Zdobywamy odznakę Korony Sudetów - Szczeliniec

Kolejnym szczytem do naszej książeczki był Szczeliniec. Nie będę opisywała tego miejsca bo już wiele razy było tu opisywane. Zgubić się nie można, wysiłek prawie żaden żeby ją zdobyć. Przez te stragany traci na swoim uroku już na dzień dobry. Zero ciszy. Tu nie da się zrelaksować.
Dla mnie to drugie spotkanie z ta fantastyczną górą. W tamtym roku nie widziałam panoramy bo wszystko było zamglone. Tym razem liczyłam na inne widoki, ciekawsze. Po drodze zaczął padać deszcz, więc nos na kwintę. Podjechaliśmy na parking, nakarmiłam ekipę i usłyszałam wielki huk, jakby ktoś górę w powietrze wysadził, a to okazało się że burza, wrrrr jak ja jej nie cierpie. Czyżbym znów nie miała szczęścia na widoczki. Ale wyszło słoneczko, więc szybka decyzja idziemy, niech się dzieje co chce. Zanim doszliśmy do wejścia znów grzmot, ale ja twardo i odważnie idę (nie licząc duszy na ramieniu i serca w gardle, ale robię dobrą minę do złej burzy). Udało się, mina pomogła burza odeszła a my mogliśmy podziwiać przecudną panoramę, w pełni pięknego słonka.

Co mi się nie podoba na szczycie, to stragany z lodami, goframi, pamiątkami. Jakby na dole ich było za mało.To miejsce zostało zepsute. Wszędzie ludzie, którzy się przekrzykują, kolejki, trudno przejść. Okropieństwo.
Ale my po brzybiciu pieczątek idziemy dalej trasą widokowo - turystyczną. Bilety w cenie przystepnej, ale już nie dają takich ładnych z mapką co zobaczymy tylko sam paragon. Trasa trochę zmieniona, ale za to dłuższa. Mimo że widziałam ją już, ciągle robi na mnie wrażenie. Tylko za tłoczno, ciężko zrobić zdjęcia, przepychanki, sapania że za długo. Nie można nic podziwiać, to tak jakby zwiedzanie na wyścigi. Po co ktoś jedzie,jak na niczym nie może się skupić, zatrzymać, popatrzeć, podziwiać. Nie zrozumiem po co ta nagonka, zwłaszcza w tak ciekawym miejscu.

Skalne formy, przejścia przez które trzebabyło przejść na kolanach lub na kucaka. Dużo zabawy i smiechu. Radości. Widoki. Dla wszystkich frajda i ciekawe przeżycie.