Weekendowo w Bierzgłowie i Grucznie

2014-08-23_W Bierzgłowie
W sobotę planowaliśmy wypad do lasu w nasze znajome tereny do Czarnego Błota lub na Festiwal Smaku do Gruczna. Wybraliśmy opcję pierwszą, ale ja w głębi duszy nie byłem przekonany do tego, by zaryzykować po raz drugi w tym roku i uderzyć w lasy na kurki. Niestety, miałem rację. Kurek jak na lekarstwo; widocznie nasze lasy deszcze omijały szerokim łukiem w to lato. Mało tego, nawet złamanego trujaka nie znaleźliśmy, a to już jest symptom niewesoły. Jak nie popada parę(naście) dni, to nici z grzybów w tym roku.

W związku z powyższym, szybkośmy się zwinęli z Czarnego Błota, i jak obiecałem moim dziewczynom ostatnio, gdy byliśmy w Zamku Bierzgłowskim, pojechaliśmy po drodze do domu, do sąsiedzkiego Bierzgłowa, by zobaczyć, jak wygląda odrestaurowany wiatrak. Pamiętam, gdy dobrych parę lat temu jeździliśmy rowerami w to miejsce, wiatrak ten przedstawiał sobą opłakany widok. Zniszczony przez wandali, deski połamane, drewno zaatakowane przez robaki, a całości nędznego obrazu dopełniało smętnie zwisające ostatnie ramię wiatraka, wołające o pomoc, niczym jakiś kikut…
Dziś wiatrak wygląda zgoła inaczej. Odrestaurowany, stoi dumnie na szczycie wzniesienia nieopodal centrum Bierzgłowa. Coś wspaniałego.

Na tablicy postawionej przy wejściu na działkę, na której stoi ten obiekt, wyczytałem następujące informacje:
Wiatrak ten nazywa się „Koźlak”, podobno liczy sobie 150 lat. Ostatni młynarz, Władysław Walter obsługiwał go do roku 1958. Potem zaczął popadać w ruinę. W 2007 roku rodzina Walter przekazała wiatrak wraz z otaczającą go działką, na rzecz parafii w Bierzgłowie. Parafia z kolei w 2010 roku otrzymała dotację w ramach projektu „Ochrona dziedzictwa kulturowego województwa kujawsko-pomorskiego” ze środków UE, Urzędu Marszałkowskiego oraz WFOŚ, na odtworzenie urządzeń mielniczych. Do odnowienia tej budowli zakupiono ponoć 67 m3 drewna. W styczniu 2011 remont został ukończony. Wiatrak jest wpisany do rejestru zabytków kujawsko-pomorskiego konserwatora zabytków.



W wiatraku szkoły bądź inne zorganizowane grupy mogą brać udział w warsztatach „Zagroda wiejska” (maj-sierpień), bądź też „Od ziarenka do bochenka” (wrzesień-październik). Zapisy i rezerwacje terminów w Szkole Leśnej na Barbarce w Toruniu- tel. kontaktowy 56/657-60-85. Osoby indywidualne zainteresowane zwiedzaniem mogą kontaktować się z młynarzem- tel. kontaktowy 56/678-81-85. My niestety nie mieliśmy czasu na zwiedzanie wnętrza, więc nawet nie kontaktowaliśmy się telefonicznie w tej sprawie, ale w przyszłości, kto wie.
W Bierzgłowie znajduje się jeszcze kościół gotycki z przełomu XIII i XIV w., murowany z kamienia polnego i cegły, oraz drewniana dzwonnica z 1769, w 1964 odłączona od kościoła i przeniesiona na cmentarz przykościelny. Tych miejsc jednak nie zwiedzaliśmy, gdyż w kościele był akurat ślub. Nie chcieliśmy państwu młodym zakłócać spokoju w naszych „grzybiarskich” łachach.

No i tak, po obejrzeniu z zewnątrz tego ciekawego obiektu, jakim jest wiatrak Koźlak, wsiedliśmy w auto i wróciliśmy do domu bez kurek, za to zadowoleni z wizyty w Bierzgłowie. Po drodze spotkaliśmy jeszcze pewną parkę, która siedziała na ławce, ale coś nie byli rozmowni…

2014-08-24_W Grucznie- Festiwal Smaku 2014
Do Gruczna na Festiwal Smaku pojechaliśmy po roku przerwy, w niedzielne popołudnie.



Ludzi multum, aut na parkingach tyle, że z parkingiem problem, na szczęście było jeszcze trochę miejsc na polu przy samym wjeździe do Gruczna. Koszt parkingu to tylko 5 złociszy. Potem już tylko koło szkoły, przez skrzyżowanie, koło kościoła i już jesteśmy na terenie „wystawowym”.
Muszę powiedzieć, że te tłumy ludzi mnie męczą. Gdy byliśmy na Festiwalu poprzednio, było ich znacznie mniej, widać, fama poszła w świat. A być na tej imprezie naprawdę warto. Z tego względu, że naprawdę jest w czym wybierać, jeśli chodzi o „spożywkę”. Miody, nalewki, wędliny, sery, dżemy, konfitury, mocniejszy alkohol i wiele wiele innych artykułów spożywczych, to wszystko można posmakować, no i oczywiście zakupić. Koniecznie należy przyjechać ze sporą sakiewką. Nie wspomnę już o imprezach towarzyszących, typu konkurs na najlepszą nalewkę, czy też koncerty i występy. Naprawdę, można tu spokojnie spędzić cały weekend, jeśli ktoś ma ochotę. Spokojnie można najeść się do syta, serwowane są tu typowo polskie dania, jak karkówka, kiełbaska z rusztu, czy golonka.

Niestety, w tym roku zawiodła nas pogoda. Krótko byliśmy na terenie festiwalowym, gdy z nieba lunęło. Na szczęście zabezpieczyliśmy się na taką ewentualność, a poza tym, można było się pochować pod wystawowe parasole chociażby. Zanim jednak spadł deszcz, zaopatrzyliśmy się w potrzebne nam artykuły.
Słowo jeszcze o samym terenie wystawowym- jest on umiejscowiony w pięknej dolince, w której płynie strumień (niestety, nie mogę nigdzie się dokopać, jak się on zwie), dookoła pagórki, zielona trawa, piękny stary młyn (w którym obecnie mieści się siedziba Towarzystwa Przyjaciół Dolnej Wisły). Piękne tereny. Nie chcę sobie wyobrażać, jak wyglądają po festiwalu, pewnie, jak po najeździe Hunów jakichś.

Parę słów o miejscowości Gruczno. Badania archeologiczne i wykopaliskowe dowodzą, że istniał tutaj gród już w VII wieku! W 1290 roku książę pomorski Mściwój II przekazał wieś arcybiskupstwu gnieźnieńskiemu. Od tego czasu nastąpił szybki rozwój wsi, która w XVII wieku była jedną z największych na Pomorzu. Niestety, Gruczno w czasie potopu szwedzkiego podzieliło losy wielu innych miejscowości i zostało prawie doszczętnie zniszczone i zrównane z ziemią. Parafia św.Jana Chrzciciela, która się tu znajduje jest jedną z najstarszych na Pomorzu, zaś pierwszy kościół powstał już w XIII wieku. On jednak też został zniszczony przez Szwedów. Obecny kościół pw. św. Jana Chrzciciela, w stylu neogotyckim powstał pod koniec XVIII wieku.
Co ciekawe, przez Gruczno przebiega Międzynarodowy Szlak Rowerowy R-1 — szlak rowerowy o długości ponad 3700 km biegnący od miasta Calais we Francji do Petersburga w Rosji.



My planowaliśmy pojechać jeszcze do pobliskiego Chrystkowa, by zobaczyć ciekawą Chatę Mennonitów, jednak pogoda nam na to nie pozwoliła. No cóż, może innym razem.