Lanckorona
Ostatni raz byłem w Lanckoronie dawno temu. Ze zdjęcia wynika, że był to 16 lipca 2007 roku. Podczas OWRP jest zazwyczaj tzw. "dzień wolny", bez konieczności zwijania namiotów i długiej wędrówki zakończonej rozbiciem biwaku w nowym miejscu. Wolny dzień pzypadł w Kalwarii Zebrzydowskiej; postanowiliśmy wykorzystać go na przejście wszystkich dróżek kalwaryjskich i na wycieczkę do Lanckorony. Dwoje z naszych towarzyszy wędrówki zawedrowało tam omyłkowo już dzień wcześniej i szczerze polecali nam to miasteczko.
Urzekł mnie pochyły Rynek (ponoć najbardziej pochylony w Polsce) obudowany drewnianymi domami, które stykają się dachami o szerokich okapach. Między ścianami tworzą się wąskie przejścia. Częściowo brukowany, częściowo zielony plac ozdobiony jest stylową studnią.
Mijając zabytkowy kościół można podejść do ruin zamku na Górze Lanckorońskiej; pamiętają czasy Kazimierza Wielkiego, pamiętają też bitwę konfederatów barskich.
W upalny dzień nadzwyczaj miło usiąść w cieniu szerokich dachów. Czas zaczyna zwalniać.