II cz. Kazimierz Dolny - Lublin
Kolejna część czasu w Kazimierzu Dolnym, to zwiedzanie samego Lublina, choć bardzo szczątkowo i właściwie tylko przy okazji, a tylko temu miejscu poświęciliśmy jeden dzień pobytu. Zaczynając od początku… Dotoczyliśmy się pksem na dworzec główny w Lublinie, przed dalszym kursem do samego Kazimierza postanowiliśmy choć pobieżnie zerknąć na starówkę, ponieważ oboje byliśmy w Lublinie po raz pierwszy. Trzeba przyznać, że warto by się tam wybrać docelowo na zwiedzanie. Jedna z kamienic dość mocno zniszczona zwróciła naszą szczególną uwagę, a to przez tabliczkę z napisem: przytułek sztuki. Chciało by się rzec patrząc na ten budynek: w rzeczy samej, trafione w samo sedno :] jeden dzień naszego pobytu został poświęcony wyłącznie temu miastu. Punkt pierwszy koniecznie zobaczyć zamek od wewnątrz i znajdujące się tam muzeum. Sam zamek zewnątrz prezencją raczej nie zachęca, ale muzeum godne uwagi, a wchodząc do kaplicy Świętej Trójcy można oniemieć – gotycka kapliczka niewielkich rozmiarów od nasady po sklepienia wypełniona oryginalnymi freskami z tamtych czasów z naleciałością bizantyńską. Samo muzeum zawiera w swych zbiorach wystawę historyczną, wystawę złotnictwa, galerię malarstwa oraz szereg wystaw czasowych. Orzy tym wszystkim jest też możliwość wejścia na wieżę, by zapoznać się z panoramą Lublina. Po tej atrakcji udaliśmy się na miejski autobus, by dotrzeć do ogrodu botanicznego – potężny obszar wyposażony w staw, pagórki, wodospady, mostki, naprawdę raj dla miłośników przyrody idealne miejsce na odpoczynek w upalny dzień. W trakcie pobytu w ogrodzie wyskoczyliśmy do skansenu, który jest niedaleko, jednak trzeba obejść go naokoło, by dostać się do kasy, tam spędziliśmy tylko chwilę, właściwie chcieliśmy obejrzeć tylko cerkiew i wrócić do ogrodu botanicznego, przy okazji zapoznaliśmy z tamtejszymi zwierzątkami. W związku z tą wyprawą postaraliśmy się też o dodatkowe atrakcje takie jak nie zdąrzenie na ostatni bus powrotny, ponieważ byliśmy pewni, że o 20 na pewno coś jeszcze będzie jechało, niestety na miejscu okazało się, że niekoniecznie. Drogą wywiadu dowiedzieliśmy się, że można wsiąść w transport do Puław i stamtąd dostać się do Kazimierza. Tak też zrobiliśmy, jednak w Puławach kolejna niespodzianka – okazuje się, że ostatni autobus już odjechał. Ocaliła nas miejscowa dziewczyna, która wiedziała, że z jednego przystanku będzie jechał ostatni kurs jakiego autobusu, który z racji zjazdu do zajezdni jedzie wyjątkowo przez Kazimierz :] tak oto ok. 23 do telepaliśmy się na miejsce :] O lubelską starówkę zahaczyliśmy jeszcze w dniu wyjazdu, ponieważ godziny jazdy busów są niezbyt pomyślne dla niezmotoryzowanych turystów i byliśmy w Lublinie 4 godziny przed odjazdem pksu. Co zresztą wyszło nam na zdrowie, ponieważ dotarliśmy do katedry i zwiedziliśmy dalszą część starówki wraz z naszymi walizkami :] jeśli chodzi o Lublin pozostał niedosyt, ale będzie gdzie wrócić.