Góry Stołowe
Z Radomia wyjeżdżamy późnym popołudniem. Na drodze korek za korkiem, także do Ratna Górnego, gdzie nocujemy docieramy bardzo późno. Sympatyczna gospodyni prowadzi nas do pokoi. Jesteśmy pozytywnie zaskoczeni warunkami, panującymi w domu, aż żal, że spędzimy tutaj tylko kilka godzin. Spożywamy szybką kolację, jeszcze kilka chwil przy kominku i spać. Wstajemy o świcie, to znaczy jest jeszcze całkiem ciemno. Na śniadanie tradycyjna jajecznica i w drogę. Szybko dochodzimy do Radkowa, wstaje dzień, fotografujemy obiekty tej uroczej miejscowości (renesansowy ratusz, kolumna Maryjna, wczesnorenesansowy kościół św Doroty). Wchodzimy do sklepu po małe zakupy, myląc szlak a potem szukając właściwego kierunku zwiedzamy to 700 – letnie miasto nieco obszerniej niż planowaliśmy. Wreszcie przechodzimy koło kościoła ewangelickiego św. Andrzeja z 1905 r. i kierujemy się w stronę gór. Zatrzymujemy się na zalewem Radkowskim. Rankiem prezentuje się niesamowicie pięknie. Fotografujemy. Jest chłodno, wręcz zimno. Oglądamy roślinność przyozdobioną jesiennym szronem , w tej scenerii przekraczamy granicę Parku Narodowego Gór Stołowych założonego w 1993 r. Dalej poruszamy się wzdłuż rzeki Pośny dochodząc w końcu do jej mrocznych, uroczych wodospadów. Znajdujemy się w Obszarze Ochrony Ścisłej, w którym występuje żyzna buczyna sudecka i cenne okazy buków, wiązów górskich, jaworów, jodeł. Odpoczywamy przy ujęciu wody i dalej w drogę, stromą „Przyjacielską ścieżką”, osiemnastowiecznym szlakiem łączącym Radków z Pasterką, mijamy potężne skalne ostańce, zmieniamy szlak z żółtego na niebieski, podziwiamy przebijającą zza drzew sudecką panoramę i widok na Pasterkę. Przechodzimy przez Skalne Wrota, po lewej stronie widzimy Szczeliniec Wielki. Po pewnym czasie dochodzimy do barierek i podchodzimy na Szczeliniec. Ten najwyższy szczyt Gór Stołowych wznosi się urwistymi ponad 150 – metrowymi ścianami nad Karłowem. Jest pozostałością najwyższego poziomu Gór Stołowych, w którym erozja wyrzeźbiła wspaniałe formy skalne. Dochodzimy do schroniska, pierwsza drewniana altana dająca schronienie turystom powstała w tym miejscu już w 1815 r. Budowa schroniska zaczęła się w roku 1845. Wchodzimy do niego, przybijamy pieczątki. Zatrzymujemy się przy tablicy upamiętniającej pierwszego mianowanego przewodnika górskiego – Franciszka Pabla, a także przy tablicach poświęconych Geothemu i Adamsowi (przyszły prezydent Stanów Zjednoczonych), szacownym turystom, którzy odwiedzili Szczeliniec. „Zaliczamy” tarasy widokowe, przy tak pięknej pogodzie niesamowite panoramy. Zaszywamy się z tyłu schroniska, by w spokoju się posilić. Tym razem hitem jest chleb ze smalcem. Po uczcie kupujemy bileciki i idziemy dalej zwiedzać Szczeliniec Wielki. Wchodzimy oczywiście na najwyższy punkt Szczelińca – Tron Liczyrzepy, obowiązkowe foto, stoimy na kolejnym szczycie zaliczanym do Korony Gór Polski. Potem dalej wśród finezyjnych skał (Wielbłąd, Małpolud itp.) w głębokie szczeliny (Piekiełko 20 m.). Wręcz czołgamy się ciasnymi i niskimi korytarzykami, zadowoleni z przedniej zabawy. Po tych wszystkich atrakcjach mocne zejście w dół i odpoczywamy przy drodze do Karłowa. Przechodzimy przez wieś i kierujemy się w stronę Lisiej Przełęczy. Po drodze odwiedzamy Fort Karola, założony przez Fryderyka Wilhelma II i mjr. Raucha dla ochrony nowej granicy prusko – austriackiej. Fort zbudowany był z wykorzystaniem naturalnych bloków skalnych. Schodzimy na Lisią Przełęcz, przekraczamy szosę i po pewnym czasie znajdujemy się w uroczych Białych Skałach osiągających wysokość 20 – 30 m. W tym rejonie krawędź stoliwa Narożnika jest porozcinana głębokimi jarami, których zbocza tworzą skalne mury i wolno stojące baszty oraz wieżyce skalne. Białe Skały swą nazwę zawdzięczają tworzącej je skale piaskowcowej o bardzo jasnym zabarwieniu. W tak pięknych okolicznościach przyrody postanawiamy zrobić dłuższą przerwę na obiad. Po odpoczynku i odpowiednim posileniu się idziemy dalej. Wreszcie dochodzimy do niesamowitego urwiska. To skały Puchacza, odsłonięte piaskowcowe kilkudziesięciometrowe urwisko skalne, będące wyrobiskiem poeksploatacyjnym pozostałym po dawnym kamieniołomie piaskowca. Zachwycamy się pięknym widokiem Na Góry Bystrzyckie i Orlickie. Widoczność imponująca. Skręcamy w lewo i idziemy szlakiem zielonym wzdłuż Urwiska Batorowskiego. Odpoczywamy koło kamiennej kapliczki z 1818 r. i krzyża (niestety połamanego). Tędy w przeszłości biegła ścieżka pątnicza przez urwisko z Dusznik do Wambierzyc. Przechodzimy koło starego drogowskazu i jesteśmy przy drodze krzyżowej i barokowej kaplicy św. Anny z XVIII w. Odpoczywamy i tutaj, jesteśmy już bardzo zmęczeni, teraz już mocno w dół i po chwili widzimy zabudowania Batorowa. Miejscowość założona została w 1770 r. wraz z hutą szkła. Idziemy przez wioskę i wreszcie jesteśmy w schronisku, gdzie czeka na nas cieplutki obiadek. Jemy ze smakiem, jeszcze długo rozmawiamy a potem trzeba już spać.
Wstajemy jak zwykle w górach o świcie. Jemy śniadanie, pakujemy się i wychodzimy z naszej noclegowni. Wstaje dzień, oszroniona przyroda skrzy przepięknie w pierwszych promieniach słońca, zapowiada się wspaniały dzień. Szybko przechodzimy przez Batorów, docieramy do parkingu, kiedyś tutaj znajdowała się osada drwali i kurzaków (osób zajmujących się wypalaniem węgla drzewnego). Przekraczamy Czerwoną Wodę, potok ma rdzawy kolor, ponieważ w środkowym biegu odwadnia torfowiska. Wchodzimy w Skalne Grzyby. Jest to grupa oryginalnie ukształtowanych form skalnych, rozrzuconych na długości około 2 km. między Batorowem a Wambierzycami, na wysokości około 680 – 700m npm. Skałki mają kształt grzybów, baszt, maczug. Idziemy wśród tych niesamowitych tworów, docierając do kolejnej wielkiej atrakcji – Radkowskich Skał. To jedno z najbardziej atrakcyjnych widokowo miejsc w Górach Stołowych. Mamy niesamowitą zabawę idąc wzdłuż gigantycznych ścian i baszt skalnych. Jesteśmy zachwyceni. Po tych mocnych wrażeniach zaczynamy schodzić mocno w dół. Wiemy, że nasza wycieczka dobiega końca. Dochodzimy do miejscowości Leśna, potem drogą do pięknego Radkowa i dość szybko znajdujemy się przy samochodzie w Ratnie Górnym. Teraz już tylko powrót do domu. Przeżyliśmy kolejne wspaniałe dni w górach i jak tu gór nie kochać?
Dziękuję Eli, Ewie, Marianowi i Januszowi za to, że mogłem w takim towarzystwie oglądać cudowne rzeczy, męczyć się i czuć, że żyję. Dziękuję za rozmowy, za uśmiech, życzliwość i za smaczne jedzonko też.
Mariusz Wiśniewski