Wycieczka po Ojcowskim Parku Narodowym szlakami turystycznymi

Tą wyprawę planowaliśmy od środy. Wiedzieliśmy jedno. Jedziemy na Jurę. Miała to być jakaś lekka wycieczka w celu rozchodzenia obuwia.
Jest sobota godzina 20.00. Rozpoczynam przygotowania do wyprawy. Pakowanie, planowanie trasy, przygotowywanie odzieży. 23.00 na FaceBook dostaję wiadomość od Sebastiana – osobnik ten wybiera się ze mną na Jurę – „A jaka ma być jutro pogoda?”. „Słonecznie” – odbąknąłem. A co mogłem powiedzieć innego? Skoro ostatnie kilka godzin spędziłem na planowaniu tej wyprawy. W tem za oknem usłyszałem odgłosy ulewy. Postanowiłem się przespać z nadzieją, że jednak jutro będzie słonecznie.
Niedziela godzina 6.00 obudziłem się. Szybkie śniadanie, poranna toaleta, domykanie plecaka i ubieranie – wszystko to szło mi wyjątkowo sprawnie. Godzina 7.15 wyjeżdżam do Sebastiana. Na miejsce docieram kilka minut przed godziną 8.00. Przeżywam szok. Sebastian – typ „luzak” ubrany w bluzę, adidasy, na ramieniu saszetka a w ręce butelka Burna, którego zresztą już kończył. „Gdzie masz buty? Gdzie masz plecak?” – zapytałem trochę niegrzecznie. Usłyszałem rozespanym głosem wydukane – „Na sobie”. No dobra chłopie jak chcesz pomyślałem. Jedziemy. Jeszcze tylko tankowanie – tu spotyka nas miła niespodzianka – do zakupionego paliwa dostajemy termiczny bidon stalowy, który oczywiście „rekwiruję”. Po drodze informuję Sebastiana o planowanej trasie – „Najpierw jedziemy do Piaskowej Skały, następnie czerwonym szlakiem do Ojcowa, później czarnym do Groty Łokietka. Szczegóły ustalimy po drodze”. „Ok” odparł od niechcenia Seba – chyba jeszcze spał. Bez większych przeszkód – nie licząc kilku kontroli stanu trzeźwości – o godzinie 8.40 docieramy na parking pod zamkiem w Piaskowej Skale.
Szybkie rozprostowanie kości, ubieram buty, plecak i zaczynamy rozglądać się za czerwonym szlakiem, którym to dziś mamy zamiar przede wszystkim się poruszać. Zagaduje do nas właściciel parkingu, na którym zostawiliśmy samochód – „Chłopcy na zamek to tędy” – wskazał drogę. „Ale my nie idziemy na zamek tylko do Ojcowa” – odbąknęliśmy od niechcenia. „To strasznie daleko, jakieś 8 km” – dodał po chwili z wyraźnym zdziwieniem po chwili. No fakt w Ojcowskim Parku Narodowym przeważają turyści wybitnie dobrze przygotowani do wędrówek w trekingowym obuwiu typu „szpika" w dłoni „bidony renomowanych marek outdorowych takich jak Żubr, Tyskie itp.”. Nie mieliśmy ochoty na dłuższą konwersację z tym „typem” – „damy radę” – rzuciliśmy na odchodne. Jest godzina 9.00.
Idziemy. Najpierw czerwonym szlakiem na wzgórze zamkowe – pod samą bramę Zamku w Piaskowej Skale, dalej przez las do opuszczonej wioski. Kilkaset metrów nieuczęszczanym, równiuteńkim asfaltem wzdłuż linii lasu, przez pola, aż w końcu docieramy do malowniczego – ale po ulewach z dnia poprzedniego również i bardzo śliskiego wąwozu, którym schodzimy w dół do Młynnika. Słoneczna pogoda, idzie się lekko i przyjemnie. Teraz tylko kilkaset metrów „szosą” i podejście do Grodziska pod kościół. Tam pstrykamy kilka zdjęć i stromym i śliskim zejściem idziemy dalej w stronę Ojcowa. Schodząc spotykam kolegę Rafała, który wraz z żoną i trójką dzieci spędza w tej okolicy wakacje. Zamienia kilka zdań i ruszamy dalej. Pogoda nas rozpieszcza. Na dole decydujemy, że dalszą część trasy do Ojcowa nie przejdziemy wzdłuż szlaku tylko asfaltem, tak aby przejść przy Kaplicy na Wodzie. A następnie pod zamek w Ojcowie. Droga mija nam szybko i lekko. Pod Ojcowski Zamek docieramy około godziny 11.00. Tradycyjnie pstrykamy kilka zdjęć, uzupełniamy płyny, jemy po batoniku i ruszamy dalej.
Idziemy teraz czarnym szlakiem na Chełmową Górę – do Groty Łokietka. Słońce świeci, duża wilgotność zaczyna robić się gorąco. Po drodze mijamy grupki turystów, o których pisałem powyżej, ale również kilka osób, które były naprawdę dobrze przygotowane. Po około 45 minutowej wspinaczce na Chełmową Górę meldujemy się pod Grotą. Oczywiście „pstryk pstryk” i schodzimy. Tym razem szlakiem zielonym, tak aby przejść przez Bramę Krakowską. Coraz większy upał. Zaczyna dawać o sobie znać również i nowe obuwie. Po 30 minutowej wędrówce przez Bramę Krakowska i malowniczą Dolinę Prądnika meldujemy się z powrotem pod Zamkiem w Ojcowie. Uzupełniamy napoje i dalej w drogę.
Tym razem idziemy już czerwonym szlakiem (odcinkiem, który w drodze w poprzednią stronę opuściliśmy). Trasa jest bardzo ciekawa. Kilka stromych podejść i zejść, w bardzo malowniczej okolicy w sąsiedztwie skałek i jaskiń. Kilkaset metrów „szosą” i dalej podejście pod kościółek w Grodzisku. Słońce praży coraz mocniej. Dostrzegam pierwsze objawy przegrzania. Coraz bardziej daje się we znaki nowe, nie rozchodzone obuwie. Docieramy pod kościółek w Grodzisku. Postanawiamy chwilę odpocząć. Uzupełniamy płyny i dalej w dół do Młynnika. Tam decydujemy, że odpuścimy sobie szlak i pójdziemy szosą, tak aby przejść obok Maczugi Herkulesa.
To nie była najlepsza decyzja. W pełnym słońcu, po wąskich, krętych i niezwykle ruchliwych drogach nie porusza się zbyt komfortowo. Do Piaskowej Skały wracamy około godziny 15.30. Jesteśmy zmęczeni ale i zadowoleni z osiągnięcia założonego celu.
