Władysławowo i okolice w kilka dni cz.VI

Władysławowo – Hel. Przybywając na Hel najlepiej rozpocząć zwiedzanie miasta od wizyty w słynnej stacji morskiej Instytutu Oceanografii Uniwersytetu Gdańskiego, czyli w popularnym fokarium. Najciekawszym momentem jest tu czas karmienia i tzw. treningu medycznego fok, o ile się nie mylę dzieje się to o godz. 11.00 i 14.00, ale warto to wcześniej sprawdzić. Po bliskim spotkaniu z fokami podążamy bulwarem im. prof. Demela by obejrzeć pozostałości po świetnej niegdyś helskiej flocie rybackiej. W tym momencie warto wybrać się na krótki rejs czy to w kierunku wraków (czyli portu wojennego), czy to na otwarte morze. „Naganiaczy” czyli menadżerów z poszczególnych łodzi rybackich trudno nie zauważyć. Po tym doświadczeniu z portu możemy udać się do Muzeum Rybołówstwa, które mieści się w byłym protestanckim kościele, lecz jeśli nie interesują nas zbiory muzealne warto wspiąć się na niezbyt wysoką „kościelną” wieżę (w muzeum), aby z jej szczytu przez chwilę podziwiać panoramę helskiego portu. Po opuszczeniu tego terenu główną ulicą miasta (notabene Wiejską) podążamy w kierunku końca Polski czyli na samą krawędź półwyspu. Do niedawna był to teren zamknięty i pilnie strzeżony przez Straż Graniczną, jednak od kilku lat możemy spokojnie pokonać leśny trakt, aby stanąć na skraju krowiego ogona (jak żartobliwie półwysep nazywają nordowi Kaszubi). Po drodze w lesie po lewej stronie traktu mijamy przedwojenną artyleryjską wieżę kierowania ogniem oraz stanowiska słynnej 31 Baterii im. Heliodora Laskowskiego. Niech jednak nie zmyli nas udostępnione do zwiedzania działo – nie ma ono nic wspólnego z historyczną czterostanowiskową baterią, jest zaś powojennym działem nadbrzeżnym produkcji radzieckiej. Oryginalne działa z przedwojennej baterii Laskowskiego obejrzeć możemy: w ekspozycji plenerowej muzeum MW w Gdyni oraz w (sic!) muzeum WP w Warszawie.

Z cypla możemy podążyć plażą w prawo, czyli z powrotem do portu, lub w lewo, czyli do kolejnego wyjścia z plaży. Wyjście to jest głównym i najstarszym powojennym szlakiem wiodącym z miasta do pełnomorskiej plaży, gdyż wszystkie inne zamknięte były przez dziesięciolecia z wiadomych względów (sekretno - wojenne 🙂)
Tą urokliwą drogą (patrząc od strony morskiego brzegu) możemy powrócić do miasta (wzdłuż ulicy Leśnej do Wiejskiej i dalej w prawo do centrum) lub też idąc od plaży (co polecam) skręcić w lewo w ul. Sosnową i podążyć do helskiej blizy. Latarnia ta udostępniona jest do zwiedzania, jednak jeszcze w 2011 roku nie można było wychodzić na „otwarty” balkonik, więc przebywanie na jej szczycie, prócz niezaprzeczalnych pięknych widoków, sprawiało niejakie problemy turystom „skupionym” w niewielkim, zamkniętym i nasłonecznionym pomieszczeniu, lecz widok ze szczytu blizy rekompensuje nam wszelkie niedogodności.

Wizytę w Helu warto zakończyć w którejś z kafejek usytuowanych przy ul. Wiejskiej, choć ceny w nich godne są najlepszego kurortu.
W opcji dla zmotoryzowanych godnym polecenia jest jeszcze usytuowane w lesie tuż przed wjazdem do miasta Muzeum Obrony Wybrzeża. Trudno nie zauważyć dwóch „sporych” parkingów położonych po obydwu stronach szosy. Ciekawostką jest fakt, że muzeum usytuowano w jednej z działobitni największej na świecie baterii artylerii, jednak aby nie sprawiać przesytu militariami (choć Hel przez wyrósł na armii) powiem tylko, że na turystów nie zainteresowanych historią wojen oczekuje tutaj kolejka, która powiezie ich „w nieznane” czyli przez helskie lasy. Na tych zaś, którym mało jest jeszcze pięknych widoków wśród lasów oczekuje poniemiecka wieża kierowania ogniem, ze szczytu której po raz kolejny tego dnia możemy spojrzeć na panoramę półwyspu. Po opuszczeniu Helu, wracając w stronę Władysławowa w lesie tuż przed Juratą po lewej stronie przy drodze zauważymy bramę, której strzeże wartownik. To wjazd do znanego nam z medialnych przekazów ośrodka Kancelarii Prezydenta RP, którego wieżę widokową możemy zobaczyć z mola w Juracie, ale to już temat na odrębną wycieczkę.


