Twierdza Przemyśl i fort XII Werner

Docelowym miejscem był oczywiście Rynek w Przemyślu. Centralna część miasta jest dość niezwykła ze względu na pochylenie placu rynkowego i widoczne z daleka wysokie schody. Lubię odwiedzać miejskie Rynki. Niegdyś stanowiły najważniejszą część miasta, bo zwykle znajdowały się tu targowiska, ubijano tu biznesy i interesy, kwitło życie towarzyskie. W pewnym sensie dziś jest podobnie, dlatego zwykle od Rynku rozpoczynamy nasze miejskie spacery.
Na przemyskim pochyłym Rynku nie mogło zabraknąć legendarnego wojaka Szwejka i wartowniczej budki z czasów cesarsko-królewskiej Galicji. Jest też figurka niedźwiedzia na szczycie fontanny, którą ufundowali w 1964r. miejscowi rzemieślnicy. Niedźwiedź widnieje w herbie miasta.Naprzeciw niej w dawnej kamienicy mieszczańskiej mieści się Ratusz miejski. Oryginalny Ratusz z XVI wieku został rozebrany przez Austriaków podczas zaborów. W innej kamienicy znajduje się Muzeum Historii Miasta. Na wzniesieniu widać wieże pobliskich świątyń –kościoła św. Marii Magdaleny oraz katedry pw. Wniebowzięcia NMP i Jana Chrzciciela. Obok katedry droga wiedzie na Zamek Kazimierzowski, zaś idąc dalej ulicą Franciszkańska doszliśmy do Muzeum Dzwonów i Fajek w Wieży Zegarowej. Zachęcona opisami na PSz bardzo chciałam zwiedzić to nietypowe muzeum, jednak z wielu atrakcji tego lata przyszło nam zrezygnować i odejść z kwitkiem. Nie inaczej było z Muzeum Dzwonów i Fajek. Otóż tego dnia było ono otwarte do 15.00 ,a my pojawiliśmy się pod drzwiami pół godziny wcześniej i…już nie wpuszczano do środka. Nieco zrezygnowani poszwędaliśmy się po okolicy, a ponieważ zaczęło grzmieć schroniliśmy się przed burzą w zacisznej pizzerii, by ją smacznie przeczekać. Wracając do samochodu ulicą Berka Joselewicza zauważyliśmy Muzeum Okręgowe Ziemi Przemyskiej, doprawdy imponujący gmach. Powstał w 2008r, i wtedy właśnie po latach tułania się po rozmaitych lokalizacjach, muzeum znalazło swoją nową, docelową siedzibę.

Ponieważ nie wyszła nam wizyta w Muzeum Fajek i Dzwonów zweryfikowaliśmy nasze plany i ruszyliśmy poza miasto, by choć w małej części ,odczuć potęgę dawnej twierdzy Przemyśl. Tym razem naszym celem był Fort XII Werner w pobliskiej Żurawicy.
Twierdza Przemyśl był trzecią ,co do wielkości, po Antwerpii w Belgii i Verdun we Francji. Podstawę twierdzy tworzyły dwa potężne pierścienie obronne. Pierścień zewnętrzny rozciągał się na obwodzie 45 km. Tworzyły go 42 forty oraz 25 artyleryjskich stanowisk między fortami. Pierścień wewnętrzny miał obwód 15 km. Tworzyło go 18 fortów, trzy szańce i 4 dodatkowe stanowiska artylerii. Twierdza Przemyśl nigdy nie została zdobyta, lecz poddała się ze względu na brak żywności i amunicji. Część fortów wysadzono.

Nas zainteresował Fort XII Werner . Głównie dlatego, że jest to stosunkowo nowa atrakcja na mapie twierdzy Przemyśl, dopiero od niedawna ,bo od 2010 r., udostępniana turystom. Przy tym fort zachował się praktycznie w stanie nienaruszonym. Zniszczeniu uległo zaledwie 10% jego substancji. Jest nalepiej zachowanym przemyskim fortem . Przez lata należał do wojska ,urządzono w nim magazyny. Obecnie dzierżawi go osoba prywatna. Fort Werner wziął swoją nazwę od nazwiska pierwszego komendanta Antoniego Wernera. Był fortem głównym, artyleryjskim IV północnego odcinka obrony, dziełem samodzielnym i nie posiadał fortów pomocniczych ani łącznikowych. Jego załogę stanowiło 6 oficerów oraz 310 żołnierzy.
Gdy wchodziliśmy na teren fortu oczywiście znowu lunęło. Nawet pan sprzedający bilety wstępu zdziwił się, że chce nam się w taką paskudną pogodę łazić po murach. Na szczęście poza nami było tam jeszcze kilku pasjonatów tematu ,więc nie byliśmy sami w wojskowych celach. Na drogę dostaliśmy mapę fortu oraz latarki w dłoń. Można się tam troszkę zagubić. Przyznaję, że zwiedzanie chwilami przyprawiało mnie o ciarki. Nie odważyłam się zejść w dół nieoświetlonym korytarzem, podobno zamieszkałym przez jenoty. O ile dawne pomieszczenia wojskowe przypominają pełne eksponatów i opisów sale muzealne , o tyle znajdujące się na zewnątrz potężne ,obrośnięte bluszczem ściany, lochy, przejścia i korytarze przenoszą w czasy CK dezerterów. Super miejsce dla eksplorerów i pasjonatów. Zwiedzanie odbywa się na własną rękę, z mapą i latarka w dłoni, co moim zdaniem dodaje smaczku przygodzie w forcie. Zajęło nam to około dwóch godzin, ale myślę, że ciekawscy znaleźliby tam wiele więcej miejsc do oglądania. Trochę wypłoszyła nas pogoda, trudno brodzić w wysokiej trawie, gdy z nieba leją się strugi deszczu. Poddaliśmy się więc i ruszyliśmy w drogę powrotną na kwaterę.


