Bobrowe Skały

Do zobaczenia tych urokliwych skałek namawiał mnie znajomy "skałkołazik". Więc postanowiliśmy z dzieciakmi wybrać się w niedziele. Pogoda dopisała. Ale żeby nie było za łatwo podjeliśmy decyzję że idziemy dłuższą trasą od Piechowic a dokładniej Górzyńca. Wąską drogą dojeżdżamy do pętli autobusowej, tam zostawiamy auto i zgodnie ze strzałką wyruszamy ostro pod górkę. Za torami kolejna strzałka z napisem Bobrowe Skały czas przejścia 1,20min. Uśmiechnięci ruszamy polną drogą i jakie było nasze zdziwienie gdy droga zaczeła się rozwidlać a tu zero szlaku, znaku czegokolwiek. Według mapy mamy iść do góry. To idziemy przez łąkę blisko murków oporowych, ale czym dalej w las tym więcej drzew. A tu kolejny ból, droga rozwidla się na trzy kolejne a znaku ani widu. Dzwonimy do znajomego łazika i kolejne rozczarowanie nie może nam pomóc bo akurat nie zna tej trasy. HMM. Doradza nam zejść do pętli i pójść zobaczyć Wodospad Kropelke, a na skałki wejść od strony Piastowa. Po któtkim namyśle tak robimy.
Schodzimy z nietęgimi minami, rozczarowani zaniedbaniem i brakiem oznaczeń. Ale dobrze chociaż że droga do wodospadu dobrze oznaczona, więc znajdujemy to miejsce bez problemu. Wodospad Kropelka okazał się uroczym miejscem. Znajduje się on na rzece Mała Kamienna, ma 2 m wysokości i około 6 metrów długości. Woda czysta więc oczywiście okazja do zamoczenia nóg. Odpoczywamy chwilkę, posilamy się, robimy fotki i ruszamy do Piastowa.

I tu czeka na nas niespodzianka, bo przy głównej drodze, koło transformatora, czeka na nas znajomy "skałkołazik". Żal mu się chyba zrobiło nas, albo obawiał się że, znowu nie znajdziemy drogi. Więc przyjechał ze wsparciem i super bo szczerze mówiąc, kolejny brak oznakowania, a z głównej drogi trzeba było zjechać kawałek w lasek. Ale udało się i docieramy do Bobrowych Skał.
Pierwsze wrażenie Titanic i odrazu wyobraźnia pracuje i widzimy scene na dziobie statku. Ale pech prześladuje nas dalej. Bo po dotarciu okazło się że wymieniają barierki ochronne i jest zakaz wejścia na punkt widokowy. Ale zakazy są po to żeby je łamać, takie padło hasło i weszlismy. najpierw na Okap a potem po metalowych schodach na Okręt. Widok śliczny na całe Karkonosze. Słoneczko przyświecało więc nic, tylko siedzieć i podziwiać.

Ale jak długo można siedzieć. Po odpoczynku część ekipy poszła na dalsze zwiedzanie, czyli wchodzenie wszędzie tam gdzie się da wejść. A czym trudniej tym przyjemniej. A ci co się bali (czyli ja🙂)zostało sobie na dole i podziwiało z drżeniem serca wyczyny wchodzących. Ważne że zabawa się udała a dzieciaki zadowolone. Z tego co zauważyłam to najwięcej zabawy miał "skałkołazik". A dzieciaki były pretekstem 🙂. Po zdobyciu wszytkiego co się dało zdobyć, obeszliśmy skałki dookoła. Szkoda tylko że trzeba było się przedzierać przez krzaki jeżyn, ale niema tego złego co by na dobre nie wyszło objedliśmy się ich trochę🙂.
W czasie tej wędrówki dowiedziałąm się że cały kompleks ma swoje nazwy w zależnośći od punktów. I tak można tu zobaczyć :Bobrową, Okap, Okręt, Palec, Masale, Klocki, Wieże, Ukryty Mur, Podkowę, Tablicę i Iskandera. Jeden problem nic nie jest opisane i samemu w drodze dedukcji odgadnąć trzeba, która część jak się nazywa. Skałki bardzo fajne, ustawione są nawet ławki, przygotowane miejsce na ognisko, ale brakuje tablic informacyjnych o nich. W drodze powrotnej nazbieraliśmy jeżyn i były bułeczki drożdżowe na kolacje🙂 Pychotka.



Mam nadzieję że jak następnym razem odwiedzę Bobrowe Skały, punkty widowkowe bedą już gotowe, i znajdę też tablice z opisanymi nazwami. I pomimo tych braków miejsce jest urocze, ciche, mało turystów i zachęca do odpoczynku.
