Śladem Izerskich Tajemnic- Stóg Izerski

O mały włos, a niedoszła by skutku. Rano padało. Ale podjeliśmy decyzję-jedziemy, wkońcu z cukru nie jesteśmy🙂. To była dobra decyzja, pogoda jak piękna kobieta🙂, zmnienna była, ale nie padało. Wycieczka udała się super. Na Stóg Izerski wyruszyliśmy tym razem z Czerniawy Zdroju. Auto zostawiliśmy obok Uzdrowiska Czerniawa na parkingu. Wyruszamy zielonym szlakiem, ostrym podejściem (o mało moje płuca nie zostały na szlaku) szacunek dla Pana Adama, nawet zadyszki nie dostał 🙂 do schroniska na Stogu Izerskim, tam słoneczko zrobiło nas w konia i sobie poszło świecić do Świeradowa Zdroju, zostawiając nam wiatr. Więc dla rozgrzewki mały kufelek piwka, i dalej zielonym szlakiem ruszamy na Smrek.
"Smrek 1124m n.p.m. najwyższy szczyt po czeskiej stronie Gór Izerskich. Stoi tu 20m wieża widokowa wybudowana w latach 2001-2003 z której to roztacza się niesmowity widok, o ile słońce nie robi nas w konia🙂.Możemy zobaczyć tu też pomnik z 1909r, niemieckiego poety Theodora Kornera, upamiętniający jego pobyt na szczycie w 1809r"

Jakie było nasz zdziwienie gdy się okazało,że zamiast drogi, płynie dość wartki potok. Więc jak żaby (ropuchy raczej🙂) skaczemy z kamienia na kamień, żeby nie zamoczyć butów. Jak się bawić, to na całego. Jakimś cudem udaje mi się utopiś tylko jedną nogę🙂 i takim sposobem docieramy do granicy państwa. Potem już tylko pare minut i jesteśmy na Smreku. Wchodzimy na wieże którą niezle trzęsie, bo akurat wiaterek powiał sobie solidny(jak pech to pech). Ale pomimo chmurek widoki i tak zapierają dech w piersiach, gdyby nie zimno, można tam siedzieć godzinami. A co robiło słoneczko, świeciło sobie pięknie w nizinkach🙂.Zmarznięci schodzimy. Na dole pijemy przepyszną, gorącą herbatkę z rumem. Rozgrzała nas(mi lekko zaszumiało w głowie) i dała siły do dalszego spaceru.Wracamy do Łącznika i tym razem drogą asfaltową idziemy w kierunku Czerniawy.
Zmęczeni, ale naładowani pozytywną energią i przemiłym towarzystwem wracamy do domu.
