Skałki Rzędkowickie - Góra Zborów czyli moja kolejna niedziela na Jurze

W końcu nadeszła wyczekiwana przez cały tydzień niedziela - mój dzień na Jurze. Niestety tym razem jadę sam.
Do Rzędkowic na parking Pod Skałkami docieram około 9.30. Ubieram buty, biorę plecak i w drogę! Jak to mówią turyści - Hej przygodo!
Na początek zielonym szlakiem przez Skałki Rzędkowickie. Jest spokojnie. Na skałkach zaledwie jedna ekipa wspinaczy. Nie spieszę się. Robię zdjęcia i podziwiam Rzędkowickie ostańce. Następnie przez las w stronę Góry Zborów - tam również jest spokojnie zaledwie kilku pasjonatów leśnych darów kręci się. Niestety oznakowanie szlaków na Jurze pozostawia sobie wiele do życzenia... Tracę szlak, przez co nadkładam jakieś 2 km. Trasa nie jest ciężka, ale bardzo przyjemna. W lesie już jesień pełną gębą! Po chwili wracam na szlak, którym docieram na parking pod Górą Zborów. Na szczycie widać już całkiem spory ruch... Po około 15 minutach spokojnej drogi pod górę docieram na szczyt. Kogo tam nie było... Mnóstwo ekip wspinaczkowych, kolaże, panowie w lakierkach i panie na szpilkach, no i oczywiście pielgrzymka z kółka różańcowego - robiąca więcej hałasu niż wszyscy poprzedni razem wzięci... Spotykam na szczycie również pasjonata radiokomunikacji, z którym nie omieszkałem zamienić słówka.
Choć rano nie zapowiadało się na Górze Zborów piękne słonko, które towarzyszyło mi już do końca wycieczki.

Na szczycie krótki odpoczynek i wygrzewanie się w promieniach słońca 🙂 Jestem dziś sam więc nieco modyfikuję początkowy plan wycieczki. Teraz wygląda to tak: ze szczytu Góry Zborów schodzę do podnóża Kruczych Skał w okolice starego kamieniołomu i Jaskini Głębokiej (niestety zamkniętej). Planowałem chwilkę przysiąść pod kruczymi skałami. Niestety, prześladowała mnie dziś pielgrzymka z kółka różańcowego, która po chwili pojawiła się pod jaskinią, robiąc przy tym tyle hałasu, że chyba wszystko co żywe uciekło (łącznie ze mną). Schodzę do parkingu, ze sto metrów szosą i wracam tym samym zielonym szlakiem, którym przyszedłem.
W lesie w dalszym ciągu spokój. Ale na Skałkach Rzędkowickich "wysypało" miłośników wspinaczki, którzy oblegali niemal każdą trasę. Znajduje jedno spokojne miejsce gdzie funduję sobie dziesięciominutową przerwę. Teraz tylko z trzysta metrów do parkingu i niestety trzeba czekać do następnej niedzieli.