Zdobywamy odznakę Korony Sudetów - Wielka Desztna

Kolejny punkt na naszej trasie, po zmianie z Pradziada (zamknęli nam drogę😢) na Wielką Desztnę. Po sprawdzeniu najlepszego dojścia zdecydowaliśmy się na Zieleniec. Hura! wkońcu zobaczę tę słynną miejscowość. Dojężdżamy i oczom nie wierze. Zieleniec wymarłe miasteczko. Wszytko pozamykane, zero informacji, zero oznaczeń, jeden sklepik, żadnego kiosku, nigdzie nie mozna kupić mapy, jestem w totalnym szoku. Parkingi puste, auta mozna policzyć na palcach u jednej ręki. Dobrze że były organizowane zawody w biegach to chociaż ludzi było widać.
Jakiekolwiek info na temat dojścia do Masarykowej Chaty uzyskałam u goprowców, jedynych zorientowanych. Jestem niemile zaskoczona ignoracją władz na brak propagowania Zieleńca latem. Są tu piękne trasy spacerowe, rowerowe, blisko do Czech. Ale z info jakie udało mi się uzyskać okazuję się że Zieleniec pewna osoba próbuje zmonopolizować i nim zawładnąć. Chce wszytkim rządzić i samemu decydować, takie trochę państwo w państwie. A po tym jak usłyszałam jaki zrobili w tym roku przekręt z kamerkami straciłam cały szacunek dla nich. I jak narazie jedeynym efektem jest WYMARŁY ZIELENIEC. KOSZMAR. NIE POLECAM LATEM.

Od jedynego działającego wyciągu z camego "centrum" wyruszamy pod górkę na stronę czeską. Po drodze mijamy budowę kolejnego wyciągu. No tak narciarstwo na pierwszym miejscu. Do schroniska Masarykowa Chata doszliśmy po około 20 min. Nazwa jego pochodzi od nazwiska pierwszego prezydenta Czechosłowacji Masaryka. Przed schroniskiem stoi jego popiersie. Od tego miejsca mamy godzinę do naszego punktu docelowego. Prowadzi do niego asfaltowa droga z łagodnym podejściem. Czasami z ciekawym punktem widokowym.
Kiedyś na szczycie stała drewniana wieża z której była przepiękna panorama, obecnie widoki są ograniczone przez rosnące tam drzewa. Koło wiaty z bufetem jest jedna tablica z napisem Velka Destna ale z mniejszym metrażem, dopiero po 500m kierując się zielonym szlakiem dochodzimy do prawidłowej wysokości i kolejne oznaczenie Velka Destna.

Robimy fotki, mały piknik, kolejna pieczątka do książeczki i wracamy. W drodze powrotnej widoczki są ciekawsze. Po dojściu na miejsce jeszcze raz rzut okiem na wymarłe mistaeczko , pokrecenie z niedowierzaniem głową jak można doprowadzić do takiego zastoju i ruszamy do Dusznik Zdroju.