Kwiecień plecień
Juz trzy tygodnie bez gór, i wiosna woła w Beskidy. Jedziemy tam, gdzie nas dawno nie było - do Istebnej. Umówieni w Stecówce na 13.00 mamy czas dla siebie.
Choć ruch na drodze weekendowy, Wisłę przejażdżamy płynnie i w mig kręcimy łuki ku Kubalonce. W Istebnej skręcamy w prawo na Wilcze i wąską asfaltową drogą dojeżdzamy do Izby Jerzego Kukuczki.
W niej grupa harcerzy z Panią Celiną Kukuczką i Włochem Mario przyjecielem Jurka z wypraw raczą się opowieściami ze świata. Zwiedzamy Izbę, kupujemy "Mój Pionowy świat", prosimy o autograf Panią Celinę, rozmawiamy przez chwilę z Mario, robię zdjęcie całej grupie.
W drogę pod schronisko PTMS Zaolzianka, gdzie wreszcie zostawiamy auto. Zielonym, niestety asfaltem, pniemy się w górę, mijając domy i zagrody w objęciach wiosny. Przybywa ciemnych chmur i na wysokości Skały rozbrzmiewa pierwszy grzmot. Przyśpieszamy, robiąc zdjęcia, trudno nadążyć za żonką. Do Stecówki dochodzimy na 5 minut przed 13.00, równo z rodzinką Marcina i szczęśliwie przed gradobiciem przechodzącym w ulewny deszcz.
Miło z okna schroniska obserwować wiosenną nawałnicę. Jak szybko przyszła tak i poszła. Już prawie majowe słońce sprawia, że wszystko paruje, ziemia oddycha świeżością. Wolno, czerwonym, rozmawiając przechodzimy Beskidek, Szarculę. Na przełęczy żegnamy się z towarzyszami - oni kierunek Kubalonka, my żółtym w lewo do Istebnej, przez Przełom i Kawulonkę.
Po trzech kwadransach dochodzimy Gronia. Teraz w lewo wzdłuż szumiącej w kamieniach Olzy dreptamy nieco głodni do parkingu. Spóźniony obiad jemy w Chacie po Zbóju - poleśniki ze spyrkami i gulasz "Po Zbóju". Teraz migiem do domu, bo jadę na 20.15 do B-B na mecz Podbeskidzia (i ogrywa Pogoń Szczecin 2:1), a teraz do łóżka - jutro Ujsoły i jak pogoda dopisze Wielka Rycerzowa.