BESKID ŚLĄSKI: Schr. PTTK pod Błatnia-Brenna-Kotarz (Beskid Węgierski)-Przeł. Karkoszczonka-Stołow-schr. PTTK pod Błatnią
Drugi dzień wypadu majowego w góry. Wypoczęci więc ruszamy w wytyczoną trasę wymyśloną wieczorem w schronisku. Trasa niezbyt niewymagająca może troszkę męcząca bo dość długa ok. 9 godzin marszu, ale za to prowadząca przez piękne tereny i malownicze krajobrazy Beskidu Śląskiego - w sam raz na rodzinną wędrówkę. Więc jak postanowiliśmy tak i realizujemy. Pogoda zapowiadała się super słoneczko wstało również tak jak i My rano. Chociaż w trakcie wędrówki pogoda troszkę się popsuła, ale po kolei. Ruszamy spod Schroniska PTTK pod Błatnią (891mnpm) szlakiem zielonym w kierunku szczytu Wielka Cisowa (877mnpm), tym samym, którym dzień wcześniej wdrapaliśmy się pod samo schronisko, w którym spędziliśmy noc. Na początek przechodzimy obok „Rancza”, a po chwili mijamy szczyt Wielka Cisowa. Schodząc przechodzimy przez polanę Szafrówka, na której dzień wcześniej podziwialiśmy kapliczki, ale za to dzisiaj przy o wiele lepszej pogodzie. Po ok. jednej godzinie docieramy do drogowskazu szlaków gdzie zmieniamy szlak zielony na czarny w kierunku Brennej. Odcinek miejscami dość stromy. W Brennej małe zakupy i ruszamy dalej, tym razem trzymając się oznakowań i znaków szlaku niebieskiego. Początkowo trasa biegnie ul. Wyzwolenia wzdłuż rz. Brennica, która płynie przez Brenną. Mijamy kościół św. Jana Chrzciciela. W pewnym momencie szlak skręca w prawo kierując się przez most nad Brennicą w ul. Hołcyna jest to główna ulica osiedla Hołcyna , a wzdłuż ulicy płynie potok o tej samej nazwie Hołcyna. Mijamy po prawej stronie zaporę na potoku i powoli pniemy się do góry. Przez dłuższy odcinek trasy idziemy wcześniej wspomnianą drogą przez Dolinę Hołcyna. Gdy kończą się ostatnie zabudowania wchodzimy w leśną dróżkę. Po jakimś czasie wędrowania zalesionym terenem docieramy do polany - Hala Jaworowa. I dla takich chwil Kochamy góry, przepiękne widoki nawet przy takiej pogodzie, która powoli się psuje. Idąc dalej niebieskim szlakiem przez bukowo – świerkowy las przechodzimy obok rumowiska kamieni, skał - fajnie to wygląda. Pogoda troszkę nas pogania, zaczyna powoli padać deszczyk. Przed samym szczytem natrafiamy na choinkę znaków turystycznych i od teraz podążać będziemy za szlakiem czerwonym. Po ok. 10 minutach docieramy na szczyt Kotarz (973mnpm) największy szczyt Beskidu Węgierskiego. Od Brennej na szczyt zajęło nam ok. 2 godzin marszu. Na szczycie zatrzymujemy się na dłużej aby pod wiatą, która akurat się tutaj znajduje, przeczekać troszkę ulewę. Oprócz schronienia, masztu z nadajnikiem oraz ołtarzu Europejskiego na pewno można zobaczyć piękną panoramę na Skrzyczne, Małe Skrzyczne, Kopę Skrzyczeńską, Malinowską Skałę czy Baranią Górę. Po ok. 30 minutach deszcz przestał padać, a więc ruszamy dalej podążając za szlakiem czerwonym. Widoki mizerne, ponieważ mgła robi się coraz gęściejsza i nie opuściła nas aż do samego końca dzisiejszej wycieczki. Ale nim wyprawa się skończyła to jeszcze troszkę podreptaliśmy po górach Beskidu Węgierskiego, szczyt Hyrca (929mnpm) na którym można zobaczyć oprócz mgły pasmo Klimczoka i Błatniej - szkoda. Idąc dalej mijamy nieczynny wyciąg narciarski. Schodząc ze szczytu napotykamy ławeczki, na pewno przy lepszej pogodzie skorzystalibyśmy z nich ale dzisiaj za mokro. Ławeczki usytuowane są na polanach – przesiekach, które ukazują piękno gór , niestety, a tu akurat mgła. Idziemy dalej i przed szczytem Beskidek (860mnpm) szlak czerwony omija szczyt skręcając lekko w lewo (można podejść na szczyt podążając za oznakowaniami szlaku rowerowego). Po 1 godz. i 45 minutach docieramy do przełęczy Karkoszczonka (736mnpm). Na przełęczy, poniżej znajduje się prywatne schronisko „Chata Wuja Toma” o fajnym klimacie i bardzo miłej obsłudze. Oczywiście zatrzymujemy się i posilamy się – jedzonko też super. Ruszamy dalej szlakiem czerwonym w kierunku Klimczoka , odcinek dość wymagający i męczący. My troszkę w pewnym momencie skracamy drogę idąc szlakiem narciarskim w kierunku Rezerwatu na Stoku Szyndzielni. Po dotarciu do rezerwatu napotykamy znany nam z wcześniejszych wypraw szlak żółty, który będzie towarzyszył nam do końca dzisiejszej wyprawy. Na początek mały spacer i ostatnie w tym dniu podejście pod szczyt Stołów (1035mnpm) ,a następnie czeka nas tylko zejście zalesionym odcinkiem szlaku na polanę na Błatniej (pisałem wcześniej o tej polanie i co z niej można zobaczyć) z charakterystycznym wierzchołkiem, kopcem na którym znajduje się szczyt Błatniej (917mnpm) idziemy dalej schodząc w dół docieramy do budynku schroniska pod Błatnią (891mnpm) – ciepło, a przede wszystkim sucho, ponieważ w ostatnim odcineku szlaku - od rezerwatu zaczęło troszkę padać. Wbrew wszystkim niedogodnością, małej widoczności, mgły czy opadów deszczu było fajnie.