Weekend w zimowym Zakopanem
Ale nie o tym miałem tutaj pisać..
Jeśli ktoś zastanawia się, jak wygląda Zakopane zimą, to odpowiem - podobnie jak latem, tyle że leży śnieg i jest zimno. Samo miasto tętni życiem, przechodząc obijamy się wciąż o ludzi któzy przyjechali tu "odpocząć" i wydać trochę dutków. To jeśli chodzi o miasto.. 🙂
Jednak Zakopane zimą, to nie tylko trasy narciarskie i wieczorne tournee po knajpach przy Krupówkach, ale także otaczające je góry, przepiękne w zimowej odsłonie widoki, które mogę spróbować przybliżyć na zdjęciach w galerii - lecz żeby poznać ich piękno, należy samemu to zobaczyć.
Mój opis będzie dla niezmotoryzowanych, gdyż uważam, że nie ma sensu jechać w środku sezonu samochodem do popularnego kurortu, gdyż nie będzie co z nim zrobić, szczególnie kiedy można prosto dojechać pociągiem (z Warszawy za pomocą PKP IC - 6h 21min Express, lub 9h 37 min Tanie Linie Kolejowe - pociąg nocny, lub też kombinować pośpiechami do Krakowa i dalej osobowymi).
Pierwszego dnia, na plan poszła Dolina Białego. Mała, urokliwa dolinka, pełna piękych widoków, potoczek szumi w dole, dotarliśmy do połowy - do wodospadu.
Drugi dzień - przepiękną pogodę trafiliśmy, więc postanowiliśmy wybrać się na Kasprowy Wierch. Szybkie zebranie się z legowisk, szubki spacer do ronda przy Drodze na Bystre, busik i pare minut - Kuźnice, gdzie znajduje się dolna stacja kolejki linowej na Kasprowy Wierch, oraz węzeł szlaków, można stąd wyjść właśnie na Kasprowy, do Schroniska Murowaniec, Hali Kopieniec, jak ktoś się uprze to i do Doliny 5 stawów, ale to zdecydowanie nie zimą. My tę wersję na Kasprowy Wierch. Ja oczywiście optowałem za wejściem tam na własnych nogach, ale zostałem niestety przegłosowany, i zmuszony do wjechania na szczyt wyremontowaną koleją linową. Z początku złorzeczyłem, gdyż pamiętałem jeszcze jakie kolejki były za mojej ostatniej bytności w Zakopanem, jednak się pozytywnie zaskoczyłem. O godzinie 8 rano byliśmy "dopiero" za wejściem po schodach przed budynkiem, a do wagoników mieści się 2 razy więcej osób, niż do tych starego typu, więc przepustowość jest o wiele lepsza oczywiście 🙂
Poszło to szybko, w miarę sprawnie, i w krótkim czasie dotarlismy na górę, skąd jak zobaczyłem panoramę, to - słowo daję - w poślizg z wrażenia wpadłem, i zaliczyłem lądowanie na pośladkach. Spędziliśmy tam kilka godzin, wariując na śniegu, wdrapując sie na Kopę Kondracką, a po zjechaniu na dół, zajrzeliśmy jeszcze na Polanę Kalatówki, do Pustelni brata Alberta, oraz do znajdującego się na wzgórzu klasztorku o. o. Albertynów. Dojście - około 40 minut (po śniegu) w prawo żółtym szlakiem odchodzącym od niebieskiego na przeciw pustelni znajdującej się po lewej stronie. Widoki na ośnieżone szczyty są niesamowite, i warto je zobaczyć. Po powrocie, obiadek w restauracyjce na dole, a wieczorem tradycyjny spacer po Krupówkach, na których to można znaleźć wszystko - (o)scypki (R), baranie futra, szczeniaki bernardynów, włochate czapki, mniej włochate skarpety, ciupagi, sery, kierpce, oraz bardziej wyrafinowane pamiątki z regionu, jak maczuga z kolcami, rafandynki (to są te małe statki zamknięte w butelkach - do tej pory nie wiem, jak się je tam wkłada..), chusta piracka, jakiś kapelusz żeglarski, bluzy w biało - niebieskie pasy.
Spotkać można niedźwiedzia 'polarnego' (z roku na rok coraz bardziej szarego, dawno to futro w pralce nie było :p) i Janosika oraz Marynę, porobić sobie z nimi zdjęcia, pojeździć na kucyku (dla dzieci), osiołku (również), postrzelać z wiatrówki, wywalić się na lodzie, potknąć w rynsztoku, poocierać się o przechodniów, aż wreszcie po długim i mozolnym podążaniu w tłumie, znajdujemy jakąś urokliwą, małą i cichą knajpkę, gdzie można napić się grzańca, zjeść michę pierogów, i spokojnie porozmawiać, bo nie biega nad głową całe stado ludzi. I około 23 dotrzeć do legowisk 🙂
Dzień trzeci upłynął pod znakiem wyprawy na Morskie Oko. Wpierw szalencza jazda po górskich serpentynach przy przepaściach rozklekotanym busem bez ABS, któremu tył ciągle wpadał w poślizg. Ja się bardzo zastanawiałem, czy tam dojedziemy. Gdy już postawiłem nogę na ziemi, to chciałem ucałować ziemię jak papież, że żyję..
Szybko zapomniałem o tej karkołomnej jeździe, gdy zaczęliśmy podążać zamkniętą dla ruchu samochodowego drogą od Łysej Polany (od parkingu konkretniej), i podziwiać ciągnące się przed nami, za nami, i po bokach widoki. Świeciło słońce, zrobiło się cieplutko - akurat na zimowy spacer. Jedynym mankamentem tego były latające w tę i z powrotem stonki pod opieką pań nie dających sobie z nimi rady 🙂 ale, to można przemilczeć, i przyjąć to za naturalną formę przyrodniczą występującą na tym 'szlaku' 🙂
Wycieczka jest długa - trasa od parkingu na polanie Palenica Białczańska do Schroniska przy Morskim Oku wynosi około 9 km w jedną stronę, i czuć ją w nogach, jeśli ktoś nie jest przyzwyczajony do długich wędrówek. Po drodze, można odejść od niej do Doliny Pięciu Stawów przez Dolinę roztoki szlakiem zielonym w prawo, albo do Schroniska im. Wincentego Pola w Dolinie Roztoki (zielony w lewo) przy wodospadzie Wodogrzmoty Mickiewicza. Kawałeczek przed Wodogrzmotami, do asfaltowej drogi którą idziemy, noszącej miano Drogi Oswalda Balzera dochodzi z prawej strony szlak czerwony, który zaczyna się w Toporowej Cyrhli, i prowadzi pod Kotlinowym Wierchem, dalej przez Psią Trawkę, Równień Waksmundzką, przy Wodogrzmotach wchodzi na Drogę Oswalda Balzera, i prowadzi aż do Schroniska przy Morskim Oku, i dalej wokół niego, mijając po prawej Czarny Staw pod Rysami, aż na Rysy - i dalej na słowacką stronę.
Od Palenicy Białczańskiej, do polany Włosienica można przejechać się powożonym przez Gazdów powozem, jednak za tę przyjemność trzeba słono zapłacić.
Gdy pokonamy już te 9 km, naszym oczom ukazuje się widok najpierw na tyły schroniska, a po chwili na Morskie Oko.
Jest to jezioro pochodzenia polodowcowego o charakterze karowo-morenowym. Morskie Oko ma powierzchnię 34,93 ha, długość ok. 862 m, szerokość ok. 566 m, a w najgłębszym miejscu osiąga 50,8 m. Dno zasłane przy brzegach głazami, ku środkowi żwirem. Wokół jeziora rosną okazałe limby. Morskie Oko dawniej nazywano Rybim Jeziorem lub Rybim Stawem, gdyż należy do nielicznych zarybionych w sposób naturalny jezior tatrzańskich. Żyją w nim pstrągi. Ze stawu wypływa Rybi Potok, tworzący w początkowym odcinku kilka Rybich Stawków: Małe Morskie Oko, Żabie Oko, Małe Żabie Oko.
Z Morskim Okiem wiąże się wiele góralskich podań i legend. Według jednej z nich nazwa "bezdennego" jeziora w Dolinie Rybiego Potoku wzięła się stąd, że ma ono jakoby podziemne połączenie z Adriatykiem. Dowodem na to było rzekomo wyłowienie z jego wód butelki, a także szkatułki z kosztownościami, które razem ze statkiem poszły na dno morza.
Na morenie zamykającej jezioro od północy stoi schronisko PTTK. Położone na wysokości 1405 m n.p.m. należy do najstarszych i najpiękniejszych schronisk tatrzańskich. Nazwane zostało imieniem Stanisława Staszica, który w roku 1805 badał jezioro. Obok, przy końcu drogi, po lewej stronie znajduje się Stare Schronisko, które pierwotnie było wozownią (1890). Obydwa budynki zostały uznane za zabytkowe. Schronisko stanowi punkt wyjściowy do wycieczek na Rysy, Mięguszowiecką Przełęcz pod Chłopkiem i Szpiglasową Przełęcz.
Powyżej Morskiego Oka, w kierunku północnym znajduje się drugie duże jezioro w Dolinie Rybiego Potoku, Czarny Staw pod Rysami (Czarny Staw nad Morskim Okiem). Ponad tymi dwoma stawami wznoszą się szczyty:
od wschodu:
Siedem Granatów, Żabi Szczyt Niżni (2098 m), Żabi Mnich (2146 m), Żabia Lalka (2095 m), Niżnie Rysy (2430 m)
od południa i południowego zachodu:
Rysy (2503, w Polsce 2499 m) – najwyższy szczyt Polski, Żabi Koń (2291 m), Żabia Turnia Mięguszowiecka (2336 m), Wołowy Grzbiet, Kazalnica Mięguszowiecka (2159 m), Mięguszowiecki Szczyt Czarny (2410 m), Mięguszowiecki Szczyt Pośredni (2393 m), Mięguszowiecki Szczyt Wielki (2438 m), Cubryna (2376 m), Mnich (2070 m)
od zachodu:
Szpiglasowy Wierch (2172 m), Miedziane (2233 m), Opalony Wierch (2115 m).
W schronisku można napić się gorącej herbaty, kawy, zjeść obiad, odpocząć, przed kolejnymi 9 km, gdyż wrócić jakoś trzeba 🙂
Po powrocie do Zakopanego, jedyną rzeczą, na jaką mieliśmy ochotę, to gorący prysznic, i spać 🙂
Dzień czwarty - relaksujący spacer po Dolinie Kościeliskiej.
Najpierw należy się tam dostać, busikiem odjeżdżającym z dolnej części Krupówek, do Kir. Tam uiścić opłatę za wstęp do TPN, i można zacząć spacer. Jest to właściwie deptak spacerowy, po którym z powodzeniem jeżdżą wózki dziecięcy, i przejście calej tej malowniczej doliny zajmuje niewiele czasu, a na jej "końcu", a właściwie to źle ująłem, celem wszystkich jest schronisko na Hali Ornak, bardziej ambitni wybierają sie jeszcze nad Smreczyński Staw, na który i mnie wyciągnęli, ale była tam jedynie duża polana i masa śniegu, bo staw raczył zamarznąć 🙂
Zapraszam do obejrzenia fotorelacji 🙂