Solina zimową porą

Tegoroczna zima, dłuuuuga, ba chyba za długa. Ma jednak pewne zalety. Można obejrzeć w zimowej , białej szacie miejsca, które znam z letnich pobytów. Bieszczady! Może nie całe bo to spory i ciekawy turystycznie obszar. Nie mniej jednak pewną jej cześć Solinę i Polańczyk. Malowniczo położone nad brzegami Jeziora Solińskiego.
Jeziora, które powstało poprzez zalanie sporego wiejskiego obszaru w Bieszczadach, w 1968 roku. Spiętrzono wody Sanu, który bardzo często powodował powodzie i podtopienia. Choć zbiornik Jeziora Solińskiego pierwotnie był planowany jako zbiornik retencyjny i przeciwpowodziowy; to niejako przy okazji stał się on wielką atrakcja turystyczną.

Nad jego brzegami wyrastały - prawie 🙂 jak grzyby po deszczu) -ośrodki wypoczynkowe-typowe molochy przełomu lat 70 i 80 XX wieku. Nie tylko -rzecz jasna -bo są również pensjonaty, ośrodki campingowe, kwatery prywatne, hotele i …sanatoria. Bowiem Polańczyk , obecnie ma wydzieloną dzielnicę- zdrój.Z dużą ilościa sanatoriów dla dorosłych i dla dzieci o różnorodnym profilu leczniczym.
Jednak brzegi Jeziora Solińskiego to istny raj dla wodniaków ; w szerokim znaczeniu tego słowa. Przystani nad brzegami nie brakuje. W sezonie letnim można wypożyczać rowery, łódki i oczywiście płynąć statkami wycieczkowymi.

Ponieważ byliśmy w porze gdy wszystko pokryte było białym puchem , muszę powiedzieć , że sam dojazd do Soliny (od strony Leska) najłatwiejszy nie był. Zwłaszcza jego końcowy odcinek ; gdzie w pewnym miejscu ledwie dostrzegalny był znak …oznaczający , że wjazd jedynie z łańcuchami na kołach. Zatrzymaliśmy się na chwilkę i w tym czasie minęło nas kilka samochodów , zdecydowanie bez łańcuchów. Pojechaliśmy i fakt, ze na jezdni asfaltu widać nie było –dotarliśmy!
Parking tuż pod zaporą prawie puściuteńki (a w lecie dosłownie szpilki wcisnąć się tam nie da!), aczkolwiek odśnieżony w niewielkim stopniu. Za to tzw ”pani parkingowa” wyrosła przed nami dosłownie spod ziemii a raczej spod śniegu, hahaha . Po uiszczeniu stosownej opłaty mogliśmy powędrować na zaporę. Może , nie tak od razu bo trzeba było przewędrować przez „szpaler” drewnianych budek z …pamiątkami (?!) a raczej sprzedających tzw ”szwarc, mydlo i powidło”. Na szczęście zimową porą większość z nich było zamkniętych. Obecny –rzecz jasna góral z oscypkami, w końcu w Bieszczadach wypasane są owce.



Widok, z zapory przepiękny, w ten zimny acz słoneczny dzień! Korona zapory zaśnieżona. Dreptaliśmy po bielusieńkim śniegu.Turystów niewielu. Można było spokojnie robić foty ; nikt nie wchodzi w obiektyw 🙂 Wody jeziora wydają się niebiesko-granatowe. Rozciągające się w promieniach zimowego słonka daleko, daleko prawie za horyzont. Widok przepiękny! Gdzie - niegdzie niewielkie kawałki kry lodowej, unoszą się na tafli wody.
Spacerujemy dalektując się widokami. Zapora- największa w Polsce ma aż 664 długości i aż 82 wysokości. Robi wrażenie!
Dodam jeszcze, że gdy byliśmy nad Soliną , latem 2 lata temu , udało nam się być na wycieczce w elektrowni pod koroną zapory. Zwiedzanie grupowe z przewodnikiem. Monumentalne, arcyciekawe , warte zobaczenia !
