Złota Polska Jesień i trochę historii w granicach Jurajskiego Parku Narodowego

W sobotę od rana dość długo utrzymywały się gęste mgły. Trudno było przewidzieć co też one przyniosą. Wyboru wielkiego nie było… albo opady deszczu, albo słońce. Wreszcie koło południa wszystko stało się jasne. Jasne jak słońce które pokazało się błękitnym niebie.
Ruszamy więc na wycieczkę.

Obraliśmy kierunek Rabsztyn, a dokładniej zamek w Rabsztynie. Są to malownicze ruiny zamku doskonale widoczne od strony głównej drogi. Koło zamku nie ma parkingu, ale jest sporo miejsca do zaparkowania samochodu. Dojście do ruin wymaga podejścia stromą skarpą pod górkę. Ufff dałam radę! Przez drewniany most nad fosą- podeszliśmy pod nowo- wybudowaną bramę wjazdową. I… STOP! Na zamku jest- prawdopodobnie przerwana- częściowa rekonstrukcja i niestety nie udało się nam wejść na jego teren. Na drzwiach informacja, że z powodu prac budowlanych- zamek Rabsztyn jest zamknięty. Nie zauważyłam żeby na jego terenie trwały jakieś prace. Rozłożony sprzęt nie świadczy przecież o tym, że cokolwiek tam się dzieje. Żadnych robotników budowlanych też nie widziałam. Piękna pogoda sprzyjałaby przecież kontynuacji prac remontowych. .. Wszystko wskazuje na to, że prace w obrębie zamku w Rabsztynie zostały tymczasowo wstrzymane.
Szkoda, bo osób chcących zobaczyć bliżej ruiny zamku było więcej. Podjeżdżały kolejne samochody i turyści uzbrojeni w aparaty fotograficzne i lornetki musieli się obejść ze smakiem.

Pozostało nam obejść ruiny na tyle na ile się dało. Teren wokół zamku jest ładnie zagospodarowany i uprzątnięty. Są nowe ławki i kosze na śmieci. Jest to miejsce przystosowywane do obsługi ruchu turystycznego.
Spacerujemy po okolicy. Różnorakie kolory traw i otaczających nas lasów, błękit nieba i biel skał, cisza, plus rozległe widoki pozwalają się prawdziwie relaksować.



Rabsztyn - te bardzo malownicze ruiny, w urokliwym otoczeniu, które przy pięknej pogodzie, jaka była nam dana w tym dniu, robi duże wrażenie.
Planów na dzisiaj jest jeszcze sporo, więc udajemy się w dalszą drogę. Jedziemy zobaczyć największą atrakcję gminy Klucze, a jest nią Pustynia Błędowska zwana „Polską Saharą". Nazwa jej wzięła się podobno od dzielnicy Dąbrowy Górniczej (Błędów).

To już nie jest dawniejsze "morze piasków", ale bardzo chcemy zobaczyć to miejsce. Jest wyjątkowe z wielu powodów.
Osobliwość przyrodnicza, jaką jest Pustynia Błędowska to największy w Europie obszar piasków śródlądowych. Rozciąga się na obszarze około 32 km kw. Jej długość wynosi 9 km, szerokość 3-4 km, zaś głębokość piasków dochodzi do 60 metrów.

Stanowi unikat przyrodniczy i geograficzny, powstała bowiem w umiarkowanym i wilgotnym klimacie.
Pustynia znajduje się w granicach Parku Krajobrazowego Orlich Gniazd i jest częściowo objęta specjalną ochroną w postaci użytku ekologicznego.



Ciekawostką jest fakt, iż tutaj w czasie II wojny światowej ćwiczyły oddziały gen. Rommela - Afrika Korps, przed udaniem się do Afryki. Od czasów II wojny światowej znajdował się tutaj poligon. W roku 1999 z kolei odbywały się manewry wojsk NATO. Obecnie na części północnej pustyni gospodaruje wojsko, wykorzystując ten teren do ćwiczeń spadochronowych. Znajdują się tu również pozostałości bunkra z II wojny światowej.
Dawniej było to prawdziwe "morze piasków" . Wówczas też zrodziło się określenie Polska Sahara. Jeszcze w latach 50-tych można było obserwować w tym miejscu wydmy i tak typowe dla pustyni zjawiska, jak burze piaskowe i miraże, czyli fatamorgany. Dzisiaj, choć porośnięta wierzbą kaspijską, nada przyciąga licznych turystów.

Pustynna sceneria sprawiła, że właśnie tu kręcono wiele scen do znakomitej ekranizacji "Faraona” w reżyserii Jerzego Kawalerowicza.
W miejscowości Klucze, trochę błądzimy. Dojazd do punktu widokowego niestety nie jest dobrze oznaczony. W końcu po paru próbach udaje się! Docieramy na miejsce!

Wzgórze Czubatka (Jałowce) to punkt widokowy. Tu zostawiamy samochód. Od naszego ostatniego pobytu zauważyliśmy tu sporo zmian. Nie ma już wieży obserwacyjnej Nadleśnictwa Olkusz.
Na pograniczu obszaru Pustyni utworzone zostało natomiast miejsce odpoczynku w postaci platformy (tarasu) widokowego, wiaty, ławek i stołów. Jest też tablica informacyjna i całkiem przyzwoity parking. Zagospodarowanie stanowi dogodne miejsce widokowe oraz miejsce postoju, z którego roztacza się szeroka panorama na teren Pustyni Błędowskiej.



Ze szczytu Czubatki (382 m n.p.m.) oglądamy tę niesamowitą okolicę. Zachwycamy się rozległymi przestrzeniami Pustyni Błędowskiej. Jest piękna pogoda, więc w oddali dostrzegamy m.in. kominy katowickiej huty. Widać też wieże kościołów i szyby kopalniane. I te kolory drzew! Lasy w jesiennych kolorach przedstawiają się bajkowo.
Udajemy się zboczem wzgórza przez bukowy las pełen „wyrastających” wśród drzew wapiennych ostańców by wreszcie dotrzeć do ścieżki edukacyjnej. Podziwiamy cudowną paletę barw nad głowami i niesamowite kolory liści pod nogami.

Brniemy leśną drogą w piachu aż docieramy do bariery uniemożliwiającej dalsze przejście. Bo dalej to już tylko piach … i baza maszyn. Tu zaczyna się prawdziwa pustynia, niestety niedostępna dla turystów. Wartownik pilnujący ciężkiego sprzętu okazuje się leśnikiem z zawodu i zamiłowania. Długo opowiada o walorach przyrodniczych tych terenów, o zniszczeniach i wielu jeszcze tajemnicach i niespodziankach które kryje ta ziemia.
Od kilku lat realizowany jest program ochrony Life+ Pustynia Błędowska. Zakłada on m.in. wycinkę drzew i ochronę piaskowych siedlisk przyrodniczych. Ma to przywrócić temu obszarowi cechy pustynne. Aktualnie Pustynia jest zamknięta do grudnia 2013 roku do którego ma być obszar północny (czyli od strony Klucz) rozminowany i wykrzewiony. Odminowanie pustyni jest konieczne, bo w przeszłości pustynia służyła za poligon. Na oczyszczone z niewybuchów i niewypałów tereny wjechał ciężki sprzęt, który pracuje nadal.

Na razie więc Pustynia Błędowska wygląda jak po kataklizmie /widać to wyraźnie ze szczytu Czubatki/, ale już w przyszłym roku można będzie się na niej poczuć jak na afrykańskiej pustyni.
Z unijnych pieniędzy prowadzony jest ogromny projekt odnowy tego obszaru, który ma spowodować, że zarośnięta w minionych latach drzewami i krzewami pustynia odzyska w swej południowej części pierwotny charakter.
W ten oto sposób Pustynia Błędowska stanie się pustynią nie tylko z nazwy.



Na razie widok jest niesamowity. Idąc pełną piasku ścieżką, mijamy przestrzenie pełne gałęzi i wyrwanych z ziemi ogromnych korzeni. To pozostałości po przejechaniu ciężkiego sprzętu i wciąż prowadzonej wycince drzew. Krajobraz jak po przejściu groźnego żywiołu. Wszędzie obraz wielkiego zniszczenia.
Wracamy do samochodu. Jest już coraz później, dzień krótki, a przed nami jeszcze spory odcinek drogi.

Wracając do Tychów mijamy Sławków. A przecież tam jest opisana przez Anię z PSz atrakcja pt. „Austeria”.
Nie możliwe, aby jej nie zobaczyć! W ostatniej chwili skręcamy z głównej drogi i po przejechaniu krótkiego odcinka znajdujemy się na urokliwym ryneczku w centrum miasta.

Jest i Stara Karczma w Rynku, w której pomieszczeniach funkcjonuje AUSTERIA! Budynek przykryty jest polskim dachem łamanym pokrytym gontem i wspartym od strony frontowej na sześciu kamiennych kolumnach tworzących podcienie.
Austeria (z jęz. włoskiego) to staropolskie określenie karczmy o najwyższym standardzie, dobrze wyposażonej i posiadającej bogaty asortyment wszelakiego jadła i napitków, mieszczącej się w solidnym, obszernym budynku, spełniającym jednocześnie funkcje gastronomiczne oraz hotelowe w zajeździe. Niebawem mamy okazję się o tym przekonać osobiście. Wchodzimy do środka.



Ponoć sławkowska Austeria jest najpiękniejszą spośród wszystkich zachowanych do dzisiejszych czasów. Jej usytuowanie i architektura dają najpełniejsze wyobrażenie o budownictwie i sztuce ciesielskiej w przedrozbiorowej Polsce. Budynek stanowi klasyczny przykład drewnianej staropolskiej karczmy. Historia karczmarstwa sławkowskiego jest starsza niż samo miasto. Jakkolwiek budynek Austerii w obecnym kształcie pochodzi najprawdopodobniej z roku 1781, to jednak zabytek ten sięga czasów o wiele wcześniejszych i w ciągu wieków był wielokrotnie przebudowywany.
Świadczą o tym również m.in. XIII-wieczne mury odkryte pod fundamentami Austerii oraz bardzo liczne fragmenty karczmarskiej ceramiki odnajdywane podczas prac ziemnych w różnych częściach obiektu.

Zaglądamy do Karty dań. Znajdujemy tam informację, że
„Pierwsza pisana wzmianka o Sławkowie pochodzi z 1220 roku i dotyczy...karczem sławkowskich. Stały one w centralnym punkcie miasta od wieków.

Świadczy o tym kamienna piwniczka w podziemiach Austerii, która może być nawet 300 lat starsza od drewnianego budynku. Jej wieku do tej pory nie ustalono i nie wiadomo
jeszcze , jakie tajemnice kryje w swoich murach”.



Przed złożeniem zamówienia pytamy czy można zajrzeć do owej piwniczki.
Przemiła kelnerka zaprasza nas do jej obejrzenia. Schodzimy krętymi schodkami w dół. Dowiadujemy się, że piwniczka sięgająca czasów XIII wieku- jako niewątpliwie super atrakcja wykorzystywana jest dla przeprowadzenia np. wyjątkowych zaręczyn lub innych bardzo intymnych uroczystości . Duch historii był tam wyraźnie odczuwalny. Magia!

Wracamy do Karczmy i zamawiamy danie polecane przez szefa kuchni- a mianowicie talerz żurku staropolskiego na zakwaszonej mące żytniej z jajkiem, kiełbasą, wędzonką i pieczarkami. Pychoty!
Atmosfera, historia i autentyczny prestiż otaczał nas ze wszystkich stron. Austeria to miejsce klimatyczne, a jedzenie tam serwowane smaczne, świeże i co najważniejsze w przyzwoitych cenach. Talerz pysznego, gęstego żurku kosztował 6,50zł. Obsługa miła i profesjonalna. A piwniczka- cacuszko! Polecam to miejsce.

I to już koniec naszej sobotniej wyprawy. Mieliśmy jeszcze sporo zobaczyć, ale jak zwykle brakło nam czasu. Plany są. Niech tylko kolejna sobota lub niedziela znów będzie taka pogodna.


