Węgierska Górka-Hala Boracza-Rysianka

Pierwszego dnia pojechaliśmy do Węgierskiej Górki, aby dostać się stamtąd najpierw czerwonym a potem niebieskim szlakiem na Halę Boraczą. Droga rozpoczęła się od stacji kolejowej i prowadziła dość długo nieco męczącą szosą. Ciekawostką było spotkanie schronu bojowego 'Wędrowiec", który obejrzeliśmy.
Następnie dalej udaliśmy się na szlak. Pierwsze podejście i znaleźliśmy się na Polanie Pasionki i w okolicach Palenicy (686 m n.p.m.). Dalej na Borucz (809 m n.p.m) i Prusów (1010 m n.p.m) na który było już większe podejście.Przez cały czas rozciągały się ładne krajobrazy. W końcu dotarliśmy na Halę Boraczą. Podbiłam tam pieczątkę. Postanowiliśmy spontanicznie iść dalej i zdobyć Rysiankę. Wypiłam piwo i ruszyliśmy dalej w kierunku Redykalnego Wierchu (1144 m n.p.m). Stamtąd szliśmy spory kawałek przez las. Niedługo potem pojawiły się polany, z których pięknie było widać Małą Fatrę oraz Tatry. Minęliśmy Halę Skórzacką, Gawłowską, Bieguńską i znaleźliśmy się na Hali Lipowskiej. Udało nam się znaleźć miejsce w pokoju 10-osobowym, bo było za późno na dalszą drogę i byliśmy bardzo zmęczeni. Zjedliśmy kolację - ja pierogi ruskie własnej roboty. Schronisko ładne i czyste, ale nieco odstręczają w nim wypchane zwierzaki /:

W pokoju poznaliśmy starszego miłego piechura, którego potem jeszcze spotkaliśmy. Wykąpałam się w turystycznym szamponie i ubrałam w drugą bluzkę. Niestety nie mieliśmy pasty do zębów 😁 Udało nam się zasnąć.
Rano zjedliśmy śniadanie. Ty razem zaszalałam i zjadłam pierogi z jagodami. Ruszyliśmy na Rysiankę (1322 m n.p.m). Dotarliśmy tam w krótkim czasie. Ukazało się ładne schronisko oraz piękne panoramy z Hali Rysianka. Podbiłam kolejną pieczątkę.

Udaliśmy się w drogę powrotną do Hali Boraczej. Wróciliśmy podobnie poprzez Redykalny Wierch, gdyż zielony szlak na halę był zamknięty z powodu osuwiska.
Postanowiliśmy zejść niebieskim szlakiem do Rajczy, bo szlak do Milówki prowadził sporą część przez szosę. Nie do końca był to dobry wybór. Szlak niebieski do Rajczy z Hali Boraczej zaczyna się ładnie. Niestety dalej jest dość monotonny. Nie ma żądnych widoków, a strome podejścia z ogromną ilością kamieni utrudniały drogę. Najgorsza była sama końcówka. Zejście ogromnie strome, a nogi już zmęczone. Dworzec w Rajczy wydawał się odległy o kilometry. Po trudach tam dotarliśmy. Niestety nie mieliśmy gotówki, a w Rajczy nie było żadnego bankomatu. Musieliśmy skoczyć na gapę do Milówki i tam znaleźliśmy bankomat. Pierwszy był nieczynny i poważnie się zmartwiliśmy. Udało nam się jednak wyjść z tego cało. Kupiliśmy picie i wyruszyliśmy w drogę powrotną do naszej kwatery w Zwardoniu.


