Czerwone Wierchy
Kiry – osiedle podhalańskiej wsi Kościelisko położone u wylotu Doliny Kościeliskiej, znane jako punkt wypadowy wycieczek w kierunku tej doliny oraz jej okolic. Nazwa Kir pochodzi od gwarowego określenia zakrętu drogi, ścieżki lub rzeki i brzmiącego kira lub kiera.
Kiry to nasze następne, nie wiem z kolei które już wejście na szlaki Tatrzańskiego Parku Narodowego. Po zostawieniu naszego wehikułu na parkingu, udajemy się w kierunku wejścia do Tatrzańskiego Parku Narodowego, gdzie przy kasach jest dość spora kolejka turystów oczekujących na wykupienie biletów wstępu na jego teren. Po uzyskaniu biletów kontynuujemy naszą wędrówkę doliną Kościeliską polaną Wyżni Kirowej do rozwidlenia szlaków, które znajduje się przy mostku. Tutaj zmieniamy kierunek i ruszamy szlakiem czerwono-czarnym, przez Polanę Zahradziską, gdzie robimy sobie kilkuminutowy postój. Następnie ruszamy dalej, aby po kilkudziesięciu metrach skręcić w prawo, przez mostek na potoku i dalej czerwonym szlakiem idziemy w kierunku Czerwonych Wierchów. Szlak prowadzi nas przez tatrzański las, raz płasko, raz stromo pod górę. Po drodze mijamy drwali pracujących przy wyrębie lasu, a w oddali słychać odgłos pił spalinowych. Przechodząc przez Upłaziański Wierszyk, gdzie mamy spore wypłaszczenie terenu, wchodzimy na Polanę Upłaz. Widać poniżej skałki i część doliny Kościeliskiej, już jesteśmy dość wysoko od punktu wymarszu. Po krótkim odpoczynku ruszamy dalej. Po przejściu Polany Upłaz znów jesteśmy w lesie, aby po kilkunastu minutach znaleźć się przy skałce Upłazińska Kopa 1457m n.p.m. stąd już w zasadzie na odsłoniętym grzbiecie górskim wspinamy się coraz wyżej, a wysiłek rekompensują nam coraz to ładniejsze widoki. Po dojściu do Chudej Turni 1858m n.p.m., gdzie jest rozwidlenie szlaków, z dala słychać grzmoty burzy panującej gdzieś tam na horyzoncie. Część turystów rezygnuje z dalszej wędrówki i wraca na dół przed burzą, która jak się okaże później nas nie dosięgnie. Po krótkim odpoczynku oraz wymienieniu zdań z turystami wracającymi się, ruszamy dalej z Chudej Przełęczy 1850m n.p.m., w kierunku Ciemniaka 2096m n.p.m. Droga twardym grzbietem jest dość stroma, ale pokonujemy ją dość szybko, aby po kilkunastu minutach stanąć na szczycie tej góry i podziwiać całe Czerwone Wierchy, Giewont poniżej nas – wspaniały widok. Z Mułowej Przełęczy bardzo dobrze jest widać strome zbocza Krzesanicy 2122m n.p.m., dalej idąc przez Litworową Przełęcz dochodzimy do Małołączniaka 2096m n.p.m. Robimy sobie tutaj sesją zdjęciową – a jest naprawdę co oglądać, następnie ruszamy dalej Czerwonym Grzbietem teraz w dół cały czas mając po prawej stronie troszkę poniżej Giewont. Po dojściu do Kobylarzowego Źlebu skręca masz szlak ostro w lewo i teraz schodzimy stromo w dół. W 2/3 zejścia jest dość trudne przejście – na śliskiej gładkiej skale nie trudno o wypadek i dlatego tutaj schodzimy przy łańcuchach. Zaczyna padać deszcz, co prawda krótkotrwały ale my na szczęście mamy już za sobą trudniejszy odcinek szlaku. Ten odcinek nie jest ciężki do pokonania, ale jak pada deszcz może być ślisko. Z dala widoczna jest burza nad Witowem – naszym miejscem zakwaterowania, ale tutaj tylko lekko kropi i w razie czego ubieramy dla ochrony kurtki przeciwdeszczowe. Dalsza droga wiedzie przez las aż do skrzyżowania Przysłup Miętusi, po drodze musimy uważać na mokre kamienie, którymi jest „wykafelkowany” szlak, a buty mamy ubrudzone w glinie, więc o poślizg nie trudno. Na skrzyżowaniu odpoczywamy, spotykamy tutaj jeszcze kilku innych turystów pieszych oraz kilkoro na rowerach. Po wymianie zdań ruszamy dalej w kierunku Polany Zahradziskiej, gdzie wchodzimy na szlak czerwony, którym zaczęliśmy podejście do góry. Teraz idąc dalej już w ciemnościach idziemy przez Wyżnię Miętusią, mijając turystów idących w kierunku schroniska na Ornaku, którzy zamierzają wyjść na tatrzańskie szczyty, aby powitać świt.
Po dojściu do parkingu w Kirach kończymy naszą wędrówkę.