Bieszczadzkie spotkania
Bieszczadzkie spotkania
Przemierzając Bieszczady nie sposób oddzielić piękno zmieniających się przed nami widoków połonin i gór, pozostałych cerkiewek i cmentarzy, od ludzi tych których tu spotykamy, tych których spotkamy już tylko we wspomnieniach odwiedzając miejsca pamięci z nimi zwiazane, jak i tych których często
mijamy niezauważjąc jak ciekawe a i często tragiczne historie skrywa ich życie. Bardzo trudno jest spotkać tych co pozostali po czystkach „Akcji Wisła” jak i póżniej zmuszanych do opuszczenia tych terenów. Są na pewno, ale wielu z nich nie chce wracać do tragicznych wspomnień jakie dotknęły ich rodziny. Wyludnione Bieszczady potrzebowały ludzi. W latach pięćdziesiątych i sześćdziesiatych na zgliszczach wypalonych wsi w czasie walk z UPA zaczęły powstawać osady robotników leśnych. Las potrzebował ludzi a ludzie lasu. Drwale, zrywacze,konni wozacy, kowale …. Ci z zawodem i bez- wszyscy byli potrzebni a każdy szukał swojego miejsca często uciekając przed prawem lub szukając własnego sposobu na życie. Tu nikt nie pytał skąd przychodzisz.Nowela Marka Hłaski „ Następny do raju” na podstawie której powstał film „Baza ludzi umarłych” ukazywał tamte czasy.
Na początku lat siedemdziesiątych zgodnie z hasłem „Bieszczady czekają na ciebie” zaczęli przybywać różni ludzie wraz z modną wówczas młodzieżą zapatrzoną w ruch hipisowską. Niewielu osiągnęło sukces,kilku można spotkać na bieszczadzkich szlakach a wielu pozostało już tylko w bieszczadzkich opowieściach i legendach. Nie sposób podać który z nich był lub jest bardziej bieszczadzką postacią z tamtych lat.
Jednym z nich był Andrzej Wasielewski, zwany Jędrek Połonina, Jędruś Świątkarz a często Kapeluszowy Kowboj. Był, był ... bo odwiedzamy go na cmentarzu w Kulasznem w miejscu jego pochówku. Rzeźbiarz, malarz i bard, uważany za „króla cyganerii bieszczadzkiej”, jeden z największych zakapiorów bieszczadzkich. Jędrek rzeźbił swoich Cyrylów i ruskie świątki, które woził w jukach przytroczonych do siodła i sprzedawał turystom a oni za jego opowieści chętnie mu stawiali wódkę lub piwo. Zginął potrącony przez samochód w Komańczy. Pochowany na cmentarzu w Kulasznem. Jego doczesne szczątki spoczywają pod dwoma wielkimi kamieniami, na których umieszcono krzyż z końskich podków.
… wielu innych jak Władysław Nadepta zwany Majster Bieda czy Zdzichu Rados, który w 1968 roku uciekł z Warszawy …
Ale wielu z tamtych lat jest, tak jak Adam Glinczewski - „Łysy”. I nie sposób nie odwiedzić jego pracowni w Czarnem w której, rzeżbi, pisze, tworzy i opowiada o sobie:
przyjechał w Bieszczady w 1982 roku z Wrocławia, i został, potwierdzając istnienie miłości „od pierwszego wejrzenia”. Bezpośredni kontakt z naturą i legendarnymi bieszczadzkimi postaciami, był powodem ponownych narodzin, jako twórcy bieszczadzkiego. Wykonywał zawód rymarza w parku konnym,drwala w tutejszych lasach, był jednym z pionierów prywatnej inicjatywy po roku 1989. Jego twórczość, to własne pomysły i kontynuacja stylu rzeźbiarskiego wypracowanego przez: Zdzicha Radosa, Jędrka Połoninę, ( to o nim piszę we wspomnieniach z cmentarza w Kulasznem ), Michała Hebdę i innych.
Wykonuje nietypową biżuterię, noże myśliwskie, ozdobne przedmioty, łącząć drewno, skórę, róg, bursztyn a czasem i srebro.
Przeżyte emocje i „złote myśli” zamienia na piosenki a wolne chwile spędza na szlakach i leśnych ścieżkach.
I jedna z jego wielu sentencji, - „ Kto wolny, nad swym losem nie płacze”.
Posłuchajmy co on sam opowiada o Bieszczadach i o sobie:
http://www.youtube.com/watch?v=1OHCTdvi0Ew
http://www.youtube.com/watch?v=G0QZ_Bas-xs&feature=relmfu
W Ustrzykach Dolnych, przy piwie i kawie słuchamy opowieści Rumianka. Po odsiedzeniu w więzieniu wyroku za „błędy młodzieńcze” przyjechał w Bieszczady. Zbierał grzyby, owoce, pracował gdzie się da i chłonął Bieszczady, to miejsce dobrowolnej zsyłki i tą ziemię obiecaną. Jak sam opowiadał „ wchodził na szczyt góry, patrzył na przedzierające się przez chmury widoki innych szczytów i połonin, i marzył, marzył? Po latach wykupując przylegające do siebie działki rolne „kupił górę”. Dziś „góra” jest jego a on chętnie opowiada nam o początkach jego „życia” w Bieszczadach i o dniu dzisiejszym.
Przez Przełęcz Wetlińską jadąc do Komańczy zatrzymujemy się w Cisnej. Pani Jadwiga Denisuk po studiach w Krakowie osiedliła się na stałe w Bieszczadach i tu w Cisnej prowadzi Galerię Ikon. Po kilku latach nauki w pracowni konserwacji dzieł sztuki Agnieszki Kwiatkowski zajęła się ikonopisarstwem. tworząc ikony w oparciu o tradycje i obowiązujący kanon, posługując się stara techniką tempery jajowej. W swoim dorobku artystycznym ma prace wystawiane w Czarnej, Lesku, we Francji oraz wiszące w cerkwiach i kościołach. Odzwierciedlają one charakter pogranicza dwóch kultur: wschodniej i zachodniej.
I podczas tych bieszczadzkich wędrówek wielu spotkanych mieszkańców tych terenów m/n tacy jak p. Marian w Komańczy, który przybył tu ze Szczecina do brata i pozostał – chętnie dzielił się wspomnieniami a i takich patrzących na nas z odrobiną nieufności też.
A jak się żyje dziś w Bieszczadach ? :
http://www.youtube.com/watch?v=7o6H_YhREFY
Zbyszek Mat