Wołosate - Tarniczka - Tarnica - Szeroki Wierch - Ustrzyki Górne. Bieszczadzkie wędrówki

Kolejny dzień pobytu w Bieszczadach. Czas na zdobycie Tarnicy. Wędrówkę rozpoczynam od wsi Wołosate.
Kiedyś wieś mająca 1040 mieszkańców, teraz to stanica BPN. Gdzie hoduje się koniki huculskie. Chętni mogą popróbować przejażdżki tymi wierzchowcami. Osobiście wole swoje dwie pełne zapału nogi.

Wchodzę na zielony szlak prowadzący do Tarniczki. Pogoda niepewna, niebo zachmurzone i pełne wody. Oby nie spadła mi na głowę. Szlak wznosi się spokojnie do góry.
Tradycyjnie idę swoim tempem i rozmyślam. W mojej głowie myśli krążą wokół programu 12 kroków. Zastanawiam się nad tym czy rozpocząć proces trzeźwienia w tym właśnie programie. Czy iść drogą na której jestem obecnie. Tak jak ten szlak wznosi się do góry tak Ja musze wybrać odpowiedni program zdrowienia.

Czym wyżej jestem niebo staje się przyjazne wędrówką. Dochodzę do Tarniczki. Po krótkim odpoczynku kieruje się żółtym szlakiem do najwyższego szczytu Bieszczad Tarnicy.
Na szczycie znajduje się krzyż. Znak polskich szczytów. Ludzie od dawien dawna znaczą swoja bytność w szczególnych miejscach. Takie właśnie są najwyższe szczyty gór. Na Tarnicy jest krzyż upamiętniający wędrówkę po Bieszczadach św. Jana Pawła II. Jako osoba wierząca zdaje sobie sprawę na czy polega kult świętego. Niestety nie mogę zaakceptować podejścia Polaków do świętości Karola Wojtyły. Po prostu za dużo „plastiku” a za mało treści. Każda parafia, każde ważne miejsce pragnie być zaznaczone w kontekście św. Papieża. No cóż taki może urok nas Polaków lubiących wiarę na pokaz.



Na szczycie sporo ludzi. Lubię samotność i trochę jestem zmęczony towarzystwem innych. Winny jestem sam sobie mogłem wyruszyć w te Bieszczady mało znane. Przyjdzie na to czas. Na szczycie wieje silny wiatr. Gna ciemne chmury, postanawiam ruszać dalej w Szerokie Wierchy.
Korzystam z szklaku czerwonego prowadzącego mnie do bazy czyli Ustrzyk Górnych. Robie ogromną ilość zdjęć. Zastanawiam się czy po powrocie do domu będę mógł rozpoznać miejsca robienia zdjęć.

Kończy się szlak pełen widoków, schodzę w las pełen buków. Idę wzdłuż potoku Terebowiec. Szum wody jest kojący. Ludzie, którzy mają skołatane nerwy powinni korzystać z pieszych wędrówek i wsłuchiwać się w dźwięk potoku górskiego.
Ustrzyki, czas coś zjeść. Pada na pierogi z czosnkiem niedźwiedzim i serem kozim. W moich stronach takich potraw nie podaja wiec grzech nie spróbować.
Po dotarciu do stanicy stwierdzam, ze moje budy mające coś koło 20 lat po prostu rozleciały się. Będę zmuszony po powrocie do domu kupić kamasz, które teraz nazywają trekkigowe co nie brzmi dobrze. Na pewno nie będą miały duszy jak obecne, które są zwykłymi trzewikami. Skórzanymi, szytymi. Próbowałem policzyć ile kilometrów przeszły przez te lata . Będzie to pewnie liczba cztero cyfrowa.
Jutro kolejny dzień pieszej wędrówki wśród „Cudnych Manowców”.
www.facebook.com/roberttof2