Morskie Oko w listopadzie

Niedziela. Wstajemy rano. Pogoda jest „jakaś taka nijaka”. Ruszamy na busika do Palenicy Białczańskiej. Z Palenicy ruszamy asfaltem w stronę Morskiego Oka. Trasa jest prosta i głównie biegnie asfaltem.
Ruszamy mijając dorożkarzy. Turystów jest niewielu. Idzie się bardzo przyjemnie. Dochodzimy do Wodogrzmotów Mickiewicza. Robimy kilka zdjęć. Wychodzi słońca, robi się ciepło. Po pewnym czasie dochodzimy do tzw. skrótu. Na chwile opuszczamy asfalt i kierujemy się górską drogą do góry, ścinając drogę asfaltową. Dopiero tam mija nas pierwsza dorożka. I to jeszcze niepełna. Idziemy dalej asfaltem. Droga jest długa, prowadzi głównie lasem.

Dochodzimy do Włosienicy- niewielkiej polany na dnie Doliny Rybiego Potoku. Tam kończą podróż osoby jadące dorożkami. Odsłaniają się piękne widoki, jest niewielka ilość śniegu i słońce. Robimy krótki odpoczynek i już ok. 30 minut dalej asfaltem dochodzimy do schroniska nad Morskim Okiem.
Niestety po wykonaniu kilku zdjęć pogoda się psuje. Zachodzi gęsta mgła. Nie widać nawet jeziorka. Chowamy się w schronisku. Kupujemy bigos oraz herbatę. Gdy skończyliśmy jeść z powrotem wychodzi słońce. Mgła znika. Robimy zdjęcia, podziwiamy widoki, spacerujemy w okolicy schroniska. W końcu podejmujemy decyzję o powrocie.

Gdy tylko znajdujemy się na polanie Włosienica znów pojawia się gęsta mgła. Turystów idących w stronę schroniska jest już więcej. Stoją już trzy dorożki. My schodzimy dalej kierując się do Palenicy. Po ok. 2 godzinach wsiadamy do busa i wracamy do Zakopanego.