V przydrożne okazje (Ujazd, Toszek, Łubie)

Skuszeni informacją na temat ujazdowskiego zamku udajemy się w tamtym kierunku. Z informacji wynika, że znajduje się tam również sanktuarium. Jadąc cały czas tą samą trasą zostajemy zmyleni innym kościołem, który wyrasta na naszej drodze. Jest to skromny, wręcz biedny kościółek Nawiedzenia NMP. Jego wnętrze mówi samo przez siebie. Z informacji przykościelnej wynika, że został on wybudowany w połowie XVIII wieku przy źródełku Maryi, którego wody uważano za lecznicze. Ciekawostką tej budowli sakralnej jest, że dość nietypowo rozwiązano w niej kwestię ołtarza, ponieważ role głównego obrazu ołtarzowego spełnia witraż znajdujący się na centralnej ścianie prezbiterium. Kościół zdobią skromne dekoracje nasklepienne i międzynawowe. Z zewnątrz sprawia on wrażenie bardziej interesującego, widać, że należy do serii miejsc zapomnianych mimo swej historyczności.
Teraz już kierujemy się do właściwego miejsca. W Ujeździe znajdziemy zamek biskupów wrocławskich. Jego pierwotny wizerunek to warowna fortyfikacja z fosami i obronnym murem gotyckim, teraz ruina opadająca w coraz to większe zniszczenie. Zburzenie murów obronnych było wynikiem ugody między biskupami a ówczesnym księciem, między którymi doszło do konfliktu zbrojnego. Od XV wieku zmieniał on właścicieli, chciałoby się rzec, jak rękawiczki. Ostatni wizerunek zamku które ruinę widzimy do dziś, pochodzi z końca XVI wieku. Przedstawiał on wtedy styl renesansowy.

Ruina do dziś stanowi doskonały obiekt mieszkalny co widać na zdjęciach. Dla pary bocianów to idealne miejsce na spokojne uwicie domowego gniazda 😉 przy tym na samym szczycie jednej ze zrujnowanych wież.
Wspomniane sanktuarium to parafia św. Andrzeja Apostoła. Parafia istniała tu już w 1215 roku, kościół wybudowano w 1613. Wnętrze sprawia wrażenie nowoczesnego choć widać w nim barokowe tendencje w ołtarzach oraz renesansowe w wykończeniach ścian.

Udajemy się w drogę powrotną, po drodze nie omieszkamy nie zatrzymać się w Toszku, który słynie kolejnym zamkiem i zawodami łuczniczymi, które akurat w tym dniu się odbywały. Sam Toszek został wspomniany już w 1201 roku w bulli papieskiej. W czasach średniowiecznych przez powstałe miasto obok grodu przebiegała historyczna Via Regia. Obecny tam kościół św. Katarzyny Aleksandryjskiej powtał w XV wieku, a przebudowano go jak większość budowli sakralnych w epoce baroku.
Wspomniana Via Regia, inaczej Wysoka droga to główny szlak handlowy, prowadzący z Rusi do Paryża. Obecna droga różni się nieznaczeni od pierwotnej i jest to zwykła trasa A4. Przy drodze powstało wiele kościołów św. Jakuba (patrona pielgrzymów), stąd jest nazywana również Drogą św. Jakuba, która jest najważniejszym szlakiem pątniczym w Europie. Szlak ten oznaczony jest symbolem muszli i prowadzi do Santiago de Compostela w Hiszpanii.



Jeśli mowa o samym zamku, to wzmianki o nim pojawiły się już w IX wieku, które potwierdzają istnienie drewnianego zamku oraz osady grodowej Opolan. Odkryto tutaj monety rzymskie, co doprowadziło do wniosku, że ówcześnie biegł tędy Szlak Bursztynowy.
Z miejscem tym wiąże się legenda, mówiąca o: „założeniu miasta przez tajemniczego księcia, któremu życie uratował pies Toszek, stąd nazwa miasta”. Dziś wiadomo, że owym księciem mógł być Bolesław Długonogi. Z tego czasu pochodzi podmurowany budynek zamkowy, a kościół istniał wtedy p.w. św. Piotra (to ten wymieniony w bulli Innocentego III z 1201 roku). okres panowania na zamku książąt kończy się wraz ze śmiercią Przemka w 1484 roku. Od tego czasu zamek przechodzi z rąk do rąk. Ciekawostką jest, że w zamkowych murach gościł Johann Wolfgang Goethe, o czym wspomina w swoich zapiskach. Początkiem końca zamku był wiek XIX, a dokładnie dzień 29 marca 1811 roku, kiedy to Toszek ogarnia potworny w skutkach pożar.

Ten konkretny dzień to kolejna legenda. Legenda o złotej kaczce, którą zabrała ze sobą hrabina, uciekając przed pożarem. Podobno cenny skarb spoczywa w dalszym ciągu w podziemnych korytarzach.
Obecnie zabezpieczone mury zamkowe jak niegdyś górują nad miastem.

Wsiadamy do auta i kontynuujemy podróż powrotną, zatrzymując się w Łubiach przed Brynkiem. Zainteresował nas górująca i bielejąca nad ulicą bryła niewielkiego kościółka, który leży już na pograniczu Łubi i Kopienicy.
Kolejna niepozorna miejscowość, a znów pamiętająca historię, ponieważ znów jej początki to średniowiecze, dokładnie 1305 rok. Pierwotny kościół istniał od 1337 roku, jednak widoczny dziś dopiero w XVIII wieku. Jest to późnobarokowa przebudowa późnogotyckiej świątyni z XVI wieku. Dalsze dzieje mające wpływ na wygląd kościoła, obejmują już XX wiek, kiedy to został on uszkodzony w wyniku pożaru, a w czasach późniejszych obrabowany, w tym z zabytkowej XVI-wiecznej monstrancji, którą odzyskano (mieści się obecnie w Muzeum Diecezjalnym w Opolu).



Bryła budynku choć mała, góruje, ponieważ prowadzą do niej liczne schody. Wokół mieści się cmentarz. Sama bryła prosta, ale z widocznymi wpływami baroku, wnętrze nie przesadne, przyjemne w wyglądzie.
Stąd kierujemy się prosto do domu.

To był męczący i wymagający, ale owocny i pełen wrażeń dzień.