Góra Żar
W Boże Ciało po procesji mieliśmy w planach iść z Łukaszem na Górę Żar pieszo, no i z dziećmi, potem okazało się że możemy zostawić Dominikę, to chętnie na to przystaliśmy no bo wiadomo jaki chodziaż jest z naszej młodszej, a spieszyło nam się dość bo zaraz potem mieliśmy świętować urodziny mojego taty, bo to się nam tym razem dwa Święta zbiegły 🙂
No ale jak przystało na polskoszlakową tradycję, zaczęłam pobąkiwać, żeby tak urodziny na wyjeździe, inaczej niż zwykle tylko za stołem spędzić, rodzice nawet na to poszli, ale jeszcz siostra została, co pewnie w szpilkach przyjedzie 🙂 No ale i ona przystała na wycieczkę, a że tak wszyscy, a nie wszyscy na to przygotowani, to kompromisem przystalismy na kolejkę. No i super, szybko, sprawnie, kolejka bez kolejki, super przejażdżka, a i widoki przy tym przednie. A potem za to spokojnie na grilla zdążylliśmy 🙂
Góra Żar cudna jest, a trakcji tam co nie miara. Oczu oderwać nie mogliśmy od paralotniarzy licznych i kolorowych, a szczególnie tych, co im trochę nie poszło i po kilkunastu metrach w krzakach lądowali 🙂 Jest tor saneczkowy, piękny zbiornik Elektrowni, a za nim Kiczera z wyśmienitym ponoć widokiem, chcieliśmy sprawdzić, ale nie dało rady, kiedy indziej. Tym co głodni często, w dni takie ludne polecam wziąć ze sobą piknik, bo na frytki ponad 30 minut trzeba czekać i nie na pewno się by dostało, są lody, wata cukrowa, pamiątki, pizza, ale przy takim "targu" co to miał miejsce w Boże Ciało na Górze Żar, trudno było niektóre rzeczy dostać, szczególnie te konkrety.
Tym razem nie było szybowców u podnóża, ale Żar bardzo nas ukontentował 🙂