Wisła Czarne – złota polska jesień

Wisła, Perła Beskidów ma swoje pięć górskich dolinek. Wszystkie piękne , każda ciekawa i każda nieco inna. Z dala od centrum. Dolinki nieco przypominają te tatrzańskie choć są zdecydowanie mniejsze i otoczone łagodnymi szczytami Beskidów. Wiele w nich szlaków turystycznych . Interesujących obiektów , które warto zobaczyć.

Jedziemy na tzw Zachodni Groń na zameczek prezydencki. Ciekawą budowlę a właściwie 3 budynki. Powstały w latach 30-stych ubiegłego wieku. Wielokrotnie remontowane, nieco przebudowywane , zachowały jednak swój historyczny , nieco "wielkopański "charakter.
Wokół piękna beskidzka przyroda. Las mieszany , mieniący się wszelkimi barwami jesieni. W słońcu wygląda malowniczo. Pewnie można by tu zorganizować ciekawy plener malarski, bo widok… przysłowiowa „jak z obrazka”.

Z tarasu widokowego patrzymy na panoramę doliny Wisła Czarne i zaporę , nad która niebawem będziemy. Pod zaporą sporo aut, jakoś parkujemy na poboczu. Spacerujemy , podziwiając widoki odbijające się w lustrze wody spiętrzonej przez zaporę. To wody rzeki Wisły, utworzone z potoczków Biała i Czarna Wisełka.
Tuż niedaleko bowiem, u stop Baraniej Góry rozpoczyna swój bieg królowa polskich rzek- Wisła!



Czas biegnie, a my jeszcze w planach mamy Ustroń. Zbieramy się i jedziemy parę km w dół . Mijamy stację hodowli pstrąga i zatrzymujemy się w okolicy dawnego PTTK-u ( remontowanego, a może po prostu niszczejącego &hellip😉 odchyla 8 lat kiedyś doskonale działającego domu wycieczkowego czy tez schroniska, które było doskonalą baza wypadową na beskidzkie szlaki. Było! Niestety….
Natomiast tuż poniżej jest niewielki Rezerwat Przyrody, też o nazwie …Wisła. Nawet – jak zauważyłam – postawiono nowe tabliczki o tym informujące. Dawne wraz z upadkiem pobliskiego PTTK-u zniknęły, kilka lat wstecz.

Jest pięknie🙂
Kropelki spienionej wody, lśnią w słońcu. Szum wody i lekki szum lasu, zgrywają się we wspólną cicha muzykę. Muzykę przyrody. Odpoczywam, wyciszam się 🙂 Trwaj chwilo 🙂

Z dala od wielkomiejskiego tłumu, spalin, wiecznej gonitwy….
I pewnie spacerowalibyśmy jeszcze i podziwiali piękno przyrody, lecz niestety. Przyjechała Ciuchcia Wiślana i …wysypał się z niej najprawdopodobniej jakiś ”wyjazd integracyjny”; a integrowali się mocno, ze uuu. Większość w reku miała puszkę z piwem…



Przestało być cicho. Odjeżdżamy czym prędzej. Tym razem już kierunek Ustroń a później do domu. To już bowiem niedziela . Te dwa dni tak szybko minęły.
Na „pamiątkę” uszkodziłam nogę w kolanie, nie chodząc przecież wysoko w góry….cóż…bywa i tak.
