały w firmie produkującej Cyklon B. W 1952 oficjalnie koncern zlikwidowano, zaś z przedsiębiorstw założycielskich do dziś działają takie znane firmy jak: Agfa, BASF czy Bayer (!).

W jednym z pomieszczeń na różnych poziomach obejrzeliśmy sobie historię broni, czyli jak to się zmieniało na przestrzeni wieków, od makiet machin średniowiecznych, po współczesne karabiny. Fajnie było potrzymać w rękach replikę ciężkiego karabinu maszynowego. W tej samej części ukazano optycznie na tablicy o nazwie „Ofiary konfliktów zbrojnych”, która sięgała od góry i biegła na sam dół (przez przebite w podłogach/stropach otwory), ile istnień ludzkich pochłonęły jak sama nazwa wskazuje- konflikty zbrojne. Oczywiście najwięcej, bo 55 mln ludzi II wojna światowa- linia ją symbolizująca była najdłuższa- biegła do samego dołu.
W ostatnim budynku (magazyn), do którego przeszliśmy na zewnątrz, można było poczytać o konspiracji na terenie fabryki, w innym pomieszczeniu o Armii Czerwonej (na ścianach były oryginalne rysunki wydrapane przez żołnierzy sowieckich), a mnie w tym miejscu bardzo zapadła w pamięci mapa, która ukazała się bodaj w 1942 roku w jednej z amerykańskich gazet, pt. „POST-WAR NEW WORLD MAP”. Polski na tej mapie nie ma…

Wstrząsająca była również notka biograficzna umieszczona na jednej z tablic. Chodzi o Leszka Białego, ps. „Jakub” lub „Radius”, czyli bydgoskiego „Nila”, który pracując w DAG Bromberg współorganizował konspirację, został żołnierzem AK, a po wejściu Sowietów do Polski, został haniebnie zamordowany przez UB w 1945 roku…
No nic, miało być „pokrótce” a wyszło, jak wyszło.



Dodam jeszcze tylko, że w naszej grupie były tylko 3 osoby i pani przewodnik. Więc dużo na tej wycieczce usłyszeliśmy i zobaczyliśmy, na spokojnie, bez pośpiechu.

Z Exploseum pojechaliśmy już do centrum. Po zaparkowaniu na jakimś klepisku przy rondzie Bernardyńskim, udaliśmy się przez ul. Długą i bydgoski Rynek na Grodzką – do jednego z oddziałów Muzeum Okręgowego im. Leona Wyczółkowskiego. Po drodze mijaliśmy na ulicy Długiej (deptak) tramwaj bydgoski oraz na chodniku tablice pamiątkowe różnych znanych osobistości z kręgów sztuki, polityki czy sportu (np. Irena Santor, Tomasz Gollob). Przez zupełny przypadek (żona wypłacała kasę z bankomatu), zobaczyliśmy na ścianie Hotelu Ratuszowego przy Długiej 37, że przez Bydgoszcz przebiega 18 południk, który łączy to miasto ze Sztokholmem, czy Kapsztadem. Ot, taka ciekawostka.
Przechodząc przez Rynek, widzieliśmy piękne kamienice, a w oddali po lewej budynek Urzędu Miasta, zaś przed nim Pomnik Walki i Męczeństwa Ziemi Bydgoskiej. Jeszcze tylko jakiś fast food w barze (mało czasu!) i znaleźliśmy się w świecie historyjek obrazkowych, zwanych komiksami.

Na wystawie byliśmy sami. Spędziliśmy tam dobre 2 godziny. Mimo, że wystawa zajmowała mało miejsca, to z zaciekawieniem przeczytaliśmy każdą informację, jaka była na wszystkich planszach. Całość podzielona była na sekcje wg okresów, np. lata 1935-69, 1970-76 itp. Każdy okres był szczegółowo opisany, z różnymi ciekawostkami i tłem historycznym. W gablotach można było obejrzeć archiwalne numery pierwszych komiksów, czasopism z komiksami (ktoś pamięta jeszcze „Świat Młodych” czy „Relax”?) czy też autentyczne przybory i szkice Janusza Christy, słynnego i kultowego twórcy postaci Kajka i Kokosza.
Na środku sali umieszczone były na osobnych tablicach opisy najbardziej znanych twórców komiksów. Opisy- mam na myśli krótką notkę biograficzną oraz oryginalne (!) odręczne plansze komiksowe, wraz z dedykacjami autorów.



Z zaciekawieniem zapoznałem się z twórczością współczesnych artystów, gdyż dla mnie świat komiksów zakończył się gdzieś tak mniej więcej w połowie lat 90’.
Z kolei najbardziej w pamięci zapadł mi oryginalny pasek komiksowy Jerzego Wróblewskiego, nigdy nieukończony, rysowany w dniu śmierci autora. J.Wróblewski zmarł na zawał serca10 sierpnia 1991, w wieku 50 lat… Był najpłodniejszym polskim rysownikiem komiksów. Opublikował ponad sześćdziesiąt samodzielnych albumów o łącznym nakładzie ponad ośmiu milionów egzemplarzy. Na wystawie obejrzeć można było inscenizację jego warsztatu, z udostępnionymi przez córkę pamiątkami i oryginalnymi przyborami artysty.

Po całej wystawie „oprowadzali” nas Tytus, Romek i A’Tomek.
Korzystając jeszcze z okazji, odwiedziliśmy również (w telegraficznym skrócie, bo czas gonił) muzeum na I piętrze, gdzie jest stała wystawa poświęcona historii Bydgoszczy. Są tam makiety miasta, jest i popiersie Kazimierza Wielkiego (a jakże, w końcu to on 19 kwietnia 1346 wystawił przywilej lokacyjny dla miasta), ciekawe eksponaty (detale architektoniczne z dawnej synagogi; świeczniki; monety, np. trojak koronny z 1598 roku; czy też wiatrowskaz z dawnego ratusza na Starym Rynku z 1740 roku i miecz ceremonialny bydgoskiej Ławy Sądowej oraz młotek do prowadzenia obrad Rady Miejskiej). Naprawdę ciekawe miejsce, warte dłuższego i spokojnego zwiedzenia.

Po wyjściu z muzeum udaliśmy się na drugo stronę Brdy i nadbrzeżem wróciliśmy przez most na parking. Oczywiście obfociłem częściowo bydgoską Wenecję, pomnik Trzech Gracji czy też Linoskoczka. Pięknie nam się Bydgoszcz zmieniła, odkąd byliśmy tutaj te 20 lat temu… (chodzi mi o pobyt w centrum, na Starówce, gdyż przejazdem jesteśmy przeciętnie raz w roku). Mam tylko nadzieję, że następnym razem będziemy w tym mieście prędzej niż za kolejne 20 lat, w końcu tyle jest tutaj miejsc do zwiedzenia.
Tak przy okazji, z tym miastem mamy z żoną miłe wspomnienia, ponieważ to tutaj ponad 20 lat temu zaczęła się nasza znajomość i narodziło uczucie, która potem rozwinęło się w narzeczeństwo, i w końcu w małżeństwo… To taka prywatna i osobista refleksja.


